- Pamiętaj Ruth, nie ważne gdzie zostaniesz przydzielona, zawsze będziemy cię kochać. - Powiedziała delikatnie ciotka Josephine. Uśmiechnęła się chcąc dodać mi otuchy przed tak ważnym dla mnie dniem. Moje myśli jednak wyrażały tylko zwątpienie w słowa ciotki.
Nie pasowałam do rodziny, oczywiście próbowałam się przystosować, ale nie potrafiłam. Bałam się, że przydział zniszczy wszystko na co pracowałam. Całe zaufanie, miłe słowa i sympatia zniknął w jednym nie zależnym ode mnie momencie. Co jeśli nie trafię do Gryffindoru tak jak tego oczekuję ojciec? Prawdą niestety było, że ojciec, który stał za ciotką i sama Josephine nie dopuszczają nawet do siebie myśli, że mogę trafić do innego domu, a ja sama wiedziałam, że to byłby możliwy scenariusz. Mama może nie zmieniłaby do mnie nastawienia, ale ona nie żyje. Jako puchonka uważała, że jedynie czyny świadczą o człowieku, nie przydział, nie towarzystwo w jakim się obraca, nawet nie korzenie, ale czyny. Pamiętam jej opowieści o Hogwarcie, o głównych cechach poszczególnych domów, nie pasuje do Gryffindoru, a przynajmniej tak mi się wydaję.
- Pospiesz się Ruth, zaraz odjedzie pociąg. - Powiedział wyraźnie dumny ojciec. Uśmiechnęłam się krzywo, ale posłusznie weszłam do przepełnionego uczniami pociągu. Moim celem teraz było znalezienie pustego przedziału. Przeszłam do najbardziej oddalonej części pociągu, i zapukałam do ostatniego pomieszczenia.
- Proszę. - Powiedział jakiś chłopiec w moim wieku. Lekko niepewnie weszłam do przedziału.
- Mogę się dosiąść? - Zapytałam trochę zdenerwowanym głosem.
- Dobrze. - Powiedział tylko i wrócił do czytania książki, której wcześniej nie zauważyłam. Zamknęłam przedział siadając na przeciw mojego rówieśnika, chwilę później też pogrążyłam się w ponadprogramowej książce o transmutacji.
W przedziale jeszcze przez chwilę było cicho zanim siedzący przede mną brunet odłożył swoją książkę.
- Jestem Tom, a ty? - Powiedział cicho. Odłożyłam powoli książkę zaznaczając stronę, na której skończyłam.
- Ruth, Ruth Jaunty. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Wewnętrznie zdziwiłam się widząc w jego oczach zainteresowanie moją osobą. Nigdy nikt jakoś szczególnie się mną nie interesował.
- Urodziłaś się w rodzinie czarodziei? - Zapytał się nie kryjąc ciekawości. Pierwszą myślą jaka przyszła mi na myśl po jego słowach było, że pewnie jest mugolakiem. To by przynajmniej tłumaczyło jego zachowanie.
- Tak, ale jestem półkrwi. - Zobaczyłam w jego oczach niezrozumienie.
- W magicznym świecie istnieje coś takiego jak czystość krwi, czarodziej, którego oboje rodziców jest czarodziejami, a ich rodzice też mieli rodziców czarodziejów i tak dalej, jest nazywany czarodziejem czystej krwi, czarodziej, którego jeden z rodziców jest czarodziejem lub oboje jego rodziców są ludźmi magicznymi, ale jeden z nich miał rodziców, którzy nie byli magiczni to czarodziej półkrwi, są jeszcze tak zwane mugolaki, ich rodzice nie są magiczni. - Tłumaczyłam wszystko powoli, wiedziałam, że może to być nie do końca zrozumiałe, ale Tom wszystko zrozumiał, przynajmniej tak sądziłam.
- Opowiesz mi coś jeszcze? - Powiedział zaintrygowany, ja tylko skinęłam głową.
- Jasne, wiesz, że, istnieje ministerstwo magii? - Powiedziałam, uznałam, że powinien wiedzieć o takich kwestiach jak najwcześniej.
- I mugole o nim nie wiedzą, prawda? - Zapytał retorycznie wkładając w słowo "mugole" dużo jadu.
Skinęłam głową.
- Zajmuję się między innymi ukrywaniem naszego świata przed nimi, głupotą byłoby mówienie im o nim. - Powiedziałam coraz bardziej zaciekawiona jego osobą.
CZYTASZ
Jaunty | Tom Riddle
FanfictionKiedyś poznałam osobę, która dokonała wielu złych rzeczy i chodź próbowałam się uwolnić od niej, szybko zrozumiałam, że jest to strata czasu. I nie żałuję. Wydobyła ze mnie tą stronę mojej osobowości, którą hamowałam, bałam się niej. Pomógła mi pocz...