Pierwszy dzień w tajemniczej szkole.

140 7 1
                                    

- Kim Ty właściwie dla mnie jesteś? Lub będziesz.. - Spytała Annie, w drodze do Vegas.

- Ja, dla Ciebie jestem opiekunem, a zarazem nauczycielem. Oczywiście będziesz miała wielu nauczycieli, ale ja jestem twoim..Tak jakby..Wychowawcą. To do mnie powinnaś chodzić z problemami. Obojętnie czy z nauką, czy nie. - Pierwszy raz, się uśmiechnął.

- No to mam nadzieję że się dogadamy..Ale wytłumacz mi jeszcze jedno..Czy każdy ma swojego wychowawcę?

- Bywa różnie. Ty masz opiekuna, czyli mnie. Powinnaś się rozwijać, najlepiej, bo masz dar. Przydzielono Ci akurat mnie, ponieważ miałem ten sam dar, nie wykorzystałem szansy i to był mój błąd. Ty nie powinnaś go popełnić, a ja muszę Ci w tym pomóc. Niektórzy są podzieleni na grupy. Jeden opiekun ma 2, 4 lub 6 uczniów. Jeszcze inni, którzy próbują swoich sił, nie mają jeszcze odkrytego talentu, daru czy mocy, nie mają opiekuna. Po prostu się uczą. Najzwyczajniej, tylko się uczą.  

- Rozumiem...Boję się tylko jednego..Że nie będę tam lubiana.

- To nie jest możliwe. Tam, w naszej szkole.. Wszyscy się bardzo lubią i nawzajem szanują. Jesteśmy jedną, wielką rodziną. Będziesz tam się czuła jak w domu, już ja się o to postaram. Działamy wszyscy razem..I szczerze? To wykluczone, żeby ktoś cokolwiek do Ciebie miał.

-  Obyś miał rację..Wiem..Dużo pytań, ale po prostu chcę wiedzieć z czym będę miała do czynienia. Obiecuję że to już ostatnie. Z kim będę miała pokój?

- To nie pokój..Raczej apartament. Z kim? Jeszcze nie wiadomo. Przydzielimy Ci osobę, tu. Na miejscu. Właśnie dojechaliśmy. Witam w nowym domu! - Powiedział Ken, otwierając mi drzwi samochodu. Uśmiechnęłam się.

Budynek był ogromny, nowoczesny. Pierwsze wrażenie dla Annie - super. W środku - tak samo. To było dla niej wielkie przeżycie. Chyba była przerwa, bo na każdym korytarzu, była jakaś osoba, a korytarzy było niezliczenie dużo. Za każdym razem się gapili, uśmiechali. Niektórzy nawet próbowali zagadać. Ale dziewczyna szła prosto przed siebie, za Ken'em. Doszli w końcu, do jakiegoś pokoju.

- O witam, nasza Annie. Szybko przyjechaliście. - Powiedział, całkiem obcy jej facet. Nie wiedziała, skąd zna jej imię, lecz wydawał się być miły. - Od dzisiaj jestem twoim dyrektorem. Jak już wiesz, będziesz uczyła się magii. Od twoich umiejętności zależy, kiedy dostaniesz różdżkę i takie tam inne pierdoły, m.in. dokumenty. Przez najbliższy czas, od dzisiaj, będziesz dzieliła swój pokój, mieszkanie..Nie wiem jak to nazwać, z Alexem. Chłopak ma 14 lat jak Ty, bardzo miły i uprzejmy, lecz jednak gdy będziesz chciała zmienić lokatora, po prostu daj mi znać. Chcę Ci zaoferować jak największą wygodę. Ken zaprowadzi Cię do Alexa. Do zobaczenia. - Wyszli i powędrowali do przyszłego domu dziewczyny. Fakt, Annie nie spotkała jeszcze takiego człowieka który mówił by tyle i tak szybko. Rozbawiło ją to.

*Puk puk*

- Proszę wejść. - Annie usłyszała męski ale słodki głos. Zainteresował ją. - Cześć Ken. A Ty...jesteś zapewne Annie, mam rację?

- Tak. Miło mi Cię poznać. Nasuwa mi się tylko jedno pytanie..Skąd wy wszyscy znacie moje imię? - Zaśmiała się.

- Dużo się tu o Tobie mówi. Ale to chyba powinien wytłumaczyć Ci Ken. Jesteś tu ważna, doceń to. Choćby przez to, że twój przyjazd doprowadził do tego, iż nie ma dzisiaj lekcji  - Annie patrzyła z niedowierzeniem na przystojnego Alexa. Ken za ten czas, zdążył się pożegnać i wyjść, stwierdził że nie chce przeszkadzać. Annie i Alex rozmawiali do godziny 12:00. Za ten czas zdążyli się zapoznać, opowiedzieć coś o sobie. O godzinie 12:30 był obiad. Stołówka była ogromna, byli na niej wszyscy. Dało się zauważyć że była podzielona dla uczniów, nauczycieli i jeszcze ważniejszych ludzi dla szkoły, w tym dyrektora. Jedzenie bardzo smakowało Annie, było zdrowe, w dużych porcjach. Właśnie takie, jakie dziewczyna zawsze jadła w domu. Odpowiadało jej to, jednak dziwne było, że nikt nie mógł odejść od stołu, dopóki wszyscy nie zjedli, trzeba było czekać na wszystkich. Po obiedzie, Ken wziął Annie na bok.

- Kochana, chciałbym Ci teraz wszystko wytłumaczyć. To, co mówiła Ci mama. Że masz moc i to, co mówił Ci Alex. Jak bardzo jesteś dla nas ważna. Bo widzisz...Ta szkoła działa od 250 lat. Ciągle są nowi uczniowie i opiekunowie. Każdy miał i ma powód, by tu być. Były różne talenty, moce i dary. Niektórzy posiadali umiejętność przepowiedzenia przyszłości, lecz nigdy w historii tej szkoły, nie przepowiedzono ucznia, do teraz. Daryl, którego już tu z nami nie ma, miał właśnie ten dar przepowiadania przyszłości. Przepowiedział nam właśnie Ciebie, jako wielką czarodziejkę, obronę i ratunek dla nas. Widział twoje umiejętności, powiadomił nas dopiero 3 miesiące temu i sprowadziliśmy Cię tu jak najszybciej się dało. Jak wiesz, są tu uczniowie od 6 do 20 roku życia. Ty masz już 14, więc trochę żałujemy że tak późno do nas dotarłaś, ale cieszymy się że jesteś akurat u nas, a nie w innej szkole magii, która jest wrogiem. Z resztą jak każda..Nie potrafię opisać jak niezwykłą masz moc, ale powinnaś o tym wiedzieć. Są organizowane turnieje, zawody, walki, bitwy pomiędzy szkołami magii. Będziesz na nich królową, jeszcze Ci wszystko wytłumaczymy. Taka osoba jak Ty, zdaża się raz na sto lat. Zostałaś wybrana...No..To by było..Na tyle. Leć do góry, bo na Ciebie czekają. - Dziewczyna nie potrafiła uwierzyć w słowa Ken'ego. Szła powoli na górne piętro z otwartą buzią, ze zdziwienia. Zastanawiała się czy chce być właśnie tą wybraną, czy zasługuje i czy przypadkiem nie pomylono jej z kimś?

- Oo, Annie. Tu jesteś. Dzisiaj jest jedyny dzień wolny od wszystkiego. Nie traćmy okazji, chciałbym Cię zapoznać z innymi. To Danne, Carlos, Ellie, Juliett, Logan, Jame i Jack.

- Na pewno zapamiętam wszystkie imiona. - Zaśmiała się, ale w głowie ciągle miała rozmowę z opiekunem. - Lecz i tak miło was poznać. - Wszyscy weszli do pokoju Annie i Alexa. Rozmawiali ze sobą tak, jakby się znali od 10 lat. Mogli pogadać o wszystkim i niczym, dogadywali się doskonale, dziewczyna znalazła nowych przyjaciół. Niestety dobrą zabawę przerwał im jakiś chłopak, który po prostu wparował im do pokoju. Kiedy go Annie ujrzała, przeszły ją dreszcze. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany brunet. Patrząc w jego oczy, myślała że się rozpłynie.

- Cześć wszystkim, sorry że przeszkadzam.. Miałem przyjść po Juliett no i jestem. Chodź mała, obiecałem że Cię zabiorę na spacer. - Annie pomyślała że to jego dziewczyna, nagle zrobiło jej się smutno..Wymienili się ciepłym uśmiechem, ale dla zauroczonej dziewczyny to było o wiele za mało. Jego uwagę przykłuła Annie, lecz nie zauważyła tego. Wyszli z pokoju.

- Kto to był?

- Saymon.

Annie przytakneła i spuściła głowę w dół.

- Wiecie co, jestem zmęczona.

- Racja, czas szybko nam zleciał ale jest dopiero 17:30!

- Źle się czuję i jestem zmęczona. Naprawdę chcę się położyć. Jutro szkoła, trzeba wstać przed 6:00. Dobranoc. - Wcale nie była zmęczona, przejeła się Saymonem. Zepsuł jej końcówkę dnia..

WybranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz