CHAPTER I

859 66 12
                                    


Madeline's POV

- Madeline Garcia - podkreślił szarmancko mężczyzna następnie cicho się śmiejąc - brzmi niesamowicie charakterystycznie

- Na pewno nie tak charakterystycznie jak Timothée Chalamet - nadałam nacisk na imię oraz nazwisko ze specjalnym akcentem, którego używałam tylko wobec bruneta

- Co ty wygadujesz Madeline - spojrzał na mnie tym samym zatrzymując się na środku jednej z dróg Nowego Jorku. Tłoczność tego miejsca spowodowała, że musiałam się przecisnąć przez kilkanaście osób by znów znaleźć się przy mężczyźnie

- Przecież wiesz, że żartuje - upiłam szybko kawy, którą wspólnie dziś zakupiliśmy

- Ale mnie to już przestaje bawić - niezbyt rozumiałam

- Co masz na myśli?

- Mam wrażenie, że strasznie się nie doceniasz. Nie traktuje cię jak osoby, która tylko wykonuje swoją pracę - opuścił lekko głowę w dół by nadać swojemu spojrzeniu powagi sytuacji ale ja nie mogłam odpuścić tej sytuacji. Wyglądał niesamowicie dobrze i tajemniczo przez co zamiast kubka w dłoniach trzymałam swój aparat, który wcześniej był przewieszony przez moje ramię. Wykonując pare dobrych klatek aparat znów został przewieszony, a ja znalazłam się bliżej bruneta - o tym właśnie mówię - wskazał na moją osobę dłonią - obserwuje twoje zachowanie odkąd tylko zaczęłaś pracować ze mną. Niczego się nie boisz, w każdym momencie, nawet jak ten, potrafisz wydobyć piękno i uwiecznić. Nie powiesz tego na głos i może nawet brak docenienia nie przeszedł ci przez myśl ale niektóre twoje zachowania albo słowa na to wskazują

- Timothée - zaczęłam z przyjaznym uśmiechem ale tylko on widniał i wyrażał przez dłuższą chwile jakąkolwiek emocje bo tak naprawdę nie wiedziałam co mogę odpowiedzieć w sposób taki by ujarzmić jego zapał w tym temacie

- To jest jeden z tych momentów Garcia - uniósł brew ale postanowiłam mu przerwać

- Kontynuujmy dalszą drogę, na czas musimy być w studio - kiwnęłam głową i nie czekając na odpowiedź zaczęłam iść. Chalamet nie protestował i kilkoma długimi krokami dogonił mnie. Nie pracowałam z nim najdłużej, tak naprawdę ze wszystkich osobistości, z którymi mam fotograficzną styczność pracuje najkrócej. To właśnie z nim jednak miałam kontakt, którego inni nie mogli bądź nie chcieli wcielić w życie. Nigdy nie nalegałam, to była praca. Do dziś jednak pamiętam gdy poinformowano mnie o pracy z Timothée oraz jego szeroki uśmiech gdy odwiedził mnie w studio. Natychmiast również zapewnił mnie, że chce utrzymywać ze mną kontakt bo nie może wyjść z podziwu portfolio, które posiadam. Posiadam wady jak każdy człowiek na świecie ale jedną z nich jest szybkie przywiązywanie emocjonalne do drugiego człowieka, który okazuje mi piękno psychiczne jak i to wizualne. Zawsze musiałam mieć to czego chciałam i nie było odmowy. Jest to dobra cecha w fotografii ale czy w życiu codziennym i przede wszystkim miłosnym? Chalamet potrafił zadzwonić do mnie wczesnym południem by uprzedzić, że zawita do mnie z kawą i bajglami. Dla niego wciąż mogłam być w łóżku. To było dla mnie piękne zachowanie przez co coraz bardziej chciałam mieć go w swoim życiu. Chciałam z tym walczyć, pierwszy raz w takiej sytuacji bo brunet wyróżniał się na tle innych przez co jeszcze mocniej chciałam go złapać w swoje sidła. Przegrałam jednak walkę z każdym jego miłym słowem czy jego odwiedzinami. Jeszcze mocniej wykazywałam klęskę gdy ten podkreślał jak mocno chcę ze mną utrzymywać kontakt i gdy będzie musiał przylecieć z drugiego końca świata to to zrobi dla mnie. Sęk w tym, że pierwszy raz nie potrafiłam wyczuć intencji mężczyzny. Był bardzo mylny choć pierwsza lepsza kobieta zapytana na ulicy powiedziałaby mi, że chce przyjaźni na zawsze. Przyjaźń? Nie dla mnie. Muszę go zdobyć.

the beguiled actor // timotheè chalametOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz