- Cześć córeczko! - usłyszałam radosny głos swojej mamy po drugiej stronie słuchawki.
- Cześć mamuś, już za mną tęsknisz? Przecież dopiero dojechałam na miejsce.
- To chyba oczywiste, Karla. - zaśmiała się. - Jednak dzwonię w innej sprawie. Wiem, że może Cię to zdziwić, ale twoja wychowawczyni z liceum przed chwilą u nas była. Pytała, czy jesteś w domu, więc powiedziałam, że wyjechałaś na studia do San Francisco i właśnie minęła się z twoimi odwiedzinami.
- Coś jeszcze mówiła? - zapytałam zdenerwowana, a przez moją głowę przeleciało mnóstwo wspomnień.
/Retrospekcja/
- Co teraz z nami? - uniosłam powoli głowę z klatki piersiowej brunetki, wpatrując się w jej szmaragdowe oczy.
- Nami? - odsunęła się ode mnie i usiadła na przeciwko. Mój wzrok automatycznie zjechał na jej piersi, bo obie byłyśmy całkowicie nagie.
- No, przecież się kochamy.
- Ty się we mnie zakochałaś, Camz? - zapytała zdezorientowana.
- To takie dziwne? Śpimy ze sobą, to chyba logiczne, że coś do siebie czujemy. - powiedziałam jakby to było oczywiste. Chyba mamy inne wartości.
- Dobrze, posłuchaj mnie uważnie Camila. Jesteś moją uczennicą, nie mogę sobie pozwolić na coś takiego. Bardzo mi miło, że coś do mnie czujesz, ale to nie może mieć miejsca. - moje oczy w sekundę zaszły łzami, a ja usłyszałam pęknięcie. Oh, jasne, to moje serce. - Chyba powinnam już pójść. - zebrała swoje rzeczy i po prostu wyszła. Z mojego domu, z mojego życia.
/Retrospekcja 2/
Siedzę w wannie w łazience, a łzy skapują prosto na ostrze, przystawione do skóry na moim nadgarstku. Jeden szybki ruch i koniec z tym wszystkim. Przejeżdżam delikatnie palcem po innych, niektórych bardziej, niektórych mniej zabliźnionych ranach, a w głowie cały czas odtwarzam tę samą scenę. ^Nie mogę pozwolić sobie na coś takiego.^ A ja nie powinnam pozwalać na kontrolę uczuć nad rozumem. Od początku czułam, że z tego romansu nie wyjdzie nic dobrego. Shawn cały czas mi o tym przypominał, ale nie chciałam słuchać nawet najlepszego przyjaciela.
- Skarbie, wszystko w porządku? - zapukała mama w drzwi łazienki.
- Tak, tak mamuś. Już wychodzę. - odpowiedziałam, w pośpiechu robiąc jedną ranę, długą od zgięcia w łokciu, aż po nadgarstek.
- Że żałuje, że na Ciebie nie wpadła. - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej rodzicielki. - Podałam jej twój aktualny adres, bardzo o niego prosiła, a ja uznałam, że może po prostu chce się z Tobą zobaczyć. W końcu zawsze byłaś jej ulubienicą. - mama miała bardzo dobry kontakt z Lauren. Znaczy Panią Jauregui. Według mamy, udzielała mi korepetycji trzy razy w tygodniu z angielskiego. Tak, chyba jak zrobić dobrze kobiecie.
- Po-podałaś jej adres? - usłyszałam otwieranie drzwi do mieszkania.
- No tak, przecież dobrze się dogadywałyście, nie rozumiem dlaczego się od niej odwróciłaś. Mówiła, że pisała do ciebie maile, ale nie dawałaś znaku życia. Pewnie chciałaby odnowić kontakt. - Albo zrozumiała, że mąż w życiu nie zaspokoi jej tak, jak robiłam to ja.
- Dobrze mamuś, muszę kończyć, bo Shawn już wrócił. Odezwę się potem. - rozłączyłam się i szybko udałam w stronę swojego laptopa. Dobrze wiedziałam, że będzie pisać na tego maila, dlatego przestałam z niego całkowicie korzystać. Otworzyłam go i zobaczyłam 220 nieodebranych wiadomości od laurenjauregui86. Wszystkie były z okresu zaraz po zakończeniu przeze mnie liceum. Otworzyłam kilka, były to piosenki, które prawdopodobnie napisała. Była bardzo utalentowana, grała na gitarze i pianinie.