Sąsiad znów gra.
Nie żebym narzekał - nigdy mi to nie przeszkadzało. Gra wyjątkowo dobrze. Ma nietypowe wyczucie i zaburza rytm utworów w charakterystyczny sposób. Zwalnia i przyspiesza tempo, buduje napięcie. Jak gdyby mógł bawić się czasem. Ma ciekawy gust. Sięga do klasyki, wybiera utwory niezwykle klimatyczne, niemal można się zatracić.
Grywa o nietypowych porach. Lubi Chopina nad ranem, Satie po południu, wieczorami grywa jedynie Bacha. Niektórych utworów najzwyczajniej nie znam, ale założę się, że również mają dla niego wielkie znaczenie.
Potrafi tak godzinami. Siadam w fotelu, wyciągam książkę z kawą pod ręką, zmieniam pozycję kilka razy. Decyduję się czasem, że pójdę jeszcze do toalety, może zapalę mniejszą lampę. Zaczynam czytać i wtedy on zaczyna grać. Jakby wiedział. Później łapię się na tym, że przesiedziałem trzy godziny nad zimną kawą, a książka leży na podłodze. Czasem w ogóle jej nie ma - gubię książki, siedząc w fotelu. Echo niesie się w korytarzu, ale lepiej słyszę przez ścianę. Mieszka na przeciwko, jego mieszkanie jednym pokojem styka się z moim, tworząc razem U-kształtny ambit dla klatki schodowej. Bo między naszymi mieszkaniami były kiedyś drzwi, bezpośrednio za fotelem, w którym lubię czytać. Odkryłem tam kiedyś fragment pustej ściany, przesuwając meble. Nie wiem w sumie, kiedy zamurowali te drzwi. Na pewno było to na długo przed moją przeprowadzką.
Jego pianino nie stoi w pokoju przy ścianie, tylko dalej. Warstwy cienkich ścian tworzą tłumiony pogłos, który dziwnym trafem doskonale komponuje się z deszczem. Odnosiłem zawsze wrażenie, że gra w rytm deszczu. Gdy ten przyspiesza lub zwalnia, sąsiad wtóruje mu w przedziwnej symfonii obupólnego zrozumienia.
Nigdy nie poznałem sąsiada. Znamy się jedynie z odgłosów między ścianami. Wyobrażałem sobie zawsze, że jest samotny. Nie mógł pracować, lub też musiał pracować z domu, gdyż jak wspomniałem już, wynajduje najciekawsze pory na częstowanie mnie swoim repertuarem. Czasem słyszę też jego kroki, najrzadziej głos. Pomrukuje i szepcze, zdarza się. Nigdy jednak nie wysłyszałem pełni jego głosu. Kroki ma lekkie, ciche, rytmiczne. Nosi w domu buty, co zawsze uznawałem za dziwne, ale brzmią jak pantofle, stwierdziłem więc, że lubi być elegancki.
Zastanawiałem się, czy sąsiad sypia. Często jest na nogach do późnej nocy, często wstaje nad ranem. Nie zawsze grywa, zdarza mu się stąpać, krążyć po domu bez celu. Czasem podczas deszczu celowo zwalnia utwory, dodaje pogłosu pedałem, aż mam wrażenie, że chce mi coś przez to powiedzieć. Może ma depresję. A może nie chce o tym rozmawiać.
To zaiste przedziwne, jaką wykształciłem znajomość z sąsiadem. Mam czasem wrażenie, że go rozumiem, że współodczuwam z nim emocje przekazywane wraz z jego muzyką. To niezwykłe uczucie znać człowieka jedynie przez muzykę i dźwięk jego kroków. Z każdym dniem zdaje mi się, że znam go coraz lepiej, choć nigdy go nie spotkałem. A na pewno lepiej "dogaduję" się z nim niż jakimkolwiek innymi lokatorami bloku. Sąsiad nie sprawia problemów, a ja staram się nie sprawiać problemów jemu. Szanujemy nawzajem swoją obecność i przestrzeń, w której żyjemy. To bardzo przyjemna relacja.
Od jakiegoś już czasu zastanawiałem się, czy go nie odwiedzić. Czy nie zajrzeć z czysto sąsiedzkiej ciekawości. Wyszedłem więc raz, kiedy zaczął grać, a dźwięk niósł się aż na klatkę schodową. Czując się wcale pewny i chcąc zapukać do drzwi, usłyszałem głos:
- Panie, co Pan, przecież tam nikt nie mieszka!
Odwróciłem się w stronę faceta z góry. Widywałem go najwyżej dwa razy w tygodniu, ale mówiliśmy sobie "dzień dobry".
- Nikt? - odparłem nieco wybity z rytmu.
- Koleś chyba umarł, ale cholera go tam wie. Odkąd pamiętam, nikt tam nie mieszka.
Muzyka zdołała ucichnąć, nie wiedziałem nawet kiedy.Wróciłem do siebie i usiadłem przy książce. Sąsiad znów gra. Gra razem z deszczem. Nokturn Chopina - jak to? przecież jest wieczór.
CZYTASZ
Spleśniałe Pomarańcze (zbiór)
HorrorOpowiadania, creepypasty. Sierociniec dla owoców mojej namiętności w stronę horroru.