(A/n Chciałabym na wstępie zaznaczyć, że jest to moja pierwsza książka i przepraszam za błędy, jeśli jakieś się znajdą. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i zostaniecie ze mną na dłużej. A teraz życzę miłego czytania!)
Miłość. Ciężkie i mało zrozumiane dla ludzi uczucie, która pojawia się znikąd. Zakochujemy się wiele razy czy to w znajomych, czy aktorach, piosenkarzach, ale nie zawsze we właściwych osobach. Boimy się do tego przyznać, boimy się wyśmiania i odrzucenia przez tą ważną dla nas osobę. Czy warto jej pokazać, co tak naprawdę do niej czujemy? A może lepiej to przesiedzieć w ciszy?
***
Czarnowłosy siedemnastolatek wygodnie siedział w stosie puchatych poduszek znajdujących się na niewielkim balkonie. Okryty dużym kocem wpatrywał się w małe, jasne punkciki na ciemnym niebie. Noc pełna gwiazd była ulubioną porą dnia Taehyunga, który po długim wysiłku mógł nareszcie odpocząć i przenieść się do swojego świata, do którego nikt nie miał dostępu. Był początek grudnia. Lekki, zimny wiatr muskał jego zaczerwienione już od mrozu policzki, a z oczu spływała pojedyncze słone łzy. To był ten czas, kiedy nie bał się pokazać swoich uczuć, nawet jeśli obiecał swojej mamie już nigdy nie płakać. Jednak choć najmniejsze wspomnienie związane z jej udziałem burzyło w nim tysiące emocji, to i tak starał się być silnym. Każdego wieczoru po prostu siadał na tym samym miejscu i patrzył w górę wyobrażając sobie to, co było sześć lat temu. I mimo że minęło od tamtego wydarzenia dość sporo czasu, to on i tak pamiętał każdą sekundę, kiedy był szczęśliwy u boku matki. Pamiętał każdy jej ruch i każde wypowiedziane słowo kobiety, która była najważniejszą osobą w jego życiu.
Sobotnia noc mijała zastępując ją nowym porankiem, co oznaczało dla Taehyunga tylko jedno. Znowu będzie upokarzany, wyzywany na środku ulicy czy nawet w domu przez własnego ojca. Bowiem dla czarnowłosego każdy dzień to była jedna, wielka walka ze światem, który nie pozwalał mu na zaczerpnięcie choćby trochę szczęścia. Chłopakowi już ciężko było zliczyć ile razy został popchnięty, nazwany nieudacznikiem czy śmierdzącą kupą gówna. Nie rozumiał, dlaczego to akurat on musiał się z tym spotykać. Może i posiadał dużej ilości pieniędzy na swoim koncie, chodził kilka dni w tych samych ubraniach, a jego włosy nie zawsze prezentowały się pięknie, ale za to miał ogromne i złote serce, którym mógł obdarzyć każdego. Szkoda tylko, że nikt nie potrafił tego zauważyć.
Wszedł do swojego pokoju zabierając ze sobą koc, który od razu położył na łóżku. Zamknął balkon i zasłonił lekko szarawą firankę. Popatrzył na niewielki zegarek na szafce nocnej, który wskazywał godzinę czwartą czterdzieści. Westchnął cicho następnie siadając na materacu i biorąc jedną z pierwszych, lepszych książek do ręki. Nie, nie były to żadne opowiadania o ciekawych przygodach, a podręcznik od biologii, który znał już na pamięć. Taehyung był nastolatkiem, który uwielbiał się uczyć rzeczy tych, które go interesują, a zwierzęta i weterynaria to właśnie to, co chciał robić od małego. Dlatego też wszystkie możliwe przerwy przesiadywał w szkolnej bibliotece, szukając nowych książek o różnych gatunkach zwierząt, gospodarstwach hodowlanych czy anatomii. A że do takich miejsc rzadko przychodzą inni uczniowie, to mógł się spokojnie zrelaksować przyswajając kolejne, ciekawe wiadomości.
Z kolejną kartką jego powieki robiły się coraz cięższe i nawet sam nie wiedział kiedy usnął.