- Oh cześć, to ty jesteś pewnie Roseline. Nazywam się Ethan Aglart. -
Pierwszy raz w życiu widzę tego człowieka, a już wie jak mam na imię. To pewnie jemu Erwin powierzył szkolenie mnie. Narazie razem z generałem ukrywamy nasze spokrewnienie, nikt z tąd oprócz naszej dwójki o niczym nie wie.
- Tak to ja. Roseline Dok. - uśmiechnęłam się przyjaźnie i uścisnęłam z mężczyzną rękę
Wysoki, przystojny blondyn, z lekkim zarostem z przyjaznym uśmiechem na twarzy, chyba lepiej trafić nie mogłam? Podejrzewałam, że trafi mi się jakaś zrzędliwa babcia, która będzie krytykować wszystko co robię, a narazie zapowiada się całkiem nieźle.
- Erwin... To znaczy generał Smith. - podrapał się po karku -
- Rozmawiając ze sobą możemy nazywać go po imieniu. - uśmiechnęłam się
Pewnie obawiał się, że wygadam Erwinowi, że nazywa go "bez szacunku". Większość korpusu i tak rozmawia między sobą o nim nazywając go po imieniu czy też wielką brwią.
- Ahhh dobrze, ostatnio ciągle spotykam na swojej drodze jakiś jego "fanów", którzy uważają, że grzechem jest mówić do niego po imieniu, nie będąc z nim w bliższych relacjach. - westchnął - Ale przejdźmy do konkretów. Smith przydzielił mi ciebie jako asystentkę i przy okazji mam przypomnieć ci parę rzeczy z zakresu medycyny i przybliżyć jak wygląda pomoc lekarska na wyprawach jak i tutaj w bazie. -
Ostatnie dni mijają mi bardzo przyjemnie. Ethan okazał się być bardzo miłą, zabawną i towarzyską osobą. Złapaliśmy dobry kontakt. Codziennie przychodzę do jego gabinetu, czasem mu pomagam, jednak zwykle po prostu sprzątam po zabiegach i przygotowuje karty pacjentów. Przedstawił mi na czym polega pomoc lekarska w tym korpusie. Jak najskuteczniej zatamować silny krwotok, do którego często dochodzi u żołnierzy na wyprawach, po starciu z tytanami, jak zszyć ranę po ugryzieniu przez te paskudstwa, a także jak postępować w przypadku stracenia kończyny. Wiele z tych rzeczy nie było mi obce, jednak odświeżenie pamięci zawsze się przydaje.
Przez moje ciągłe przebywanie w skrzydle szpitalnym dawno nie widziałam tego pedanta- Levia. Brakuje mi trochę jego gburowatości. Chciałam mu pomóc w nawiązaniu kontaktu z innymi ludźmi i zdobyć z nim lepsze relacje, ale wyszło jak zwykle...
Skończyłam pracę na dziś. Nie jestem za specjalnie zmęczona, zmieniałam tylko opatrunki zwiadowcom z urazami po ostatniej wyprawie. Może spytam się gbura czy nie chciałby wyjść na spacer?
Pukam już 3 raz do jego drzwi, może po prostu go nie ma? Dobra, fałszywy alarm- słyszę kroki za drzwiami. Klamka się przekręca. Zmierzył mnie niechętnym wzrokiem.
- Też się cieszę, że cię widzę. - uśmiechnęłam się - Mam ochotę się przejść. Może wyjdziesz ze mną na spacer?
- Idź z tym twoim lekarzem. - prychnął
- O co ci chodzi? - zmrużyłam oczy
- Serio myślisz, że stanie się pielęgniarką w naszym korpusie coś zmieni? Śmieszna jesteś. Nadal jesteś paskudnym żandarmem, dla którego liczy się tylko własne bezpieczeństwo. Nie wiem po co Neil wysłał tutaj kreta i czego masz się dowiedzieć, ale Erwin prędzej czy później się pewnie o wszystkim dowie. - powiedział patrząc na mnie z góry
- Myślisz, że mnie przejrzałeś co? - zaśmiałam się podchodząc bliżej - Totalnie nie wiesz o co w tym wszystkim chodzi kochany. Nie wysłał mnie tu Neil, pewnie podejrzewa że tutaj teraz jestem, ale nie mam z nim kontaktu. Niby masz doświadczenie jako kryminalista i powinieneś już dawno wywęszyć co tu się dzieje, ale serio jesteś słaby. -
Zaśmiałam się mu w twarz. Mam dość, że stawia mnie w złym świetle tylko dlatego czy należę do żandarmerii. Wiem jaki ten korpus jest pojebany i jak złą mamy opinię, jednak to nie znaczy, że każdy żandarm z osobna taki jest. Chciałam być miła, ale ten kurdupel zaczyna mnie denerwować.
- Słaby? - prychnął - Okej, do końca tygodnia dowiem się o tobie wszystkiego, ale dzisiaj sprawdzimy twoją marną kondycję żandarma, skoro tak bardzo chciałaś wyjść. -
- Mów jaśniej. -
- Idziemy pobiegać, ten kto padnie pierwszy robi kolację. -
- Okej, chętnie zjadłabym dzisiaj pieczone ziemniaki. - uśmiechnęłam się
- Nie bądź taka pewna wygranej. -
CZYTASZ
Green Unicorn
FanfictionLevi Ackermann Fanfiction Ile w moim życiu jest prawdą, a ile kłamstwem? Żandarm i zwiadowca, trudno o przyjaźń między tymi dwoma korpusami, a co dopiero miłość. Jednak chcę ci pokazać, że pomimo zielonego jednorożca na moich plecach jestem takim sa...