Rozdział 2

7.5K 352 4
                                    

Rozdział 2

Aron

– Jesteś pewny, że nie chcesz jechać prosto do klubu? – zapytał Pax.

Spojrzałem na przyjaciela, który zaparkował motocykl obok mojego. Większość braci ruszyła do domu, nie potrafiąc doczekać się spotkania z rodzinami. Na mnie nikt nie czekał, więc specjalnie mi się nie spieszyło. Zdecydowanie wolałem spędzić czas z Sami, nawet jeśli mieliśmy dla siebie tylko godzinę.

– Jestem pewny. – Kiwnąłem głową, zsiadając z maszyny. – Jedź do swoich dziewczyn, ja tu zostanę i zaznam trochę relaksu. – Posłałem mu pewny siebie uśmiech.

– Możliwe, że będziesz musiał poczekać na swoją blondynkę, która z pewnością ma teraz klienta.

Wiedziałem, że chciał mnie sprowokować. Nie popierał mojej obsesji dotyczącej Samanthy. Uważał, że zasługiwałem na kogoś lepszego. Nie interesowało mnie jego zdanie. Czułem niewyobrażalny pociąg do tej kobiety i nie chodziło tu tylko o jej ciało, ale również o intelekt oraz poczucie humoru. W moich oczach nie była prostytutką, a pełną zalet, młodą dziewczyną.

– Najwyżej poczekam. – Wzruszyłem ramionami.

Przez chwilę między nami panowała cisza, po czym Pax ją przerwał:

– Dobra, to jadę do domu. Alice pisała, że ma dla mnie niespodziankę. Mam nadzieję, że tą niespodzianką jest właśnie ona, rozłożona nago na moim łóżku. – Uśmiechnął się szeroko.

Czasami zazdrościłem mu rodziny oraz tego, że miał do kogo przytulić się w nocy. Ja posiadałem tylko dziwki w klubie i Sami, która cały czas zaprzątała moje myśli. Nieraz wyobrażałem sobie ją w mojej pościeli, czy na tyle motoru. Były to jednak tylko marzenia, których nie zdołam zrealizować.

Pożegnałem się z Paxem, po czym ruszyłem do budynku. Gdy przekroczyłem próg tego miejsca, uderzył we mnie straszliwy zaduch. Opary alkoholu, tytoniu oraz brudnego seksu drażniły nos. Zapanowałem nad rozszalałym żołądkiem i podszedłem do stolika, stojącego w rogu sali. Przy nim siedziała Mary. Kiedyś była jedną z prostytutek, teraz jednak piastowała stanowisko burdelmamy.

– Cześć, Aron. Zamawiasz to, co zwykle? – zapytała, rzucając mi spojrzenie spod przydługich, sztucznych rzęs.

Kiwnąłem głową, czując się, jakbym prosił o frytki w podrzędnym barze. Burdel Danny'ego słynął z najgorszego traktowania pracownic. Dziewczyny nie miały własnego zdania i często szły z klientem wbrew własnej woli. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego Sami musiała pracować tutaj akurat, mogła przecież wybrać inne miejsce.

– Jest dostępna. Znasz zasady.

Oczywiście, że znałem. Wyciągnąłem z portfela studolarowy banknot i wręczyłem go Mary. Nigdy nie musiałem płacić za seks, ale z Sami było zupełnie inaczej. Nie miałem innego wyjścia, jak sypnąć dolarami, by móc się z nią zobaczyć.

– Masz godzinę, ani minuty dłużej, chyba że dopłacisz kolejną stówę.

Zapłaciłbym i miliony dolarów, gdybym miał pewność, że Samantha rzuci pracę i odejdzie ze mną. Na to jednak się nie zanosiło i musiałem w końcu przestać żyć marzeniami.

– Gdzie ona jest? – spytałem, nie potrafiąc się doczekać, aż porwę dziewczynę w ramiona.

– Pod trójką – odpowiedziała, chowając banknot do kasetki i zamykając ją na klucz.

Minąłem stolik i udałem się prosto w stronę prywatnych pokoi. Po drodze spotkałem Lily. Podejrzewałem, że nie było to jej prawdziwe imię, ale w sumie nie obchodziło mnie, jak się nazywała.

– Cześć, przystojniaku. – Dotknęła dłonią mojego ramienia i przejechała po nim paznokciami. – Może byśmy się zabawili? – zaproponowała, kokieteryjnie trzepocząc rzęsami.

– Dzięki, ale mam już towarzystwo na wieczór.

– Pewnie idziesz do Samanthy. – Wydęła napompowane usta.

– Przychodzę tu tylko dla niej. – Nie było sensu jej oszukiwać.

– Przecież to zwykła dziwka, taka jak wszystkie tutaj.

– Mylisz się, ona jest wyjątkowa – wysyczałem przez zęby. Pomału zaczęła drażnić mnie jej obecność.

Przebywając obok Samanthy, czułem się szczęśliwy. Te krótkie chwile w jej towarzystwie były wszystkim, czego potrzebowałem od życia.

– Gówna prawda – wypluła. – Każda z nas jest taka sama, rozkłada nogi dla kasy, a po wszystkim nawet nie pamięta twojego imienia.

Nie chciałem już dłużej dyskutować. Wolałem spędzić ten czas z kimś wartościowym, na pewno nie z nią.

– Lily, idź i zajmij się kimś innym, a mnie i Sami zostaw w spokoju.

Odczepiłem jej dłoń od swojego ramienia i skierowałem się do pokoju numer trzy. Uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem mojego anioła. Siedziała do mnie tyłem i robiła makijaż. Dla mnie nie musiała używać tego gówna, była naturalnie piękna.

Przez kilka minut wpatrywałem się w idealną sylwetkę. Długie, blond włosy sięgały jej aż do tyłka, który był tak apetyczny, że miało ochotę się w niego wgryźć. Doskonale pamiętałem barwę jej tęczówek. Intensywna zieleń z drobinkami złota. Sami stanowiła moje nieosiągalne marzenie.

Po chwili nasze oczy spotkały się w odbiciu lustra. Uśmiechnęła się do mnie i wymówiła tylko jedno słowo, które chciałem słyszeć do końca swojego życia:

– Aron.

ARON ( dawniej Hells Angels "Stu") - dostępne na Legimi!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz