Parring: Stony
Avengers Tower całą dobę tętniła życiem. Grupa ziemskich herosów, wykorzystywała wieże do swoich celów. Tony zamykał się w swojej pracowni i tworzył nowe projekty, mając oko na swojego syna. Natasha trenowała wraz z Kapitanem. Steve po godzinach opowiadał i czytał Peterowi o dawnych czasach. Thor bił się z Hulkiem, i razem opróżniali lodówkę. Hawkeye kradł wszystkim rzeczy, których potem nie oddawał. Jedyną osobą której przeszkadzał ten cały harmider był Loki. Rogacz od jakiegoś czasu zamieszkał w wieży bo Thor chciał mieć go na oku. Jednak bóg kłamstw nie był fanem hałasu, brudu a już zwłaszcza dzieci. Za każdym razem gdy w okolicy znajdował się Peter, mężczyzna natychmiast zmieniał swoją lokację. Nie uszło to uwadze Rogersa, który jako jedyny ze wszystkich bohaterów traktował go na równi z innymi. Mimo że wszyscy z domowników doskonale wiedziało co łączy Starka z Kapitanem Ameryką, to jednak nikt nie miał do tego problemów. Natasza uwielbiała zajmować się Peterem, i ganiać się z nim po całym domu. Thor pozwalał mu się bawić swoim młotem i opowiadał mu o Asgardzie. Clint zabierał małego do swoich dzieci aby w spokoju mogli się bawić w ich ogrodzie. Mimo że geniusz już od tygodnia był umówiony z Czarną Wdową że zajmie się ich synem podczas ich nieobecności, to jednak dzień przed Romanoff poinformowała że nie może się nim zająć. Tak samo Clint i Banner. Tony starał się przekonać Steva aby przedłożyli randkę na inny termin, jednak Rogers nie chciał o tym słyszeć.
- Przecież nie mamy z kim zostawić Petera!
- Przecież jest jeszcze Thor.
- Nie zostawię mu mojego dziecka pod opieką! Czy ty wiesz jaki on jest lekkomyślny! Może go skrzywdzić!
Z kanapy dobiegł głos.
- Zgadzam się z blaszakiem, mój brat umie zgubić własny młot a co dopiero jakiegoś bachora.
Iron Man popatrzył na swojego męża.
- Widzisz? Nawet Jelonek przyznał mi racje.
Kapitan westchnął cicho, jednak po chwili spojrzał na Boga psot.
- Możemy zostawić Petera, pod opieką Lokiego.
Stark popatrzył zaskoczony na swojego ukochanego. A psotnik wstał z kanapy.
- Słucham?!
- Nie będę się zajmował tym czymś!
- Nie można mu ufać. Nasz syn nie będzie z nim bezpieczny!
- Nie wystarczy ci że ja mu ufam? Również jestem ojcem naszego syna, i według mnie Loki sobie doskonale da radę. Jakimś cudem ogarnia Thora, to co dopiero pięciolatka.
Czarnowłosy stanął obok Starka.
- Nie ma takiej opcji że zajmę się waszym żałosnym potomkiem. Jestem Loki, książę Asgardu, bóg kłamstwa, a nie jakaś niańka dla waszego dziecka!
- Zgadzam się z Rogaczem. On się nie nadaje na rolę opiekunki.
Rogers przytulił do siebie swojego męża.
- Zabieraj płaszcz i idziemy. Ja porozmawiam z Lokesem.
Filantrop westchnął cicho lecz po chwili ruszył schodami do góry aby zabrać swoje okrycie.
Kapitan popatrzył na nowego lokatora i się uśmiechnął.
- Wiesz że tylko ja w tej wieży ci ufam. Dlatego proszę cię jak przyjaciela, abyś zajął się moim dzieckiem. Ja okazuje ci moje zaufanie oddając ci go pod opiekę. Wiem że nie jesteś fanem dzieci, ale po prostu proszę cię abyś udowodnił że jesteś godzien mojego zaufania. Jesteś w stanie to dla mnie zrobić?
Psotnik przez chwilę nie odpowiadał lecz po chwili lekko pokiwał głową.
- Obiecuje że wasz syn będzie bezpieczny.
Rogers położył swoją dłoń na ramieniu Boga.
- O to się nie martwię.
Tony zbiegł na dół i stanął przy windzie.
- Jestem gotowy.
Blondyn uśmiechnął się i podszedł do swojego ukochanego.
- Loki zajmie się Peterem.
- Skoro mu ufasz.
Geniusz podszedł bliżej swojego dawnego wroga.
- Peter bawi się u siebie. Kolacja jest w lodówce. Niech nie je już więcej słodyczy. Pamiętaj aby przypilnować by umył zęby, w łóżku ma być najpóźniej w pół do dziesiątej.
Loki jedynie przewrócił oczami.
- Nie potrzebuje twojego wykładu Stark.
- Jeśli coś będzie nie tak, dzwoń. Wrócimy jak najszybciej.
Bóg uśmiechnął się kpiąco.
- Sugerujesz że nie dam sobie radę z jednym dzieckiem?
Milioner zarzucił płaszcz i sam lekko się uśmiechnął.
- Ja już nic nie mówię.
Po chwili małżeństwo opuściło wieżę, pozostawiając czarnowłosego z dzieckiem. Bóg psot usiadł z powrotem na kanapie i wrócił do czytania książki. Jednak jego spokój został przerwany po kilkunastu minutach przez małą istotę.
- Gdzie jest tatuś?
Loki osunął książkę od siebie i popatrzył na malca. Peter stał przed nim trzymając w dłoni małego,pluszowego konika.
- Wyszedł.
Peter zaczął się kręcić wraz z zabawką.
- Jestem głodny...
Psotnik przewrócił oczami ale wstał.
- Podobno masz jakieś pożywienie w lodówce.
Mężczyzna ruszył do kuchni, jednak chłopczyk nie ruszył za nim.
- No co jest? Idziemy.
Malec pokręcił głową.
- No przecież jesteś głodny.
- Na rączki.
Loki uniósł do góry jedną brew.
- Słucham?
- Chce na rączki.
- Czy ja ci wyglądam na Odyna?
- Co to Odyn?
Bóg kłamstw westchnął i podszedł do dziecka i podniósł go.
- Nieważne. Czy teraz możemy już iść?
Synek bohaterów uśmiechnął się do swojego opiekuna i pokiwał głową. Gdy nareszcie doszli do kuchni, Loki odłożył chłopczyka do jego krzesła. Jednak problem pojawił się gdy bóg otworzył lodówkę. Mężczyzna nie miał pojęcia co jedzą ludzkie dzieci. Zielonooki popatrzył na dziecko.
- Co ty tak właściwie jesz?
Peter przytulił do siebie konika.
- Makaron.
- Makaron? Jak to się odgrzewa?
- Tatuś to robi zawsze.
- Cudownie... To jak ja mam cię nakarmić niby?
- Nie wiem.
- Sam nie wierzę że to robię... Thor!
Po kilku minutach do kuchni wszedł bóg piorunów.
- Czemu mnie wołasz bracie?
- Nie jestem twoim... Zresztą nieważne. Jak się używa tych sprzętów?
- Nie mam pojęcia.
- To jak mam odgrzać te jedzenie?
- Mogę ci pomóc.
Czarnowłosy popatrzył zaskoczony na blondyna.
- Przecież nie umiesz tego obsługiwać.
Thor uśmiechnął się i uniósł swój młot.
- Ale mam to!
Po kilku minutach Loki stał kilka metrów od przyszywanego brata trzymając dziecko na rękach.
- Nadal nie jestem pewien czy to jest aby napewno dobry pomysł.
- Spokojnie bracie, wiem co robię.
Niebieskooki uniósł swój młot i przywołał błyskawice która uderzyła w stół na którym stał talerz. Mebel pod wpływem pioruna rozpadł się na stół a posiłek chłopca poleciał na ziemię. Loki jedynie popatrzył kilka razy to na mężczyznę to na stół.
- To chyba nie miało tak wyglądać prawda?
- Midgardzkie rzeczy są takie nietrwałe...
Czarnowłosy popatrzył na chłopca.
- W takim razie musisz zjeść coś innego.
Po kilkunastu minutach Peter szczęśliwie siedział na ziemi i jadł żelki, natomiast bracia siedzieli na kanapie po cichu rozmawiając.
- Co się robi z takimi dziećmi?
- Pobaw się z nim.
- Mam się z nim bawić? Czy ja ci wyglądam na zabawową osobę?
- Naprawdę mam ci odpowiadać?
Bóg kłamstw obrzucił go spojrzeniem po czym popatrzył na dywan w poszukiwaniu dziecka. Jednak chłopiec zniknął.
- Thor?
- Mhm?
- Gdzie jest ten chłopiec?
Bóg piorunów popatrzył na dywan po czym zmarszczył brwi.
- Przecież siedział tutaj.
- A teraz go tu nie ma geniuszu.
- Dzieci chyba nie znikają, prawda?
- Skąd mam wiedzieć. Wiem tyle o dzieciach co o byciu dobrym.
- Może trzeba go poszukać?
- Jakiś ty błyskotliwy dzisiaj...
Mężczyźni się rozdzielili i zaczęli poszukiwania dziecka. W końcu po pół godzinie psotnik usłyszał szelest papierka. Loki zaczął się skradać aż w końcu dopadł chłopca jedzącego batona.
- Mam cię!
Peter uśmiechnął się do mężczyzny. Był cały brudny od czekolady.
- Nie wiem kto cię uczył jeść, ale musiał to być Thor.
Gdy chłopczyk był już czysty, nadeszła pora snu. Czarnowłosy odłożył dziecko do łóżka i przykrył je kołdrą.
- A teraz spać robaku.
- Bez bajki?
- Bajki? Ile ty masz tych wymagań...
- Bajeczka!
- Już dobrze...
Loki zaczął opowiadać chłopcu o Asgardzie. O bogach i ich pięknych pałacach. O kawałach jakie im robił, o swojej matce. O przygodach jakie miał z Thorem. Mężczyzna nawet nie zauważył kiedy Peter zasnął. Bóg uśmiechnął się i przykrył dziecko pościelą i zgasił lampkę. Sam nie wiedział kiedy ale polubił tego dzieciaka. Po kilku minutach czarnowłosy wrócił do salonu i oczekiwał na powrót gospodarzy. Godzinę później Tony wraz ze Stevem wrócili do wieży, w świetnych nastrojach. Stark zapomniał o swoich wątpliwościach i cieszył się z wolnego wieczoru. Gdy weszli do salonu ich oczom ukazał się Loki, czytający książkę. Steve uśmiechał się do psotnika.
- Dałeś sobie radę z Peterem?
Bóg kłamstw dłuższą chwilę się nie odzywał.
- Wasz syn już śpi. Nie było tak źle jak myślałem że będzie.
Rogers uśmiechnął się.
- Mówiłem ci że da sobie radę z naszym urwisem.
Milioner jedynie się uśmiechnął.
- Muszę się napić wody.
Geniusz wszedł do kuchni jednak po chwili można było usłyszeć krzyk.
- Co się stało ze stołem?!
Loki uśmiechnął się kpiąco.
- Mówiłem mu że nie dacie się nabrać na to że to wypadek przy pracy.
Tony wybiegł z kuchni.
- Czy wy zdajecie sobie w ogóle sprawę ile ten stół kosztował?
Kapitan podszedł do męża i pocałował go w policzek.
- Nie przesadzaj, to tylko mebel.
- Mebel wart osiem tysięcy...
Blondyn zaśmiał się cicho.
- Może idź się połóż. Rano doprowadzimy kuchnię do stanu używalności.
- Chyba tak zrobię...
Brunet udał się do sypialni, a Rogers podszedł do zielonookiego.
- Wiedziałem że można ci ufać. Jestem dobrym człowiekiem Loki.
- Nie pozwól aby Stark zepsuł tego dzieciaka. Ten chłopak ma w sobie potencjał.
Kapitan oparł się o ścianę.
- Tak... Peter to porządny dzieciak, przynamniej na takiego staram się go wychować.
- Dobrze ci idzie.
Steve uśmiechnął się i pomachał ręką.
- Dziękuje za tyle miłych słów Loki. Dobranoc.
- Dobranoc.
Rogers ruszył po schodach aby dołączyć do swojego męża pozostawiając Boga w spokoju.
- To naprawdę dobry dzieciak...
Książę Asgardu zamknął książkę i sam udał się na spoczynek. To był ciężki dzień nawet jak dla Boga. W końcu nie codziennie zostaje się opiekunem małego herosa.Jestem dumna z tego one shota. Mam nadzieje że wam się podoba! Miłego dnia i dbajcie o siebie!
CZYTASZ
Guardian
FanfictionZaufanie w stosunku do drugiego człowieka to rzecz bardzo cenna. Zazwyczaj gdy komuś ufamy jesteśmy w stanie oddać mu coś i być pewni iż dana rzecz będzie bezpieczna. Jednak jeśli zostaniemy zmuszeni aby zaufać swojemu wrogowi na tyle aby zostawić...