8. Masz może kogoś na oku?

2.5K 190 827
                                    

     Dziwne byłoby, gdyby w Hogwarcie cokolwiek działo się tak, jak powinno. Nie było chyba dnia, żeby ktoś czegoś nie zepsuł. Przelatująca sowa z listem po prostu musiała coś strącić, uczeń rozlać, a skrzat przewrócić. Nie raz, nie dwa ktoś przypadkowo podpalił ozdoby w wielkiej sali, użył złego zaklęcia i zalał korytarz wodą czy w złości roztrzaskał talerz. To nie było niczym nadzwyczajnym w szkole magii. 

     Jednakże wywrócona ławka nie równała się z tak wielką szkodą, jaką wyrządza na bezbronnym czarodzieju kłótnia z najlepszymi przyjaciółmi. Każdy chyba doznał tego przeraźliwego uczucia samotności podczas posiłku na szkolnej stołówce, kiedy to twoi znajomi, będący zwykle przy tobie, siedzą gdzieś dalej, a tobie pozostaje tylko z niewzruszoną miną konsumować posiłek. Czujesz się upokorzony, opuszczony i marzysz tylko o tym, żeby ktoś wyciągnął cię z tej otchłani wstydu i zwyczajnie się dosiadł. Ktokolwiek. Czy więc powinna dziwić nas radość Harry'ego, gdy do jego stolika przyszedł się nie kto inny, jak Ginny Weasley? Nie sądzę. Szczególnie że ich relacje, pomimo drobnych zgrzytów, były względnie dobre.

— Hej, Harry — rzuciła serdecznie, po czym bez pytania zajęła miejsce naprzeciwko. Jakby nigdy nic zaczęła nakładać sobie jedzenie na talerz, wciąż łagodnie się uśmiechając. Uniósł na nią swoje przenikliwe spojrzenie, jakby próbując prześwietlić jej intencje.

— Hej — przywitał się niepewnie. Dziewczyna swobodnie konsumowała swój posiłek, podczas gdy szatyn patrzył na nią coraz bardziej pytająco. — Czyli nie rozmawiałaś jeszcze z Ronem — stwierdził w końcu, wzdychając. 

     Wbiła w niego zaskoczony wzrok, po czym uchyliła lekko usta. Można było nawet zauważyć, jak na czole rysuje jej się delikatna zmarszczka, podczas gdy przez głowę przelatywało tysiące myśli. Po chwili jej oczy lekko zabłysły, a na twarzy pojawiła się nutka zrozumienia. 

— Och, pokłóciliście się? — zapytała, jednak jej ton mówił sam za siebie, że nie potrzebna jej odpowiedź. Wygięła wargi w krzywym, współczującym uśmiechu, chcąc dodać mu otuchy. — Wedle powodu, po której stronie powinnam stać? — rzuciła, chcąc go rozbawić, na co rozchmurzył się lekko. 

— Tym razem to moja wina, więc właściwie, to po ich — odparł. 

— Czemu więc po prostu nie przeprosisz? — dopytywała, nie potrafiąc zrozumieć poczynań nastolatka. Przekrzywił lekko głowę w bok i westchnął.

— Nie wiem jak — powiedział smutno, spuszczając wzrok.

— Aż tak źle? — Kiedy nie odezwał się tym samym potwierdzając jej obawy, westchnęła cicho. — Wiesz, że nie musisz mi mówić, ale jeśli potrzebujesz się wygadać, to jestem. 

     Pokiwał głową z wdzięcznością i sięgnął po szklankę z sokiem, aby choć na chwilę mieć pretekst do milczenia. Skarcił własną głupotę, po czym zwilżył usta językiem. Splótł palce dłoni ze sobą, w stresie wykrzywiając je na wszystkie strony. W końcu uniósł głowę i nabrał więcej powietrza.

— Wczoraj Malfoy zaciągnął mnie gdzieś przed lekcjami — powiedział cicho. Dziewczyna parsknęła krótkim śmiechem.

— Coś słyszałam — rzuciła rozbawiona. — Podobnie jak wszyscy inni — dodała, widząc niezrozumienie w wyrazie jego twarzy. Słysząc to, odchylił się na krześle i jęknął przeciągle.

— W takim razie na pewno nie muszę nic więcej tłumaczyć — stwierdził ponuro.

— Przeciwnie. Znam mojego brata i wiem, że raczej nie strzelałby fochów, tylko dlatego, że pewien dupek ciąga cię po kątach. W sensie wiesz, to nawet nie jest zależne od ciebie — oznajmiła, starając się nabić kukurydzę na widelec.

Wrogowie, nie kochankowie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz