Prologe.

1.3K 24 0
                                    

               - chcesz należeć do tego świata? - spytał muskając swoją ogromną dłonią mój policzek.
            
- chcę, ale ..- próbuje się wykręcić. Odwracam wzrok. Byle nie patrzeć w jego stronę.

- więc teraz bądź tak miła i się grzecznie rozbierz.

- mówił pan, że mi pan pomoże!

- przysługa za przysługę, młoda damo.

             Na samo wspomnienie przechodzą mnie dreszcze, a łzy ponownie spływają po moich policzkach. Chowam twarz w dłonie i próbuje się opanować. Biorę dwa głebokie wdechy, ale to przynosi odwrotny skutek do oczekiwanego. Popadam w coraz większą histerię, przypominając sobie, co stało się u Marka Halfwaya.

               Roztrzęsiona zdejmuje powoli każdą część mojej garderoby, z nadzieją, że ON zmieni zdanie. Gdy zostaje kompletnie naga podchodzi do mnie i szepcze do ucha słodkie słówka. Odgarnia moje włosy i składa mokre pocałunki na mojej szyi.

              - facet? - pyta zajmująca miejsce obok mnie starsza kobieta. - Z perspektywy czasu wiem, że nie warto, kochanie. - podaje mi paczkę chusteczek.

Posyłam jej lekki uśmiech i patrzę w okno dreamlinera.

              - dobrze się spisałaś An. Załatwie ci ten kontrakt. Nie masz się czym przejmować. - mówi Mark. Ubiera szlafrok i udaje się pod prysznic, zostawiając mnie samą w jego łóżku.

                Na lotnisku nikt na mnie nie czeka, więc pewnym krokiem zmierzam ku wyjściu. Jestem pewna, że stukot moich obcasów słychać na drugim końcu korytarza. Każdy z pracowników tutejszego lotniska wita sie ze mną i życzy miłego dnia, co kwituję uśmiechem. Nagle ni z tąd ni z owąd potykam się o własne nogi(?).

- o shit. - mruczę, pocierając dłonią o moją lekko obolałą pupę.

- przeplaszam - słyszę. Obracam się w kierunku autorki tych słów. Na oko ma cztery latka. Ma wielkie szare (szare!) oczy i długie kasztanowe włosy. - potknęła się pani o mojego Fredzia. - wyznaje zmieszana dziewczynka.

- Co proszę?

- O mojego misia! - Krzyżyje ręce i obrzuca mnie niezawistnym spojrzeniem.

- A ok. Nic się nie stało. - posyłam jej przyjzny uśmiech.

- Bardzo panią przepraszam. Ja nie wiem kompletnie jak mogłem ją zgubić z oczu. - tłumaczy się mężczyzna, jak sądzę, jej ojciec. Ich pokrewieństwo zdradzają szare, niespotykane oczy. Facet ukazuję rząd swoich śnieżnobiałych zębów, które kontrastują z jego czarną czupryną i letnią opalenizną.

- Wszystko w porządku. - pokazuję kciuka w góre i zbieram się do powstania na równe nogi, ale wierzcie mi na tych piętnastocentymetrowych obcasach to zadanie jest wręcz nie do wykonania!

- Pomogę. - mężczyzna wyciąga w moją stronę dłoń, której od razu się chwytam, chcąc uniknąć dalszej kompromitacji. - Adam jestem. - Znowu ten uśmiech.

- Ania. Przepraszam, muszę iść. Taksówka czeka. - uniosłam ręce w geście bezradności i ruszyłam przed siebie wraz z moimi bagażami.

Tylko Ciebie chcęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz