Rozdział 5

24 4 39
                                    

Colin

- Już wiadomo co mu jest, panie doktorze...?

- Jeszcze nie mamy pewności. Wszystko się okaże, gdy on się obudzi... - nagle usłyszałem roztrzęsiony głos Toma i spokojny głos jakiegoś mężczyzny.

Nadal było całkowicie ciemno. Mogłobyć to spowodowane tym, że miałem zamknięte oczy.
Chciałem je otworzyć. Chciałem się dowiedzieć gdzie teraz się znajdowałem.
Ale. Nie mogłem otworzyć oczu.

Na początku, starałem sobie coś przypomnieć. Jedyne co pamietałem to gdy ja i Tom staliśmy przy schodach. Wtedy przyszedł David.
Właśnie! David. On mnie zrzucił ze schodów...

Ale. Czy to znaczy, że umarłem? Nie.
To niemożliwe, biorąc pod uwagę fakt, że czuje, że na czymś leże i że czuje straszny ból w prawej nodze i gdzieś koło klatki piersiowej.

Tom. On jest tutaj. Musze się dowiedzieć co się stało. Muszę.

- Poprostu. Otwórz te oczy - pomyślałem.

To było takie proste. Otworzyłem w końcu oczy.

Od razu uderzyły mnie jasne kolory sali, w której się znajdowalem.
Leżałem na białym łóżku, w pomalowanym na biało pokoju.
Wszędzie było pełno lekarzy, którzy się kszątali po pomieszczeniu. Już wiedziałem gdzie jestem. Byłem w szpitalu.

Obok mnie siedział Tom. Ściskał moją lewą dłoń i miał zamknięte oczy. Wyglądał na... Zmartwionego?

Po chwili dopiero, strasznie zabolała mnie prawa noga.
Leżałem na łóżku. To już wiedziałem.
Jak tu się znalazłem? Ile już tak leże? Kolejne pytania do kolekcji...

Moje ciuchy były trochę poszarpane i lekko brudne (spadłem ze schodów, więc to było oczywiste).
Moje spodnie, po prawej stronie, były od krwi. Podobnie jak moje koszulka w miejscu żeber.
To mnie zmartwiło i szczerze, przestraszyłem się widoku krwi.

- T-Tom...? - zdołałem tylko cicho i słabo wydukać i spojrzałem na Toma.

On otworzył oczy i spojrzał na mnie. Wyglądał, jakby zobaczył ducha.

- Colin! Boże Colin! Ty żyjesz! - powiedział a raczej krzyknął Tom a ja zobaczyłem w jego oczach... Łzy?

Byłem skołowany. Nie tylko tym, że znajdowałem się w szpitalu, ale przede wszystkim zachowaniem Toma.

Gdy brunet dosłownie krzyknął na cały szpital, że żyje, kilka pięlegniarek i lekarz od razu podbiegli do mojego łóżka i zaczęli zadawać mi milion pytań.

Te pytania, głównie były związane z tym jak się czuje, co mnie boli i gdzie. Starałem się odpowiadać jak najdokładniej, bo wiedziałem, że to jest ważne, ale sam chciałem spytać o coś lekarza.

- P-panie doktorze... A co mi się... W ogóle stało...? - wydukałem cicho i na końcu zdania jęknąłem, bo znowu zabolała mnie noga i klatka piersiowa.

- Spadłeś ze schodów. Pan Jones zadzwonił po karetke i przywieźli cię tutaj dwadzieścia minut temu. Biorąc pod uwagę fakt, że jesteś w dość krytycznym stanie a nie jesteś pełnoletni potrzebujemy zgody twojego rodzica lub opiekuna na leczenie - powiedział doktor, który miał siwe włosy i wąsy a na fartuchu miał napisane :

Henry Mayers. Lekarz rodzinny

Ja lekko przytaknąłem głową i spojrzałem na Toma.

- Tom... Wyciągnij telefon... Z mojego plecaka... Tylna kieszeń z napisem BTS... - wydukałem, co prawie każde słowo jęcząc lekko z bólu.

Zazwyczaj miałem telefon w kieszeni bluzy lub spodni, ale akurat dziś postanowiłem go włożyć do plecaka. Całe szczęście, bo inaczej już byłoby po telefonie i miałbym przechlapane w domu a ojciec raczej nie zrozumiałby tego, że spadając ze schodów, zepsułem swój telefon.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 19, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Inny ️✖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz