-Lennon! Lennon!- Doskonale znałam ten głos. Był równie mocno denerwujący, co zwykle. -To już dzisiaj, wstawaj!- Zaświergotał mi nad uchem, zmuszając do otworzenia oczu.
Później zauważyłam tylko rudą burzę włosów, a następnie poczułam ciężar na swoim ciele, który niemalże miażdżył mi żebra. Dziewczyna położyła się na boku, przyciskając zimny policzek do mojej twarzy, a tym samym- fundując mi idealną pobudkę w ten grudniowy, jakże uroczy poranek.
-Zejdź ze mnie, bo wsadzę ci bombkę tam, gdzie światło nie dociera.- Odepchnęłam ją z całych sił, zrzucając ze swojego ciała i próbując jakoś podnieść się do siadu. Przy okazji chwyciłam koniec cieplutkiej kołdry. Brr. Na dworze było co najmniej minus dziesięć stopni, bo od Lissandry bił taki chłód, że aż ciarki mi po plecach przeszły.
Odgarnęłam ciemne włosy, które odstawały na wszystkie możliwe strony i zerknęłam przelotnie na budzik- była szósta rano. Ona zwariowała? Jak zwykle musiała mnie budzić w takiej chwili, gdy ja śniłam o wspaniałych rycerzach na białych koniach, zamkach, ekskluzywnych przyjęciach i... Ciepłych krajach. Właśnie. Tęskniłam za latem. Choć w Anglii zazwyczaj było deszczowe, to przynajmniej co jakiś czas słońce wyłaniało się zza chmur i grzało twarze. A teraz? Teraz nastał grudzień, a Londyn tego roku oszalał. Tak naprawdę nie można było inaczej określić pogody, która każdemu mieszkańcowi dawała w kość. Śnieg sypał już od paru długich tygodni i raczej nie zapowiadało się, żeby z nieba w końcu przestał padać biały puch.
Oczywiście- nasze przedmieścia wyglądały niczym Kraina Lodu. Wszystkie dachy były przykryte śniegiem, a samochody przytulała urocza, srebrzysta kołderka... Lampy również zostały delikatnie przyozdobione puchem, pomijając już to, że w gratisie dostały wielkie sople (które były tak wielkie, że ludzie bali się chodzić pod latarniami, na wypadek gdyby jeden chciał nagle spaść na ziemię).
Dzieciaki codziennie wychodziły z domów, urządzały bitwy na śnieżki, lepiły bałwany, robiły orły na śniegu i nawet tworzyły swoje własne, lodowe mieszkanka. W skrócie mówiąc... Zima stulecia.
Dla niektórych ów minusowa temperatura oraz wszechobecny śnieg to było coś najlepszego, co tylko się mogło w życiu przytrafić. Do takiego grona fanatyków należała właśnie Lisa, która wprost uwielbiała zimę i wszystko, co było związane ze świętami. Gdy tylko widziała kolorowe lampki, czy urocze bombki, ewentualnie choinki, jej oczy robiły się wielkie niczym pięciozłotówki. Wtedy wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać z tego zachwytu.
Co było ze mną? Ja raczej należałam do tej drugiej połowy ludzi. Choć równie mocno kochałam święta i czekałam przez cały rok, żeby wreszcie odpocząć od szkoły, hałasu i biegania w tą i z powrotem, to... Śnieg był moim największym wrogiem. A w zasadzie wrogiem mojego wózka inwalidzkiego.
Gdy chodników i ulic już nie było widać, musiałam jak najbardziej ograniczyć wychodzenie na dwór, bo zwyczajnie zakopywałam się w zaspach i nie mogłam dalej jechać. Czasami Lisa nosiła mnie na plecach do swojego domu, ewentualnie moja mama również pomagała w krótkich wycieczkach do ogrodu i z powrotem, bym choć na chwilę odetchnęła świeżym powietrzem. Nie chciałam ich jednak męczyć. Przecież nie byłam małym dzieckiem, które można było targać całymi dniami i się przy tym nie męczyć. Dlatego też właśnie nie uśmiechała mi się podróż w góry, którą zaplanowali dla nas chłopaki. Lissandra cieszyła się niczym małe dziecko, a ja przypominałam sobie tylko felerny wypad do Leeds.
-Trochę grzeczniej, co? Bo Mikołaj ci nic pod choinką nie zostawi.- Burknęła Lisa, która usiadła przede mną po turecku i wydęła usta w wyraźnym niezadowoleniu.- Z resztą... Są święta, Lennon. Nasz ukochany czas w roku. Pamiętasz jak kiedyś wybierałyśmy się na gorącą czekoladę z piankami do centrum? Obiecuję, że zrobię nam i chłopakom taką samą, jak tylko dojedziemy na miejsce.- Uniosła prawą dłoń do góry, a lewą dotknęła swojej klatki piersiowej, żebym rzeczywiście uwierzyła, że tak się stanie.
CZYTASZ
Christmas Story (Głęboki oddech- The Vamps FF)
FanficŚwiąteczny prezent dla wszystkich czytelników "Głębokiego oddechu"! :) © 2014, vishette Wszelkie prawa zastrzeżone. Opowiadanie objęte jest prawem autorskim. Kopiowanie zabronione.