podkom. Piotr Skarżyński
Puściłem drążek i sapnąłem głośno. Nie było nawet szóstej rano, więc na siłowni znajdowałem się sam – nie licząc oczywiście recepcjonistki. Wziąłem ręcznik z ławeczki i wytarłem nim kark, a następnie przewiesiłem go przez ramię i napiłem się wody prosto z butelki. Przyjemny chłód rozlał się po moim ciele. Potrzebowałem tego. Nie potrafiłem w nocy zasnąć. Czułem mrowienie na całym ciele. Instynkt podpowiadał mi, że miało się coś wydarzyć. Coś...
Rozdzwonił się mój telefon.
Podszedłem do okna i sięgnąłem ręką na parapet. Spojrzałem na wyświetlacz. Maciek. Serce mi przyspieszyło. Czułem adrenalinę rozpływającą się po moim ciele.
– Haker znowu się włamał – to były jego pierwsze słowa.
– Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest haker, a cracker, kurwa. – Westchnąłem. Z telefonem przy uchu ruszyłem w kierunku szatni. – Co tym razem?
– Baza danych biura podróży Flaming.
Wszedłem do szatni, po czym otworzyłem swoją szafkę. Przycisnąłem telefon ramieniem do ucha i nasypałem dwie miarki białka do shakera, a potem dolałem do niego wodę.
– Co sprawdzał? – zapytałem i jednocześnie zakręciłem shaker. Zacząłem nim poruszać w górę i w dół, żeby wymieszać białko z wodą.
– Jak zwykle adresy. Tym razem w Piekarach Śląskich.
Wzniosłem oczy ku niebu i przekląłem siarczyście. Kurwa. Jakiś czas temu był Chorzów.
O co mu, do diabła, chodzi?
– Wyślij mi...
– Masz już wszystko na skrzynce pocztowej – przerwał mi i chrząknął. – Czemu nazywasz go crackerem? Przecież jest nieszkodliwy.
Parsknąłem śmiechem i zamknąłem z trzaskiem szafkę.
– Maciek – westchnąłem – byłby nieszkodliwy, gdyby włamywał się tylko po to, żeby pokazać luki w zaporach. Nie robi tego. Wyciąga informacje. Chuj wie tak właściwie po co.
– Nie rozumiem, czemu się na niego uparłeś – wymamrotał i się rozłączył.
Nikt tego nie rozumiał. Nawet mojemu przełożonemu średnio się podobało, że oprócz zadania znalezienia dowodów na właściciela koncernu farmaceutycznego zajmowałem się jeszcze sprawą crackera. Cóż. Mój przełożony nie rozumiał, że ów cracker zostawiał po sobie ślady. Dokładnie takie same, jakie znaleźliśmy na serwerach drugiej firmy gościa, którego zamierzałem przyskrzynić.
Nie chciałem złapać crackera, żeby wsadzić go do pierdla, a po to, żeby wykorzystać jego wiedzę. Sam nie mogłem nikomu zlecić zhakowania baz danych, ale mogłem – gdybym tylko aresztował crackera – wykorzystać jego komputery i dyski jako dowody. Może nawet udałoby mi się go zaszantażować i ugrać z nim pomoc w zamian za puszczenie go wolno.
Wziąłem prysznic, a potem ubrałem się – standardowo – w ciemne dżinsy i czarną koszulę. Poprawiłem mankiety, w które wpiąłem spinki z moimi inicjałami, i przerzuciłem przez ramię torbę. Miałem jeszcze wilgotne włosy po kąpieli, ale na dworze było już wystarczająco ciepło, żeby szybko wyschły.
Pożegnałem się z dziewczyną z recepcji i wyszedłem na budzącą się do życia ulicę w Piekarach Śląskich. Jakaś kobieta akurat wchodziła na teren siłowni i posłała mi uśmiech, mrugając do mnie. Spojrzałem na nią obojętnie, jednocześnie wsuwając na nos okulary przeciwsłoneczne, i ruszyłem w kierunku terenówki. Wytargałem zza wycieraczki mandat za parkowanie na zakazie. Prychnąłem pod nosem, zmiąłem świstek i wrzuciłem go do pobliskiego kosza. Wysłałem wiadomość do Maćka, żeby usunął dane mojego samochodu z bazy mandatów. Chociaż tyle mogłem mieć z tego, że przyjechałem na pieprzony Śląsk w pogoni za dupkiem z La Santé i musiałem mieszkać w jakiejś starej leśniczówce w lesie. Nie mogłem nawet zabrać ze sobą swojej fury. Nie dałbym rady wjechać nią do lasu po tych wertepach i dziurach. Zanim udałoby mi się przejechać pięć metrów, pewnie rozwaliłbym zawieszenie.
![](https://img.wattpad.com/cover/223414770-288-k977341.jpg)
CZYTASZ
ZŁAP MNIE (nieuchwytni #1) WYDANA
RomanceHakerka, która szuka sprawiedliwości. Podkomisarz CBŚ, który chce ją dorwać. Dwudziestodwuletnia Iga Zamojska jest jak duch. Ma fałszywy dowód osobisty, a pieniądze zdobywa, wyłudzając dane przez SMS-y. W międzyczasie włamuje się również do domów za...