Rozdział 7

651 51 23
                                    

– Matteo? – w moim głosie słychać było niedowierzanie.

Czy ja już wariowałam?

Przyglądnęłam się mężczyźnie, który stał kilkanaście kroków ode mnie. Ręce miał wsunięte w kieszenie spodni, a włosy potargane przez wiatr. Myślałam, że mam zwidy, więc zamrugałam kilkukrotnie, ale widok nie zniknął. On tam rzeczywiście stał i patrzył się na mnie.

Cofnęłam się o krok, tym samym wpadając na drzewo. Byłam zaskoczona, spanikowana oraz wściekła. Nie wierzę, że Mauricio go tu zwabił. Czy on naprawdę chciał pogorszyć sprawę między nami?

– Zaskoczona? – uniósł jedną brew do góry. Przełknęłam ślinę i rzuciłam okiem w stronę drzwi, chcąc się upewnić, że nikt nas nie widzi.

Oczywiście, że tak!

– Skłamię, jeśli powiem, że nie. – odpowiedziałam.

Odepchnęłam się od drzewa i wyprostowałam sukienkę na sobie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jeśli kiedykolwiek planowałam nasze spotkanie oraz moje przeprosiny, to nie w ten sposób. – Mauricio ci przekazał, mam rozumieć?

– Wspomniał, że się widział z tobą. – mruknął. Czułam, że napięcie między nami wzrasta i wcale mi się to nie podobało.

– Dlatego tu jesteś?

Z jego ust wydobyło się parsknięcie.

Nigdy bym tu nie przyjechał tylko z twojego powodu. Chciałem odwiedzić Mauricio. – oznajmił. – I kupić wino.

– Akurat dzisiaj, huh? – skrzyżowałam ręce na piersi. Od kiedy on jest taki arogancki?

– A co? Bałaś się konfrontacji ze mną? – zrobił krok do przodu. – I się nie dziwię. Gdybym był tchórzem, też zapewne bym się bał.

– Słucham? – uniosłam jedną brew. Okej, hola, hola. Rozumiem, że był zły na mnie, ale mógłby darować sobie takie teksty.

– Dobrze usłyszałaś.

– Ach, czyli rozumiem, że teraz próbujemy grać zimnego drania, którego nic nie obchodzi? – uśmiechnęłam się sztucznie. – Poza tym, nie muszę się z niczego tłumaczyć.

– Oczywiście, najlepiej ucieknij jeszcze jeden raz.

Zacisnęłam mocno szczękę i w jeden sekundzie znalazłam się tuż przy nim. Pchnęłam go najmocniej, jak tylko mogłam, ale nie wiele to dało.

– Nie dotykaj mnie! – podniósł głos, cofając się. – Zwariowałaś?!

– Specjalnie tu przyjechałeś, aby mnie zdenerwować! – wykrzyknęłam. – Wiem, że o to ci chodziło!

– Zrozum to, że cały świat nie kręci się wokół ciebie. – wysyczał w moją stronę. Spojrzałam w jego oczy, które w tamtym momencie wydawały się kompletnie puste.

– Rozumiem, że chcesz teraz odegrać się na mnie, tak?

– Nie jesteś na tyle warta, abym tracił czas na ciebie. – obrzucił mnie krzywym spojrzeniem.

𝐍𝐈𝐄 𝐏𝐎𝐙𝐖Ó𝐋 𝐌𝐈 𝐎𝐃𝐄𝐉ŚĆ ─ 𝐥𝐮𝐭𝐭𝐞𝐨 [𝟐]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz