Rozdział 3

85 5 2
                                    

pov. Majiiku

Weszliśmy do domu ale czekali  tam na nas idioci z bronią palną, idioci ponieważ zwykle mój tata zabijał ludzi celujących w niego bronią.Jednak teraz tata zawahał się i podniósł ręce do góry w celu poddania się, nie wiedziałem co się dzieje tata nigdy by się nie poddał.
Kiedy powiedział :

-Uciekaj

Nie zawahałem się ani chwili i rzuciłem się w ucieczkę, mój ojciec pozwalał mi z nim wychodzić tylko jeśli obiecywałem zawsze się go słuchać. Nim  zorientowałem sie gdzie biegnę zauważyłem za sobą jakiegoś mężczyznę który bardzo szybko biegał .Próbowałem go zgubić w jednej z alejek jednak potknąłem się  zdzierając  kolano. Kiedy podszedł bliżej mnie wycelowałem w niego wiązką ognia na co ewidentnie się zdziwił, biegałem dalej mimo bólu kolana jednak czerwono włosy nie dawał za wygraną, nagle poślizgnąłem się uderzając plecami w ścianę budynku. Ledwo wstałem przez ogromny ból kręgosłupa który towarzyszył mi od chwili uderzenia. Nie poddałem się i wycelowałem w białowłosego dłonią jednak on zaczął się do mnie zbliżać i coś mówić, nie umiałem nic zrozumieć przez uderzenie które sprawiło że nic nie słyszałem, ale nie mogłem się poddać musiałem pomóc tacie. Moje ręce pochłonął niebieski ogień którym wycelowałem w stronę napastnika jednak ten zdołał to zgasić i unieruchomić mnie na chwilę lodem który zaczął bardzo szybko topnieć pod wpływem mojego quirk, kiedy już udało mi się wyswobodzić dłoń i wycelować w chłopaka poczułam ukłucie w szyję A potem nastała ciemność...

Obudziłem się w dziwnej białej sali A do mojej ręki przyczepiona była jakaś igła którą od razu wyjąłem z mojej skóry, obracając głowę dostrzegłem tego samego mężczyznę który mnie gonił i najwidoczniej prawie zasypiał. Wykorzystałem ten fakt i po cichu wymknąłem się z sali na pełen dziwnie ubranych ludzi korytarz gdzie każdy przechodzący obok mnie człowiek spoglądał na mnie krótko po czym szedł w swoją stronę, znalazłem w końcu drzwi z napisem "wyjście" jednak  kiedy już miałem je otworzyć za moimi plecami pojawił się wysoki mężczyzna, ubrany w dziwny strój i z kamiennym wyrazem twarzy wpatrzony we mnie. Gigantyczny mężczyzna zadał  mi pytanie choć ciężko było je usłyszeć z tej odległości, zapytał:

-Gdzie się wybierasz ?-zapytał oschle, już miałem odpowiedzieć ale przede mną pojawił się młody mężczyzna łudząco podobny to tego tytana, chłopak zaczął kłócić się z facetem A ja zgrabnie wykorzystując sytuację i wysokość chłopaka otworzyłem cicho drzwi Po czym prawie wyszedłem lecz pochodnia mnie zauważył gdy już byłem jedną nogą poza szpitalem. Wiedziałem jedno mój tata potrzebuje pomocy i to ja muszę mu pomóc wezwać pomoc, dlatego nie wahając się zbyt długo wystawiłem pozostałą nogę za drzwi i biegnąc jak najszybciej  potrafiłem starałem zgubić się mężczyzn co udało mi się w jednej z alejek, miałem chwilę odpoczynku która była bardzo cenna w ostatnich dniach. Kiedy upewniłem się że uliczka jest pusta i że mogę spokojnie wyjść ze  swojej kryjówki ,postanowiłem udać  się do miejsca awaryjnego w którym stacjonowała część przymierza jednak gdy tylko zrobiłem któryś z rzędu krok straciłem równowagę i zemdlałem pewnie przez wcześniejszy uraz głowy którego nabawił mnie białowłosy kretyn . Ocknąłem się znowu w tym samym szpitalu i tym samym łóżku jednak tym razem przywiązany do łóżka pasami, obok siedział czerwono  włosy który przyglądał się mi  dziwnie.

-Jak się nazywasz mały?- spytał obojętnie niebieskooki spoglądając się na mnie przywiązanego do łoża  nie uzyskał odpowiedzi na żadne z jego pytań, odpowiada za wszystko co się stało wraz z tym drugim gigantem. Przypomniałem sobie gdzie go widziałem, gdy aresztowano tatę włożył go do furgonetki w programie informacyjnym. Tata poddał się abym miał czas na ucieczkę nie dlatego że by przegrał lub bał się walki A teraz on za mnie odpokutuje.

-Wiesz kim jestem ?-zapytał znów biało włosy jakby spodziewał się odpowiedzi, dostał na to tylko obojętne spojrzenie i odwrócenie głowy o 15 stopni w lewo.W sumie  i tak niczego więcej nie oczekiwał po tym co zrobił mi i tacie, po zadawaniu kolejnych pytań zorientował się że to bezcelowe i wyszedł pozostawiając mnie wreszcie samego w sali. Chciałem uciec ale niestety pasy mi to uniemożliwiały A spalając je uruchomił bym czujniki przeciwpożarowe co skończyło by się tylko przemoknięciem i nowym pościgiem który w tym stanie bym i tak przegrał, tak więc nie pozostało mi nic innego niż iść spać albo zasięgnąć jakoś pilota który był dosłownie na skraju stołu gdzie niestety kończył się mój pas przez co nie mogłem go dosięgnąć. Wreszcie jakimś cudem udało mi się dobrać do pilota jednak to co zobaczyłem włączając telewizję było cóż... wstrząsające. Myśleli albowiem nad wyrokiem dla mojego ojca który przewidywany był na  dożywocie lub w najgorszym wypadku kare śmierci, nie wiedziałem co myśleć nie mogli go zabić...Nie go, nie mojego tatę. Patrzyłem jak wryty w telewizor na  aresztowanie mojego ojca pokazywane  na każdym kanale coraz bardziej  pogrążają się w rozpaczy,  do pokoju weszła nagle jakaś pielęgniarka i najwidoczniej wiedząc kim jestem szybko zabrała mi pilota i wyłączyła telewizor. Pielęgniarka zabrała jakąś stertę papierów z końca łóżka po czym wyszła zostawiając pilota znowu na tym cholernym  stole...


(Okej jest to rozdział który nie wprowadza zbyt dużo do fabuły, ale daje podgląd na uczucia i emocje małego Majiiku. Pierwszy raz pisze coś z perspektywy dziecka więc proszę o wyrozumiałość )

Ps: Następny rozdział pojawi się wkrótce bo jest prawie gotowy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 03, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zaczarowany - Majiiku TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz