Rozdział 3

110 10 0
                                    

Aaron wepchnął księżniczkę do jej komnaty po czym wślizgnął się do niej sam. Był rozzłoszczony tym co chciała zrobić jego przyszła żona. Zamknął za sobą drzwi na klucz i odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna stała na środku pokoju z opuszczoną głową. Mogła się tylko domyślać co spotka ją po próbie ucieczki. Aaron ruszył wolnym krokiem w jej stronę. Jego spojrzenie wwiercało się w dziewczynę.

- Spójrz na mnie - powiedział rozgniewanym głosem, podchodząc do niej coraz to bliżej. - Powiedziałem żebyś na mnie spojrzała!

Dziewczyna posłusznie podniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Był na nią wściekły wiedziała to. Aaron uniósł prawą rękę i skierował ją w kierunku twarzy dziewczyny. Głowa Madison obróciła się w prawo. Poczuła ciepło rozchodzące się po lewym policzku i łzy, które zebrały jej się w oczach. Znów opuściła głowę nie chcąc patrzeć na księcia.

- Myślałaś, że ode mnie jest się tak łatwo uwolnić? - wysyczał jej tuż przy uchu. Dziewczynę przeszedł nieprzyjemny dreszcz wywołany strachem. - Nie jestem tak nierozważny jak twoja rodzina i w porównaniu do nich, dbam o swoją własność. Poinformuję twojego ojca jutro. Poproszę go abym to ja jako twój przyszły mąż mógł zadecydować o twojej karze.

- Nie jestem ani twoją własnością, ani niczyją inną - wykrztusiła z siebie dziewczyna w nagłym przypływie odwagi i spojrzała mu w oczy. Od razu tego pożałowała. Dostała kolejne uderzenie w lewy policzek. Tym razem z rozciętej od uderzenia wargi poleciała szkarłatna ciecz.

- Jak najbardziej jesteś - Aaron uśmiechnął się podle. Pochylił się znów w jej stronę i wyszeptał jej do ucha. - Tak na przyszłość pamiętaj, że do swojego narzeczonego masz zwracać się grzeczniej.

Odsunął się od niej o krok. Z jej oczu pociekły łzy. Aaron widząc to uśmiechną się podle.

- Kochanie nie płacz, to nie czas na ronienie łez. Ten moment nadejdzie dopiero gdy przekroczysz bramy królestwa Niflheim - podszedł do niej i wytarł łzy z jej policzków. - Do zobaczenia jutro.

Zrobił pół kroku w tył spoglądając na nią raz jeszcze po czym obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi. Od kluczył je i wyszedł.

Madison opadła bezsilnie na łóżko. Była wyczerpana i obolała. Wstała i udała się w stronę łaźni. Nalała do wanny wody po same brzegi. Zdjęła spodnie i białą bluzę poplamioną jej własną krwią. Weszła do wanny. Gorąca woda rozluźniła jej spięte mięśnie. Przymknęła powieki rozkoszując się tym przyjemnym ciepłem.

Po niespełna trzydziestu minutach, które upłynęły niezmiernie szybko, opuściła wannę. Wzięła miękki i delikatny w dotyku ręcznik, zawijając go wokół siebie.

Opuściła łaźnię udając się do garderoby po koszulę nocną. Wybrała granatową halkę, która sięgała jej do połowy ud. Miała wąskie ramiączka oraz koronkowe dodatki.

Madison podeszła do swojej toaletki, która znajdowała się po lewo od garderoby i usiadła na białym stołku. Zaczęła rozpuszczać włosy z upięcia. Spojrzała na swoją wargę. Była czerwona, lecz krew już się z niej nie sączyła.

Dziewczyna odeszła od toaletki udając się w stronę łóżka. Weszła szybko pod kołdrę i starała się jak najszybciej zasnąć, aby myśli znów jej nie pochłonęły. Po paru minutach oddała się w objęcia Morfeusza.

***

Obudziły ją promienie porannego słońca wpadające przez odsłonięte okna. To już dziś miała dostać karę za swoje sprawowanie. Wstała niechętnie i przeciągnęła się leniwie.

Ruszyła w stronę szafy. Przeglądała różne kreacje. Postanowiła ubrać bordową suknię, z rękawami opadającymi na ramiona i wiązanym gorsetem. Suknia ukazywała całe ramiona, obojczyki i trochę pleców. Dekolt miała dość głęboki. Wychodząc z garderoby razem z suknią w ręku usłyszała zamykane drzwi od swojej komnaty. Natychmiast odwróciła się w ich kierunku. Zobaczyła Aarona. Serce zaczęło tłuc się w jej klatce piersiowej. Bała się go. Bała się rzeczy, które może jej w każdej chwili zrobić. Jednak nie dała tego po sobie poznać.

- Witaj Madison - powiedział oschle, lustrując każdy centymetr jej ciała. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. - Przyszedłem cię obudzić, ale widzę, że już wstałaś.

- T...Tak - wychrypiała dziewczyna. Od rana z nikim nie rozmawiała. Gdy zauważyła jak książę się jej przygląda przypomniała sobie, że jest ubrana tylko w kusą koszulę nocną. Zakryła się więc suknią.

- Nie wstydź się - powiedział mężczyzna z chytrym uśmieszkiem na ustach.

- Nie wstydzę - odpowiedziała mu beznamiętnie kasztanowo włosa. Wymijając go i idąc w stronę łazienki.

Po pięciu minutach dziewczyna wyszła z łazienki. Aaron siedział na jej łóżku. Podeszła do niego i obróciła się do niego tyłem zbierając włosy z pleców.

- Zapniesz mi proszę suknię? - zapytała się go nieśmiało - Zawsze robiły to służki, ale dzisiaj żadna nie przyszła.

- Oczywiście - odpowiedział książę.

Złapał ją za talie i posadził stanowczo na swoich kolanach. Madison nie skomentowała zachowania mężczyzny, za bardzo się bała. Aaron zaczął zapinać zamek sukni. Gdy dojechał do końca zjechał rękami to talii dziewczyny, zaczął wiązać gorset. Zawiązał go dużo mocniej niż dziewczyna by tego chciała. Robił to z premedytacją. Dziewczyna zaczynała odczuwać już skutki mocno zaciśniętego gorsetu.

Gdy mężczyzna kończył zawiązywać ostatni węzeł szepnął jej do ucha:

- Chodźmy już na śniadanie.

Dziewczyna wstała pośpiesznie z jego kolan i jedynie przytaknęła. Gorset był tak mocno zawiązany, że ledwo mogła nabrać powietrza do płuc.

Aaron zaproponował jej ramię, które po chwili wahania przyjęła. Ruszyli w stronę wyjścia z jej komnaty. Wyszli na oświetlony porannym słońcem korytarz i udali się w stronę królewskiej jadalni.


**********

HJM

Play the Game | Loki Laufeyson [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz