Dorota Irysowska weszła do domu na Alei Gwiazdozbiorów i trzasnęła drzwiami jak oszalała, po czym schyliła się by rozwiązać buty. Siedemnastoletnie dziewczyna była tak zdenerwowana, że nawet zapach ukochanego spaghetti nie polepszył jej humoru.
– Ciszej, dzieciaku! – krzyknął z kuchni jej brat, Krzysiek Kamil, który robił obiad. – Obudzisz tatę, a wrócił z operacji – dodał, wychodząc do korytarza i patrząc na siostrę. – Mama przecież mówiła, żeby dać mu odpocząć.
Niedługie, rude włosy były całkowicie przemoczone, podobnie jak płaszcz. Dorota zdjęła go i powiesiła na wieszaku, po czym podniosła z ziemi upuszczoną torbę. Jej oczy, tak ciemne jak Józefa, błyszczały od łez. Czarnowłosy Krzysztof, który wiosenne spojrzenie odziedziczył po mamie, spojrzał na siostrę z pytaniem w oczach. Chociaż był od niej starszy o zaledwie dwa lata, dziewiętnastolatek miał temperament swojego ojca; wszystko przyjmował ze spokojem.
– Czego ryczysz? – zagarnął łagodnym tonem.No, może był mniej subtelny niż Józek.
– B-bo... – wydusiła Dori, przechodząc do kuchni. – Jestem taka wściekła. Poznałam dziś takiego cudownego chłopaka, a... Znowu się wygłupiłam. Idiotka! – Usiadła przy stole i schowała twarz w dłoniach. Krzyś przewrócił oczyma i postawił przed nią talerz spaghetti. – Dzięki.
– Co takiego zrobiłaś? Wrzuciłaś go do rzeki, jak mama? – przypomniał najczęściej wyciąganą przez ciocię Wiolę sytuacje. Wiola Wilk uwielbiała przytaczać styczniowy dzień, gdy Faustyna wtedy-jeszcze-Świt wrzuciła do rzeki Józefa Irysowskiego i co najlepsze Józek najbardziej się z tego śmiał.
– Nie, ale... uh, podeszłam do niego na spotkaniu wspólnoty i zapytałam "lubisz chleb?". LUBISZ CHLEB, rozumiesz?! – prawie zakrztusiła się kluską, a Krzysiek tylko się roześmiał. – Nie śmiej się, pajacu, zmarnowałam swoją szansę na sercowski romans! – westchnęła.
– Dom się pali czy co, że Dorotkę słychać na górze? – rodzeństwo usłyszało głos swojego ojca. Doktor Józef Irysowski stał w progu, patrząc na nich z zaciekawieniem. Czterdziestoletni kardiochirurg o granatowych oczach i czarnej czuprynie uśmiechnał się do swoich dzieci, a potem przysunał sobie krzesło i usiadł obok Doroty. – Krzysiek znowu spalił makaron, czy co? – Puścił synowi oczko, na co ten przewrócił oczyma.
– Nie, ta mała żmija nie umie w podryw – odparł obrażony Krzysztof Irysowski, nakładając ojcu obiad. Był do niego przywiązany jak ksiądz Mariusz do kościoła Świętego Ducha i dobroduszny lekarz był jego największym autorytetem. Krzysiek skrycie marzył by kiedyś kochać kogoś tak mocno jak ojciec kochał matkę. – Zapytała krasza czy lubi chleb. – Usiadł przy Józku i popatrzył na niego z oczekiwaniem.
– To dość... katolicki podryw co nie, Dori? – Pogłaskał córkę po włosach.
– Mogłam powiedzieć cokolwiek! – Dorotka była taka zła. – Że mój tata jest lekarzem, jak Jezus, najlepszy ordynariusz.
– Ordynator – poprawił ją ze śmiechem ojciec, prawie krztusząc się kluską.
– Jeden pies! A co powiedzialam? Lubisz chleb! Chleb!
– Ale skoro Jezus jest naszym chlebem, pokarmem, to spytałaś go czy lubi Boga. – odpał racjonalnie Józek, nie mogąc opanować śmiechu. – I...
– Jam jest chleb życia. Szósty rozdział z Jana. – usłyszeli od progu. Józek zwrócił oczy pełne miłości w stronę korytarza, po czym przetarł je ze zmęczenia. – Spóźniłam się na religijną debatę? – Faustyna Irysowska weszła do kuchni, rozpinając mokry płaszcz. – Na dworze taka ulewa, że czułam sie jak chodzaca kałuża! – Zaśmiała się, gdy jej mąż wstał i pomógł jej zdjąć mokre ubranie. – Co dobrego jecie? – Położyła dłonie na policzkach Józka i ucałowała go mocno i czule. Uśmiechnał się, biorąc ją w ramiona. – Nie przy dzieciach, fu! – Zaśmiała się, odpychając go lekko, po czym schyliła się by zdjąć buty.
– Dorota próbowała poderwać krasza na cytat z biblii – powiedział Krzysiek, odsuwając matce krzesło.
– Debil – syknęła Dorota. – To nie prawda, mamo! – zwróciła się do Faustyny. – Ja po prostu chciałam być taka... romantyczna jak ty w każdej opowieści taty! – Zapchała sobie buzie makaronem.
– Szczególnie romantyczna byłam w styczniu drugiej klasy, prawda? – Rudowłosa ścisnęła pod stołem dłoń swojego męża. Swojego męża, jak to brzmiało, boże. – Oj, Dorotko, na romantyzm przyjdzie pora. Jest tak dużo pór roku do przeżycia. – uśmiechnęła się, patrząc na swoje dzieci.Profesor filologii polskiej, badaczka romantyzmu, żona kardiochirurga znała się na tym jak nikt.
– Żenada. Nigdy nie znajdę chłopaka i pójdę do zakonu jak siostra Hiacynta! – uznała Dorota, mając na myśli dyrektorkę Żółtego Liceum. – Już szybciej Krzysiek znajdzie sobie laskę. – Prawie spadła z krzesła, gdy starszy brat ją kopnął.
– Po nauce w Żołtym Liceum trudno iść do zakonu. – Zaśmiał się Józek patrząc przelotnie na Faustynę. Kochał ją do szaleństwa, każdego dnia coraz mocniej. – Musisz poczekać, kochanie. Może to mało medyczne, ale czas leczy rany. I czas też daje nam inne "lekarstwa". – Kolejne spojrzenie na żone. – Twój ojciec jest lekarzem, zaufaj. – Sięgnął przez stół i potargał jej włosy. – A teraz zjedz, zanim będzie zimne. – wstał od stołu, przelotnie dotykając ramienia Faustyny. Wymieniła z nim spojrzenia i również wstała od stołu, idac za nim.
gdy znalezli się w korytarzu, Irysowski uśmiechnął się do swojego słodkiego kochania [przysiegam, że zaraz nie wyrobię i będę ryczeć] po czym odgarnął mokre kosmyki włosów z jej twarzy.
– powiemy jej? – Uśmiechnęła się, wodząc oczyma po jego twarzy.
– co takiego? – szepnął w jej usta.
– że pory roku nie zmieniają się tak szybko. – Pocałowała go czule i długo, ściągając z jego ust zmęczenie po trudnej operacji.
Że pory roku nie zmieniają się tak szybko.
PRZYSIĘGAM ZE PISZCZĘ I NIE MOGĘ AAAA
Starałam się napisać to jak najbliżej do stylu Awri, ale nie mam takiego warsztatu i mój polski umiera (nie mogę się przyzwyczaić do polskich znaków xd). ALE JEZU ONI SĄ NAJLEPSZĄ PARĄ KSIĄŻKOWĄ NA ŚWIECIE, CZEKAM NA ICH ŚLUB JAK DEBIL I LICZĘ, ŻE AWRI NAPISZE 3 TOM, NO MUSI, PRZECIEŻ POTRZEBUJEMY TEGO AAAAAAAAAADorota, bo w kapliczce we fleszach ich dziecko ma na imię dorota, a Krzysiek, bo lubię imię krzysiek.
dla mojej kochanej Awarko
za to piękno, jakie nam dajesz Wera, bo zrobiłaś coś niesamowitego na wattpadzie i nie zapomnimy ci tego, ze przyniosłaś nam Boga, piękno i miłość. Jesteś naszą polską Montgomery, pamiętaj o tym, gdy Ci źlezachęcam do włączenia się w akcję fanfikowania, guys
CZYTASZ
mój tata jest lekarzem [kapliczka & uniwerek ff]
Fanfictionfanfik do „pokochaj mnie pod uniwersytetem" autorstwa @Awarko (Weronika Pawlak) gdzie Dorota Irysowska zakochuje się po raz pierwszy