-Andrzej do kurwy!Możesz przestać?Nie jesteś żadnym raperem jesteś prezydentem-krzyczała moja żona
-Ale, możesz przestać? Zależy mi na moich błonach bębenkowych, więc ciszej- odpowiedziałem spokojnym tonem
Moja żona spojrzała na mnie wzrokiem pełnym pogardy i wyszła z pokoju.Powoli wstałem z kanapy i udałem się na dół, gdzie najprawdopodobniej była Anna.
-Skarbie nie złość się po prostu odkryłem w sobie nową pasję
-Albo ja albo rap, wybieraj!
Usiadłem na krześle i przez kwadrans obserwowałem moją żonę ,odgrywającą przede mną
scenę.Świetnie pora skończyć z tym gównem-pomyślałem
-Spójrz na mnie-powiedziałem stanowczo.Przez chwile patrzyłem w jej oczy.Patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Z nami koniec, było miło a teraz sie pakuj, nie wiem jak wytrzymałem z tobą tyle lat
-Pojebał cię?! Oskubie cię co do grosza!
Wybuchnąłem śmiechem, czy ona serio myśli, że się nie ubezpieczyłem na tą chwilę?
-Posłuchaj mnie teraz uważnie, albo wyjdziesz stąd grzecznie, albo jedziesz prosto do szpitala psychiatrycznego-rzuciłem
Poszedłem na górę dając znak ochroniarzą, aby ją zabrali.
Nareszcie się uwolniłem z tego związku nie będzie mi jakaś kobieta mówiła co mam robić.
W końcu jestem wolny i mogę poszalec i oddać się swojej nowej pasji.Może wyjdę na miasto się upić? Nacieszę się wolnościa i poszaleje jak za dawnych dobrych czasów.Tak to dobry pomysł
GODZINĘ PÓŹNIEJ
Spacerowałem ulicami Poznania.Jakies 15 minut temu opuściłem swoja wile.Wdychałem głęboko ciepłe a zarazem wilgotne powietrze.Szukałem jakiegoś kluby, aby pozbyć się smaku goryczy w ustach.Zobaczyłem tłum naćpanych nastolatków wychodzacych zza bocznej alei.
Zaciekawiony udałem się w tamtą stronę.Światła oślepiły mnie tylko gdy popchnałem drzwi do tego miejsca.Musiałem przyzwyczaić oczy do tego jasnego pomieszczenia.Odwróciłem się i za mną stanęła przepiekną kobieta ubrana dośc skąpo.
-Dobry wieczór.Czy mogłabym wziąć pana kurtkę?Podałem jej nakrycie i kiwnąłem głową na podziekowanie.Udałem się w stronę baru.Usiadłem na jednym z krzeseł i poczekałem aż ktoś do mnie podejdzie.W tym czasie myślałem na tekstem nowej piosenki.
-Co podać?-rzucił
-Poproszę....-zaczął podnosząc głowę na barmana.Nie mogłem uwierzyć własnym oczom.Ten sam chłopak,który na koncercie odmówił mi autografu. Skończył w jakim klubie.Harry przyjrzał mi się. W jego oczach widać było szok i zakłopotanie.Widząc tą reakcje wybuchnałem śmiechem i przerwałem ciszę wystepującą miedzy nami.
-Hej, Harry Styles