1.

857 19 3
                                    

                Budzik dzwoni punkt 7. Zbieram się z łóżka, nie chcąc się spóźnić pierwszego dnia do szkoły. W ekspresowym tempie znajduję się w łazience.

- Modelka od siedmiu boleści. - mruczę do siebie, oglądając swoje odbicie w szklanej powierzchni.

Wysprostowałam włosy, które jak zwykle nie mogły się jakoś normalnie ułożyć, tylko sterczały na cztery strony świata. Nałożyłam sporą warstwę makijażu, starając się, by uniknąć efektu maski. Wszystko za sprawą nowych przyjacieli-pryszczy. Ubrałam się w przygotowane wczorajszego wieczoru ubrania, zarzuciłam torbę i opuściłam mieszkanie. Pomimo tego, że ledwo skończyłam 18 lat, przeprowadziłam się do Nowego Jorku, by dalej kontynuować karierę modelki. Nie znałam moich rodziców. Zgineli jak byłam mała, później opiekowała się mną moja starsza siostra, Eva, ale przyrzekłam sobie, że znajdę sobie pracę i pójde na własne utrzymanie. Dlatego padło na modeling. Z natury byłam chuda. Mogłam jeść wszystko, a i tak nie odbijało się to na moim wyglądzie zewnętrznym.

Nie wiele ludzi wie, jak skomplikowany jest świat mody. Żeby do niego wejść musisz mieć układy, znajomości. Można to nazywać na różne sposoby. Prawda jest taka, że 90% chudych dziewczyn z ładną buźką nie zrobią kariery. Dlaczego? Bo opiera się to na wymianie. Ty spełniasz kogoś zachcianki, a ten gwarantuje ci jakiś kontrakt, lub polecenie znajomym.

Moje myśli przywołują postać Marka, który załatwił mi pracę w  agencji modelek TOP.

Do szkoły wpadam dziesięć minut przed pierwszą lekcją, więc udaję się do gabinetu dyrektora.

-  Proszę! - słyszę zza drzwi, więc lekko je uchylam i wchodzę do środka.

- Dzień dobry, ja jestem Anna Lackwood i jestem nowa i... - moim oczom ukazuję się przystojny czarnowłosy o szarych oczach mulat. - Adam!?

- Anna? Nie miałem pojęcia, że to ty. Usiądź proszę. - wskazuje na miejsce na przeciwko siebie, więc siadam.

- Nie jesteś trochę za młody na drygowanie tą szkołą? - prycham. Wyglądał jak model z okładki playboya, po prostu idealnie. Miał na sobie czarny garnitur, który opinał jego, jak zgaduje, idealnie wyrzeźbione ciało.

- Myślę, że jestem w wieku idealnym. - odpowiada. - Masz tu swój plan zajęć i zmykaj na lekcje.

- Ok. Pa Adam! - rzucam, przekraczając próg jego gabinetu.

               Pierwszą lekcję miałam z panią Green w  pracowni chemicznej. Na holu nie było już żadnej przyjaznej duszy, która wskazałaby mi drogę. Westchnęłam cicho. Po parunastu minutach trafiłam w końcu na miejsce. Weszłam i usiadłam na jednym z wolnych miejsc, co nie umknęło nauczycielce, tłumaczącej zawiłe reakcje przy tablicy. Swoją drogą ubrana była w zieloną suknię, do tego zielony żakiet, zielone rajstopy i o niespodzianka zielone buty. I tutaj pojawia się problem, czy green to ksywka czy nazwisko?

- Co to za spóźnianie się na moją lekcję?

- Ja jestem nowa, szuka...

- Do dyrektora! - przerwała mi.

Nie chcąc pakować się już pierwszego dnia w kłopoty, zabrałam swoje rzeczy i potulnie wyszłam z klasy. Wróciłam tą samą drogą, która przed chwilą kierowałam się z gabinetu Adama. Weszłam do środka, oczywiście wcześniej pukając.

- Co jest, Ann? - zapytał, marszcząc przy tym brwi.

- Pani Green chyba nie toleruje spóźnień i przysłała mnie tutaj - burknęłam, spuszczając wzrok na podłogę, by udać skruchę.

Moje słowa wywołały rozbawienie u dyrcia ( heh dyrcia ). - Możesz usiąśč i poczekać do końca lekcji. Pani Green jest nietypowa pod tym względem, przedstawie cię na następnej lekcji, dobrze?

- Spoko.

- Spoko? Wyrażaj się. Siedzisz za karę u dyrektora! - mulat patrzył na mnie karcącym wzrokiem, grożąc palcem w powietrzu.

- ee.. - jęknęłam, całkowicie zmieszana, na co Adam wybuchł śmiechem.

- Po naszym ostatnim spotkaniu odniosłem wrażenie, że jesteś jedną z takich, no wiesz - poruszył brwiami. - niegrzecznych dziewczynek!

- Bardzo śmieszne, panie dyrektorze. Czy rozmawia pan tak ze wszystkimi, czy jestem wyjątkiem?

- Rozczaruję cię, ale uwielbiam mieć dobry kontakt z uczniami. - na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek.

- Ile pan ma lat? - jęknęłam, w geście oburzenia zachowaniem mężczyzny.

- Dwadzieścia osiem. - powiedział, a moje oczy powiększyły się do rozmiarów pięciozłotówek.

- I kieruje pan tą szkołą?  O mój Boże!

- Sam się nie prosiłem. Wyjątkowa sytuacja rodzinna. - powiedział poważnym tonem, co sugerowało żeby nie zagłębiać się w szczegóły.

- Chodź, zaprowadzę cię. - powiedział, gdy usłyszeliśmy dzwonek.

                Sala od angielskiego mieściła się w drugim skrzydle, więc gdy dotarliśmy na lekcje ponownie usłyszałam dźwięk dzwonka, sugerujący czas lekcji.

- To jest Anna Lackwood. I będzie od tej pory chodzić do tej szkoły. Mam nadzieję, że będziecie dla niej mili- wydukał z pamięci formułkę, po czym ulotnił się za drzwiami.

Nauczycielka posłała mi pokrzepiający uśmiech, a ja czując na sobie wzrok wszystkich powędrowałam do jedynego wolnego miejsca obok czarnowłosej nieznajomej.

- suka. - usłyszałam od mojej sąsiadki, na co zdziwiona uniosłam brwi. Przecież mnie nie zna.

- Co powiedziałaś?

- To, co słyszałaś. - powiedziała i pstryknęła mi palcami przed oczyma.

Po dość zadziwiającym powitaniu, w końcu otrząsnęłam się i zagłębiłam w lekcję. Czterdzieści pięć minut szybko zleciało i ponownie usłyszałam znany już dźwięk, który tym razem ku uciesze uczniów, oznaczał przerwę. Wszyscy wręcz wybiegli z klasy, a ja opuściłam ją ostatnia i stanęłam żeby się rozejrzeć.
Po przeczytaniu wszystkich książek, obejrzeniu filmów, w których ktoś zmieniał szkołę, na prawdę liczyłam na coś w rodzaju komitetu powitalnego lub chociaż kogoś kto pomoże mi się zaaklimatyzować. Połowa dziewczyn, śmiem twierdzić, bała się mnie. Być może to przez strój, który prezentowałam ( wysokie szpilki woo, które były tutaj raczej rzadkością ), lub może kojarzyły mnie z gazet. A druga połowa, do której wliczała się czarnowłosa uważała mnie za sukę. Stojąc wciąż na środku tego korytarza po prostu czułam, że moja osoba jest na ustach wszystkich. Raczej było mi smutno, bo myślałam, że znajdę tu przyjaciółki, tak jak to było w Los Angeles. Całkowicie odmienną postawę wykazała płeć przeciwna, która na mój widok gwizdała, uśmiechała się, posyłała buziaki w powietrzu i tego typu rzeczy.

- Świetnie. A oni wzięli mnie za szkolną dziwkę. - pomyślałam, prychając przy tym i kierując się wyćwiczonym, wybiegowym krokiem, balansując przy tym biodrami, w strone mojej szafki.

Mam nadzieję, że moje opowiadanie wam się spodoba. Gwiazdkujcie & komentujcie :) !

Tylko Ciebie chcęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz