Kiedy weszłam do mojego mieszkania, po ośmiu godzinach w tej jakże zacnej instytucji jaką jest szkoła, jedyne o czym marzyłam to zakopać się głęboko pod pierzynami i liczyć na to, że jutro nie będe musiała pokazać się tam ponownie. Załamana tym faktem udałam się do łazienki zmyłam makijaż i ubrałam się w luźne rzeczy.
Wiecie co jest najgorsze w mieszkaniu w pojedynke? Nie masz się do kogo odezwać. Żal skrywasz głęboko pod skórą i na codzień przybierasz maskę, by przypadkiem nie pokazać, że jesteś słaby. Że nie masz na to siły. Nie znałam tu nikogo, więc postanowiłam, że utopie smutki w jedzeniu. Z racji, że lodówka świeciła pustkami, wzięłam pieniądze i ruszyłam do pobliskiego marketu.
Do koszyka wrzuciłam paczkę czipsów o smaku pizzy, czekoladę, żelki i pudełko lodów czekoladowych. Razem z moim ekwipunkiem szybkim krokiem podążałam do kasy, lecz nie było mi dane dojść na miejsce, gdyż zderzając się z rudą czupryną, upadłam na ziemię. Nie umknęło to uwadze pozostałym kupującym, którzy obrzucili nas gniewnym spojrzeniem, a po chwili wrócili do swoich spraw.
Zdjęłam paczkę żelek z mojej twarzy i spojrzałam na sprawcę tego wypadku. Była to dziewczyna. Ruda. O pięknych orzechowych oczach. Miała piegi, ale one tylko dodawały jej uroku.
Widać było, że jest nieśmiała. Stała przede mną ze złączonymi dłońmi, a jej wzrok tkwił w podłodze. W pierwszej chwili chciałam na nią nawrzeszczeć, no bo kto mógł mi przeszkodzić w moim biegu do kas, ale po chwili zastanowienia zdecydowałam, że spróbuje zawrzeć z nią znajomość.
- Przepraszam. - powiedziałam. - Nie zauważyłam cię. Chciałam jak najszybciej kupić mój prowiat i skonsumować go w domu. - uśmiechnęłam się. - Wszystko ok?
- Ja.. Ja przepraszam. Ja nie chciałam. Bardzo przepraszam. - Dziewczyna podała mi rękę i dzięki niej podniosłam się do pionu.
- Anna, ale znajomi mówią na mnie Ann. - oznajmiłam cały czas trzymając nasze dłonie w uścisku.
- Viviana. - Rudowłosa posłała mi uśmiech i potrząsnęła naszymi kończynami. - Będę lecieć.
- Nie, nie, nie! Stój! Może wpadniesz do mnie, co ? Jestem tu nowa i..
- Pewnie. - przerwała mi.
Podałam jej adres, zapłaciłam za zakupy i udałam się do mieszkania. Po godzinie Vivana pojawiła się pod moimi drzwiami.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam, gdy rudowłosa przekroczyła próg kuchni, która była połączona z dużym salonem.
- Soku. Ile ty masz lat? - rzuciła. - przepraszam za to pytanie. - parsknęłam śmiechem.
- osiemnaście, a ty? - zapytałam, podając jej szklankę soku i usadawiając się w wygodnym fotelu.
- Ja też. Chodze do Yorkshire high school*.
- O mój Boże. Ja też! - pisnęłam i rzuciłam się jej na szyję.
Popołudnie spędziłam w towarzystwie rudowłosej. Cieszyłam się, że chodzimy do tej samej w szkoły. Może jutro przynajmniej nie będę spędzać lunchu w kabinie toaletowej.
Gdy Vivi opusciła moje mieszkanie było już po dwudziestej, więc wzięłam prysznic przebrałam się w pidzame, sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe i oddałam się w ręce morfeusza.
Rano obudziłam się wypoczęta i chętna do działania. Nic dziwnego skoro na zegarze widniała godzina dziesiąta. W ekspresowym tempie wrzuciłam na siebie pierwsze lepsze dżinsy, bluzę i zarzuciłam torebke na ramię. Podróż, którą pokonałam biegiem w ciągu dwóch minut. Zdyszana wpadłam na dziedziniec, zaglądając ówcześnie w plan zajęć, po raz kolejny spóźniona na lekcje pani Green. Z gulą w gardle przemierzałam korytarzem pod pracownię chemiczną. Zapukałam dwukrotnie i weszłam do środka. Nauczycielka po raz kolejny ubrana była od stóp do głowy w zielony. Odwróciła się w moją stronę, a następnie wskazała kierunek drzwi, przez które weszłam.
- Tak, już ide do dyrekora. Do widzenia. - westchnęłam.
Cały mój dobry humor prysł. Weszłam do gabinetu Adama, wcześniej pukając.
- Dzień dobry. - powiedziałam. Moim oczom ukazał się mulat przywdziany jak zwykle w elegancki gatnitur, a na przeciw niego siedziała blond czupryna.
- Znowu ty Ann? - westchnął Adam. - Co znowu? Siadaj. - zajęłam miejsce obok blondyna.
- Spóźniłam się do pani Green.
- Mówisz poważnie?
- Nie, żartuje. - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Zostajesz dzisiaj po lekcjach. - powiedział.
- To jakiś żart. - klepnełam ręką w czoło, oznajmiając w ten sposób, że ten pomysł jest niedorzeczny.
- Wyglądam jakbym żartował?
- Nie. - szepnęłam. Nawet nie wiem czy mnie usłyszał. Rumieniec zagościł na mojej twarzy. Nie chciałam wyjść przy nim na idiotkę. Nie tu. Nie przy nim.
- Ja jestem Josh. - pomachał do mnie blondyn, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Ta, zapoznaj się z kolegą, którego widze już 37 raz na dywaniku u mnie w czasie tego semestru. - Adam wskazał w stronę Josha.
- Ale mamy dopiero drugi dzień. - odparłam zmieszana.
- No właśnie. - prychnął Adam.
- Okej, a teraz czas na żarty. - Josh zatarł ręce i usadowił się wygodnieh w fotelu. - Co ile chemik jeździ na wakacje?
Co2!
Dyrektor walnął się w czoło, a ja parsknęłam śmiechem.
- Jak nazywa się książka, która kopie prądem? Przewodnik. - Josh dalej opowiadał kawały.
- Nie, na prawdę. Serio. Koniec. Albo ty też zostaniesz po lekcjach. - wskazał na blondyna.
- Już przestaje. - podniósł ręce w obronnym geście.
Siedzieliśmy w tej niezręcznej ciszy aż do dzwonka. Potem we dwoje opuściliśmy gabinet.
- Bolało jak spadłaś z nieba? - Josh pojawił się u mojego boku.
- O, nie. Czy to twój podryw?
- Oh, znasz. Ee no to bolało jak spadłaś z nieba?
- Skończ, proszę. Czy nauczyciele wyrzucają cię z lekcji za opowiadanie tego gówna?
- Taak. Jesteś nowa?
- Ta, przeprowadziłam się. - oznajmiłam.
- Może wyszłabyś gdzieś dziś ze mną?
- Okej, czemu nie. - zgodziłam się, a on dał mi telefon żebym wpisała swój numer. - To do później. Zadzwonie! - rzucił i oddalił się razem z grupką znajomych.
×××××××××××××××××××××
* nie wiem czy istnieje taka szkoła czy coś xd, wymyśliłam to.
W końcu drugi rozdział kochani! Przepraszam, że akcja ciągnie się teraz tak powoli, ale mam nadzieje, że będziecie razem ze mną, a rozdziały będą ciekawsze w miarę upływu czasu :)). Bardzo dziękuje za wszystkie wyświetlenia buzziaki!
CZYTASZ
Tylko Ciebie chcę
Romance- chcesz należeć do tego świata? - spytał muskając swoją ogromną dłonią mój policzek. -chce, ale ..- próbuje się wykręcić. Odwracam wzrok. Byle nie patrzeć w jego stronę. - więc teraz bądź tak miła i się grzecznie rozbierz.