Cisza ogarniała cały gabinet. Światło wpadające przez okno podwieszone pod samym sufitem, delikatnie rozświetlało całe pomieszczenie. Tony siedział w swoim fotelu i przeglądał stare katalogi medyczne, gdy nagle błogi spokój przerwał głośny dzwonek telefonu stacjonarnego.
- Dr. Tony Davis przy telefonie, słucham?
Odebrał mając cichą nadzieję, że będzie to jakaś poważna sprawa. Jest jedynym antropologiem sądowym w tym małym mieście, ostatnimi czasy jego jedyną pracą było identyfikowanie starych szczątków z czasów II Wojny Światowej. Nikt nie dzwonił na telefon stacjonarny, więc co by było lepszym powodem niż jakaś większa sprawa, w której jest potrzebny lekarz sądowy?
Zachrypnięty głos odezwał się po drugiej stronie słuchawki.
- Wychodzi na to, że będziemy potrzebować Pańskiej pomocy w identyfikacji szczątków.
Tony głośno westchnął i wstał z fotela.
- Rozumiem, że rozmawiam z jakimś oficerem czy kimś takim?
Zapytał ironicznie.
- Eee, tak, nie przedstawiłem się... - Odpowiedział zrezygnowany głos w słuchawce.
- Domyślam się kto dzwoni... O co chodzi? - Nieświadomie uniósł jedną brew do góry.
- Znaleźliśmy czaszkę, musi Pan ustalić do kogo należała.
- Mogę poprosić o więcej szczegółów?
- Wszystkiego dowie się Pan na miejscu.
- Wystarczy Tony...
- Dobrze, TONY - Odpowiedział policjant. - Potrzebujemy Cię na miejscu, dziś.
- Wstępne oględziny... Rozumiem.
- Szczegóły takie jak adres itp. wyślę Pan- Ci esemesem.
- Dobrze, to wszystko?
- Chyba tak.
- To do zobaczenia...
Davis odłożył słuchawkę. Zaczął się zbierać do wyjścia gdy nagle dostał, oczekiwanego już, esemesa. Wziął walizkę z narzędziami do pracy w terenie, założył długi, skórzany płaszcz i wyszedł ze swojego biura. Znalazł się na długim korytarzu. Ciągnął się od prawego ramienia Tony'ego przez kilka innych biur czy sali, kończąc się skrętem w lewo na kolejny długi korytarz, prowadzący już do prosektoriów. Z drugiej strony widniały duże szklane, pół przezroczyste drzwi, które prowadziły na zewnątrz, a na przeciwko pomieszczenia, z którego wyszedł znajdowała się recepcja. Pożegnał się skinieniem głowy z kobietą siedzącą za ladą i ruszył w stronę wyjścia.
***
- Pies sąsiadów przytaszczył tutaj tę czaszkę. Jest dość mocno pogryziona. Gdyby nie właściciel tej działki zapewne stracilibyśmy i czaszkę i psa.
Tony obdarzył policjanta pytającym spojrzeniem.
- Jak to "psa"?
- No tak to... Zaczął się dławić kawałkiem kości, który zaklinował mu się w przełyku. Na szczęście ten mężczyzna mu to wyciągnął, ale omal by tego nie zrobił. Gdy zobaczył co leży obok psich łap, zawahał się, tak przynajmniej mówi.
Wyjaśniał niski szczupły policjant. Jego włosy były rozczochrane, a koszula pognieciona. Na jego czarnych mokasynach widać było zaschnięte już, stare błoto, którego nie zmył z pewnością z lenistwa.
- Czyli już go przesłuchaliście?
- Chłopaki jeszcze z nim gadają.
Davis skinął. Rozejrzał się, splótł dłonie i nimi potarł.
- No, to pokażcie co tu macie.
Policjant zaprowadził go na miejsce znalezienia czaszki. Weszli za starą stodołę, czerwona farba, którą niegdyś została pokryta, prawie całkowicie odpadła. Im bardziej wchodzili za stodołę, tym trawa stopniowo zaczęła zanikać, aż widocznych było tylko kilka źdźbeł. Pod wysoką drewnianą ścianą stała stara klatka i leżało rozrzucone siano. Wtedy Tony zobaczył powód dla, którego tu jest.
Czaszka leżała bokiem, oczywiście bez żuchwy. Gruby kawałek kości jarzmowej leżał obok. Wyłamana była aż pod jeden z oczodołów, dokładnie lewy.
- Zakładam, że ta tu oto kość uratowała resztę czaszki przed doszczętnym pogryzieniem?
Powiedział głośno Tony, kucając nad szczątkami. Tuż za jego plecami stał policjant, wymachując głową i zapewne, nie zdając sobie sprawy z tego, że Davis go nie widzi. Zignorował on głuchą ciszę i zaczął dokładniej przyglądać się czaszce.
- Podejrzewamy - Odezwał się mężczyzna. - Że pies znalazł ją gdzieś w okolicach rzeki.
- Możliwe, Widzi Pan? - Wskazał palcem na potylicę. - Ma wiele wgnieceń i lekkich pęknięć. Możliwe, że spowodowały to kamienie w rzece.
- Tak, wiem... - Powiedział lekko, dumnym głosem policjant.
Tony kompletnie to zignorował, głośno westchnął i wstał.
- I co Panie doktorze? Uda się panu coś ustalić?
- Po pierwsze, Tony, a po drugie... Pomimo licznych uszkodzeń, czaszka jest w stosunkowo dobrym stanie. Nie licząc oczywiście ułamanej kości jarzmowej, ale ją również mamy na miejscu. Identyfikacja może być trudna z uwagi na brak reszty szkieletu, ale po szwach wnioskuję, że denat był w wieku od 30 do 45 lat.
- A wiesz może ile ma mniej-więcej czasu? No wiesz, od kiedy przestała być "użytkowana"?
- Możliwe, że koło dwóch lat, ale nie jestem pewny. Wszystko okaże się jak zabiorę ją do laboratorium, a wy w między czasie sprawdźcie listę osób zaginionych z mniej więcej tego okresu i w tym wieku. A i najprawdopodobniej to mężczyzna.
- Jasne. - Odparł policjant zapatrzony w punkt pomiędzy czaszką, a metalową klatką.
- Zostało też parę zębów więc będzie można porównać z dokumentacją dentystyczną, ale to dopiero jak wytypujecie parę osób, które mogą być potencjalnym denatem. Na ten moment to tyle.
Głośno westchnął. Ściągnął gumowe rękawiczki i włożył je do kieszeni, technicy policyjni zabrali się za robienie zdjęć, a następnie pakowanie czaszki w foliowe torebki.
Wiosenne słońce odbijało się od czarnego lakieru, nowego volkswagena jak i również czarnych włosów Tony'ego. Przeczesał je palcami. Położył skrzynkę z narzędziami do pracy, z powrotem na siedzeniu pasażera i sam wsiadł do środka.
- Coś czuję, że to będzie ciężka robota... - Wyszeptał pod nosem, ustawił lusterko i odjechał w stronę zakładu.
CZYTASZ
Śmiertelna Pułapka
ActionMłody antropolog sądowy dostaje za zadanie zidentyfikować czaszkę przyniesioną na działkę jednego z mieszkańców miasta, przez psa. Gdy w śledztwie pojawia się siostra denata, sprawa okazuje się mieć kojene dno, a ją i młodego medyka zaczyna coś łąc...