1. "Am i still dreaming?"

91 13 4
                                    

''Sweet love hear me callin' out your nameI feel no shame; I'm in loveSweet love, don't you ever go awayIt'll always be this way

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

''Sweet love hear me callin' out your name
I feel no shame; I'm in love
Sweet love, don't you ever go away
It'll always be this way.''*

Wiosna nie bez powodu była jedną z piękniejszych pór roku według wielu zapytanych ludzi. W końcu, to wtedy cała natura ukazywała swoje atrybuty i powolnie wybudzała się z długiego, mocnego i w pełni zasłużonego snu. Widok kwiatów mozolnie rozpościerających swoje płatki pobijał pięknością zazdrosne gwiazdy, które noc w noc pojawiały się na niebie, niezależnie od pory roku. Różnorakie płatki kwiatów, które oderwały się od rośliny, były niezdarnie kołysane przez, wciąż chłodny, wiosenny wiatr, co i rusz wplątując się we włosy przypadkowych ludzi, spacerujących po mieście. Wiosną wszystko wyglądało jak z obrazów spod ręki znanych, uwielbianych artystów, którzy cenili sobie tę porę roku ze względu na niekończące się barwy oraz różne kompozycje stworzone przez naturę. Wszystko wtedy wydawało się być niesamowite, nawet poranny spacer do pracy przez park, który pękał w szwach od ilości kwiatów, drzew czy dzieci, bawiących się gumowymi piłkami. Całość dopełniał przepiękny śpiew ptaków, które zdawały się wiedzieć kiedy i jaki wydać dźwięk, by stworzyć istne arcydzieło.
Cóż, nie dla Park Jimina. Blondyn pałał głęboką nienawiścią do wiosny, co według jego przyjaciół było kompletnie nieuzasadnione, bo w końcu to nie oni kichali dosłownie co krok, przechodząc przez park. Kiedyś nawet poradzili mu, by ten wybierał dłuższą, okrężną drogę i chłopak na pewno przyznałby im rację, gdyby nie tylko jeden, malutki szczególik. Takiej drogi nie było, nie ma i najpewniej nigdy nie powstanie. Jego jedynym rozwiązaniem było chodzenie przez miejsce, w którym nieraz miał wrażenie, że jego nos niedługo odpadnie z takiej ilości kichania, spowodowanego tymi uciążliwymi pyłkami, na które miał alergię odkąd był malutkim dzieckiem. Więc i tego ranka starał się kroczyć jak najprędzej przez kamienną ścieżkę, wyklinając przy tym wniebogłosy, ignorując nieprzychylne spojrzenia matek z dziećmi, którym bardzo często zakrywały uszy i przyśpieszały kroku, patrząc na niego jak na psychopatę.

Park już od samego rana jedyne na co miał ochotę, to było skoczenie z dachu najwyższego wieżowca w Busan, chociaż miał dziwne wrażenie, że i to by sknocił, ostatecznie przeżywając. Dzisiejszy dzień należał do najgorszych w jego całym, dorosłym życiu, a nawet nie było jeszcze dziesiątej! Wstał dokładnie o ósmej, a chcąc wyłączyć alarm, strącił telefon z etażerki. Zarysowany ekran i parę drobnych stłuczeń nie zrobiły by na nim większego wrażenia, jeśli nie zbierałby na ten telefon od dobrych kilku miesięcy. Niedługo później w czarnym, plastykowym koszu wylądował również pastelowo niebieski kubek z nadrukiem pandy ubranej w czerwony sweter, oczywiście był to jego ulubiony kubek, któremu postanowił zrobić należyty pogrzeb dla upamiętnienia wszystkich kaw, herbat czy innych blisko nieokreślonych substancji, wypitych w nim. Tylko jeszcze do końca nie był pewien czy spuścić go w toalecie, jak niegdyś swoją złotą rybkę, czy może zakopać na podwórku, jak psa swoich dziadków, zwierząt miał wiele, więc miał też wiele pomysłów. Następnie okazało się, że jego ukochany współlokator – Kim Taehyung, chętnie poczęstował się jego owsianką, którą Jimin przygotował sobie dzień wcześniej, byleby pospać chwilkę dłużej. Gwóźdź do trumny wbiły jego ulubione buty, które okazały się wyglądać jak po nielegalnych walkach zmieszanych z taplaniem się w błocie. Za nic nie pamiętał co takiego robił poprzedniego wieczora, że te były w tak opłakanym stanie, ale, z bólem serca, odłożył czarne sztyblety na półkę, a zmuszony był wsunąć na stopy białe Jordany, które nijak miały się do jego beżowego płaszcza. Teraz jeszcze ten niesamowity, motywujący do życia spacerek, przez który, jego oczy łzawiły dokładnie tak, jak, gdy za gówniarza jakaś starsza pani na mieście popsikała go gazem pieprzowym, ale to nie była jego wina, że jej twarz była tak łudząco podobna do mężczyzny, że ją z nim pomylił, miała nawet wąsik, a to już o czymś świadczy!

Filter ~ KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz