(A/n Na wstępie chciałabym dodać, że następne rozdziały będą dłuższe i postaram się, żeby liczyły minimum tysiąc słów. Po prostu uznałam, że dwa pierwsze będą takim wprowadzeniem jak mniej więcej wygląda każdy dzień Taehyunga, dlatego są one krótsze. A teraz zapraszam do czytania!)
Obudzony przez dźwięk stłuczonego szkła, Taehyung zmuszony był wstać z średnio wygodnego łóżka, gdyż dobrze wiedział co się stało. Było jeszcze przed dziewiątą, a to oznaczało, że na spokojnie mógł się ogarnąć, nim wyruszy w krótką przechadzkę do pobliskiego sklepiku otwartego codziennie.Szybkim krokiem udał się do kuchni, gdzie zastał, jak zwykle, nietrzeźwego ojca, który ledwo trzymał się na własnych nogach. Niechętnie popatrzył w stronę mężczyzny podpierającego blat kuchenny, a następnie przeniósł wzrok na rozbitą butelkę po jakimś najtańszym trunku. Od razu przykucnął przy szkle i zaczął je żwawo zbierać, a mniejsze kawałki zamiótł starą miotłą, która powoli zaczynała się sypać. I po chwili została już niewielka ilość resztki zawartości butelki, z którą nastolatek równie szybko się uwinął. Nic nie mówiąc po prostu opuścił kuchnie nie chcąc wdawać się w żadne rozmowy z pijanym ojcem.
***
Droga do sklepiku zajęła mu nie więcej niż dziesięć minut i zapewne znalazł by się w nim wcześniej, gdyby nie śliski chodnik. Wszedł do niewielkiego budynku witając się z jego właścicielem, który posłał mu ciepły uśmiech, Tak, pan Choi był jedną z niewielu osób, które darzyły czarnowłosego sympatią. Taehyung zaczął rozglądać się za potrzebnymi artykułami i gdy w końcu odnalazł to, czego szukał podszedł do stanowiska kasjera jeszcze raz się z nim witając. I och, jak mu było niezręcznie, gdy na cały sklep zaburczało mu w brzuchu przypominając sobie, że nie jadł jeszcze śniadania. A staruszek tylko się zaśmiał wręczając mu kilka świeżych bułeczek drożdżowych, które kilka godzin temu sam upiekł.
- Dziękuję panu bardzo, ale nie mogę tego przyjąć - rzekł odsuwając od siebie siatkę z wypiekami.
- Ależ oczywiście, że możesz. Sam wszystkiego nie zjem, a Ty jesteś głodny. Po za tym to tylko sześć małych bułeczek - odpowiedział mężczyzna, a widząc, że Taehyung ponownie wyciąga portfel od razu dodał, że żadnych pieniędzy od niego nie przyjmie, dlatego też Kim szczerze podziękował i wrócił do siebie.
Siedemnastolatek był ogromnie wdzięczny i gdy usiadł na łóżku zaczął rozmyślać co mógłby zrobić dla staruszka jako podziękowania. Może mógłby go od czasu do czasu wyręczyć, żeby ten mógł odpocząć na zapleczu lub sprzątać i układać na półkach towar. Albo pomóc mu w obowiązkach domowych. Na pewno sprzedawca by się ucieszył, gdyby miał dodatkową parę rąk do ogarnięcia tego wszystkiego. Dlatego też zabrał się za zapisywanie każdego pomysłu, że aż zapomniał o zrobionych kilka minut temu zakupach, które miał przynieść do ojca. I gdyby nie krzyk z pokoju mężczyzny to pewnie zapomniałby o nich na dobre.
Taehyung już wiedział, że na jego ciele zagoszczą nowe siniaki.
I tak o to wrócił do swojego pokoju ze łzami w oczach i sinymi ranami w niektórych miejscach na ciele. Nie była to dla niego żadna nowość i choć się już do tego przyzwyczaił, to i tak zawsze chciało mu się płakać. Jedynym czego teraz potrzebował to sen, długi sen, z którego najchętniej by się już nie budził. Położył się obolały na łóżku, tłumiąc płacz jednym z jaśków, które towarzyszyły mu od najmłodszych lat i przypominały o czasach, kiedy był szczęśliwy, kiedy był szczęśliwym chłopcem u boku matki.
***
Siedział na huśtawce spokojnie się odpychając. Promienie słońca oświetlały grządki z tulipanami, które były ulubionymi kwiatami matki Taehyunga. Rozglądał się po ogrodzie, w którym nie dało się nic znaleźć prócz dużej ilości różnych roślin. Róże, żonkile, dalie, hortensje i oczywiście tulipany.
Nagle zapadająca noc, światła samochodu i dobrze mu znany kobiecy krzyk, który wybudził go z koszmaru. Koszmaru, który kilka lat temu się wydarzył.