⠀╰─ #page ⓶;horizon。

240 44 21
                                    

Gdy tylko jego stopa przekracza próg korytarza, opuszczając ciasnawą łazienkę, uśmiech momentalnie blednie, a samego Sana zaczynają dopadać wątpliwości. Nietypowość tej sytuacji w całej swojej okazałości dociera do niego ze zdwojoną siłą. Wystarczy, że wpisze kilka słów w swojego smartfona, a Onet zrzuca na niego sześć tłustych akapitów dotyczących postępowania w przypadku wychłodzenia organizmu, z czego lektura co drugiego napełnia Sana niepokojem i rosnącą świadomością o lekkomyślności swoich ubiegłych działań. Ostatecznie, dobrnąwszy do kończącego artykuł zdania, decyduje się – jak również rekomenduje owa publikacja – na zaparzenie "poszkodowanemu" herbaty.

Podąża do kuchni, gdzie w rękę chwyta czajnik i napełniwszy go wodą, stawia na gazie. Ponownie sięga po swój telefon. Początkowo chce wykręcić numer na policję. Nie daje rady – zrobi to, gdy tylko pozbędzie się współczucia względem nastolatka wywołanego jego aktualnie wątpliwym stanem. Zamiast tego dzwoni do jedynej zaufanej mu osoby. Trzy głuche sygnały, a przy czwartym za słuchawką da się usłyszeć "Halo? San-oppa?" – zawsze zwraca się do niego w ten sposób, gdy czuje, że coś jest nie tak. Jakby chciała uspokoić mężczyznę, przypominając mu, że jego "młodsza siostra" jest przy nim. Szkoda tylko, że on nie postrzega jej jako siostry. Spogląda na godzinę. 02:16. Rozłącza się. Dobrze wie, że jej nie obudził – w piątki dziewczyna pracuje na nocną zmianę. Problem był raczej w tym, co mógłby jej powiedzieć, a właściwie – czego nie mógł. Bo gdyby chciał poprosić o pomoc, musiałby wpierw uświadomić ją o zaistniałej sytuacji. "Jakiś nastolatek wprosił mi się do domu, stracił przytomność, a teraz siedzi sobie pod prysznicem ledwo kontaktując." nie brzmi zbyt dobrze.

Chłopak jest gdzieś na pograniczu świadomości, gdy obserwuje jak mężczyzna opuszcza pomieszczenie, aby po (zdecydowanie zbyt długiej) chwili wrócić nie tylko z suchymi ubraniami, ale także gorącą osłodzoną herbatą. Odkłada ubrania na deskę klozetową, a kubek stawia obok chłopaka. Do Wooyounga dociera także przyjemny głos mężczyzny w formie pięciosekundowej sentencji zakończonej akcentem, mogącym wskazywać na obecność pytajnika, niestety – nie w parze z sensem wypowiedzi. Podnosi wzrok, próbując zrozumieć, o co właśnie jest pytany, ale słowa uciekają mu z głowy, szybciej niż do niej trafiają. Chciałby teraz naprawdę dużo powiedzieć i zadać sporo pytań mężczyźnie, który stoi nad nim z nieokreślonym wyrazem twarzy i podniesioną w pytaniu brwią. Gdyby tylko był w pełni świadomości, spytałby czemu leży pod prysznicen i jest mu tak straszliwie zimno. Czy znowu się upił do nieprzytomności i niefart chciał, że zezgonował akurat tutaj? Ale jedyne, o czym jest w stanie myśleć to...

– Mogę pójść spać? – mamrocze cicho Wooyoung.

...sen. Przecież reszta może poczekać. Mężczyzna tupie przez chwilę nogą, jakby w śmiesznym nerwowym tiku. Zastanawia się pewnie.

– Możesz, ale nie tu. Przebierzesz się... sam? – Wooyoung naprawdę skupia się, aby wyłapać każde słowo ulatujące z ust mężczyzny i – o dziwo – tym razem mu się udaje.

W głowie mu szumi, nie jest nawet pewny, czy da radę utrzymać się na nogach, ale jeśli dzięki temu będzie mógł iść spać, jest gotowy to zrobić. Kiwa głową z nieznacznym uśmiechem. Mężczyzna pomaga mu wstać i opuszcza łazienkę.

Raz, dwa, trzy i pół – tyle dokładnie sekund mija, zanim po łazience rozchodzi się głuche plaśnięcie.

Przebrany osobiście przez Sana i zaniesiony do łóżka chłopiec, nie potrzebuje specjalnego zaproszenia, aby czym prędzej pogrążyć się w śnie.

Budzą się obok siebie. San pierwszy, chwilę przygląda się śpiącemu nastolatkowi. Gdy i ten otwiera oczy, mężczyzna nie waha się długo przed zadaniem tak bardzo nurtującego go pytania.

– Dzień dobry. Dowiem się w końcu, kim ty do cholery jesteś?

Chłopak przeciąga się leniwie, skanując wzrokiem pokój, by po chwili znów powrócić do twarzy mężczyzny. Zdecydowanie mu się nie spieszy z odpowiedzią.

– Jung Wooyoung. Ale możesz mi mówić Woo – jego uśmiech w tej sytuacji jest nieco dezorientujący. San nie wie i chyba woli nie wiedzieć, co w tym momencie chodzi mu po głowie.

– Brzmi głupio, będę się do ciebie zwracał pełnym imieniem. Jak znalazłeś się w moim domu?

Wooyoung spogląda się na niego, jak na idiotę, ale San pozostaje niewzruszony, jasno dając mu do zrozumienia, że naprawdę oczekuje odpowiedzi na to pytanie.

– Ja pierdole... Myślisz, że pamiętam?

– Dzwonię po policję.

Nim Wooyoung zdąży jakoś zaprotestować, przerywa im dzwonek do drzwi. San zaciska powieki i uśmiecha się przez ból. Doskonale wie, kto do niego przyszedł i skłamałby, mówiąc, że się tego nie spodziewał. Przecież telefon w środku nocy nie mógłby pozostać bez odpowiedzi. Czym prędzej wyskakuje z łóżka, aby przebrać się w normalne ubrania. Chłopak nie liczy jakoś szczególnie na wyjaśnienia – od kiedy się tutaj znalazł, nie otrzymał ani jednego. Po prostu wpatruje się w umięśnioną klatkę mężczyzny, gdy ten zmienia koszulkę. Przygryza delikatnie wargę, ale nie odwraca wzroku.

– Robimy tak – słowa starszego, wyrywają go z transu – Ja nie dzwonię po policję, ale ty wzamian wyświadczysz mi jedną, malutką przysługę i na chwilę się zamkniesz.

Wooyoung uśmiecha się z satysfakcją, gdy uświadamia sobie, że teraz to on rozdaje karty. Gdy tylko, mężczyzna otwiera drzwi, chłopak wytęża słuch, próbując wysłyszeć, o czym rozmawiają. Na pewno jest to dziewczyna. Wygląda na to, że się o niego martwi, strofuje i z przejęciem wypowiada jego imię. Na to tylko Wooyoung czekał, aby móc rozpocząć swoje przedstawienie. Zdecydowanym ruchem naciska klamkę, aby chwilę później znaleźć się w salonie.

– Już wstałeś? – przeciąga się, aby nadać całej grze nieco realizmu. Udaje również, że na jego twarz wstępuje zdziwienie, gdy spogląda na dziewczynę, jakby dopiero co zauważył obecność osoby trzeciej – Nie mówiłeś, że będziemy mieć gości, San.

Kątem oka spogląda na mężczyznę i uśmiecha się z satysfakcją. Już wie, że będzie miał przejebane.

▇ M I S T ❦   「woosan」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz