Pewnego pięknego, słonecznego dnia, wraz z dziadkami wybraliśmy się na wycieczkę. Z jakiegoś powodu wybraliśmy się do Niemiec. Wsiedliśmy do pociągu i wyruszyliśmy. Podróż minęła bardzo szybko i zanim się zorientowaliśmy byliśmy już na miejscu.
Pod dworcem czekała na nas jakaś znajoma dziadków o dziwo bardzo młoda – na oko jakaś 20. Miała długie czarne włosy, jasną cerę, okulary i wiecznie gadała. Wsiedliśmy do jej samochodu i ruszyliśmy po mieście. Oglądaliśmy różne bloki, parki i inne pierdółki. Jednak po przejechaniu jakiegoś kilometra, auto nagle poderwało się z ziemi i lataliśmy między blokami. Oczywiście nikogo poza mną to nie zdziwiło.
Po jakieś godzinnej przejażdżce nasza przewodniczka zapytała: „Może wejdziecie do mnie na kawę?". Z chęcią się zgodziliśmy i w mgnieniu oka znaleźliśmy się u niej w mieszkaniu.
Było dość skromne i staroświeckie. Wnętrze przypominało mi zdjęcia mieszkania pradziadków, które oglądałam niedawno. Usiadłam na starym, pożółkniętym fotelu i oddałam się rozkoszy herbaty i ciastek. W tym momencie film mi się urwał i do zmysłów doszłam w jakieś dziwnej wiosce, nie wiadomo gdzie. Na całe szczęście nie byłam sama, bo cały czas była ze mną babcia i dziadek. Żaden z nas jednak nie wiedział gdzie jesteśmy. Przeszliśmy kawałek i doszliśmy do skrzyżowania, przy którym znajdowała się ławeczka i jakiś mały sklepik. Na ławce siedział jakiś starszy typ, brudne ubrania, brak wszystkich zębów jednak uśmiechnięty na nasz widok i wyjątkowo przyjazny.
Kiedy podeszliśmy bliżej, zapytaliśmy się gdzie jesteśmy. Powiedział coś, ni to po czesku, ni to po ukraińsku, ale zrozumieliśmy na tyle, że jesteśmy chyba w Rosji a to jest przystanek autobusowy. Zapytaliśmy się czy pomoże nam złapać autobus z powrotem do domu, a on się zgodził.
Po odczekaniu jakiś piętnastu minut, przyjechał autobus. Szybko wskoczyłam do środka jednak zaraz za mną zamknęły się drzwi i autobus ruszył dalej bez moich dziadków. W tej chwili pomyślałam „Well shit". Zostałam całkiem sama, gdzieś w Rosji w autobusie, nie rozumiejąc, gdzie jadę, jak jadę czy w ogóle czegokolwiek lub kogokolwiek.
Po paru przystankach udało mi się wyskoczyć z autobusu (bo wyjść też łatwo nie było). Jednak, co teraz? Ni mom pojęcia gdzie iść, ani co robić, a komórki w tym świecie chyba nie istniały. Co robić?
Nagle z za zakrętu pojawił się mój wybawca – Tomasz Karolak na jego wiernym mustangu, czarnym motorze. Po zamienieniu może jednego słowa, wskazał, że mam wskoczyć na jego motor. Oczywiście nie było w tym nic podejrzanego. Pomyślałam: „seems legit", więc wlazłam na siedzenie za jego plecami, włożyłam kask i ruszyliśmy autostradą do domu....
Chyba, bo prawdę mówiąc nie pamiętam jak skończył się ten sen... No cóż, nie mam bladego pojęcia, co się stało z moimi towarzyszami ani ze mną, więc uznajmy to za happy end ^^
*******************************************************************************************
Mam nadzieję, że się podobało, to jest jeden z moich ulubionych dziwnych snów. Do usłyszenia (albo bardziej czytania) wkrótce! Dajcie znać, czy chcecie więcej snów, czy może zostać przy bardziej „serious stuff". ~Bob
CZYTASZ
Kiedy czwórka debili próbuje zrobić coś fajnego
RandomOgólnie to fajne historyjki. Niektóre są na poważnie, a niektóre po prostu ssą. (Talsky pomiędzy autorami, głupie opowiadania i one shoty na serio) Uwaga! - dystans - części okultyzmu - ogólna depresja - spierdolenie na max - Yaoi - anime -gry - or...