Zwykle w filmach pogrzeb jest przedstawiany w podobny sposób, można nawet powiedzieć, że reżyserzy używają tego samego szablonu: ciemne, kłębiące się chmury na niebie zwiastujące deszcz, a czasem nawet burze. Jednak to nie był film. Pogoda była piękna i zupełnie nie pasująca do okoliczności, a pogrzeb nie miał być żadnego bohatera serialu, lecz dwóch prawdziwych nastolatków.
Większość ludzi stało jeszcze przed kościołem. Przyszło bardzo wiele osób. Wiele znajomych ze szkoły. W końcu chłopcy byli bardzo lubiani, a przynajmniej jeden z nich...
Pani Prus stała wtulona w męża, przyciskając swoją twarz do jego ramienia i pozwalając tym samym, aby słone łzy swobodnie spływały po jej twarzy na koszulę mężczyzny. Pan Prus dzielnie starał się powstrzymywać napływające do jego oczu łzy, wiedział, że musi być oparciem dla swojej żony i nie może sobie pozwolić na okazywanie słabości.
Wokół małżeństwa zebrała się liczna rodzina, która gorączkowo rozmawiała o Gabrielu.
"Co za tragedia", "był taki młody" szeptali.
Gdyby ktoś się jednak bardziej wsłuchał, mógłby usłyszeć także komentarze typu: "wariat", "zawsze był dziwny", "jak głupim trzeba być, żeby odebrać sobie życie".Kilka metrów dalej stali Andersonowie. Pan Anderson obejmował swoją ciężarną żonę całkowicie załamany, wcale nie próbował zatrzymać łez. Kobieta gładziła uspokajająco jego plecy, także cicho płacząc. Nie była matką Igora, ale pokochała syna partnera, jak własnego, dlatego wiadomość o śmierci nastolatka mocno nią wstrząsnęła.
Jeszcze dalej stała grupka nastoletnich przyjaciół. Dwie piękne siostry przytulały się do siebie, obie starały się pocieszyć tą drugą. Obok nich stał blondyn, który próbował ukrywać w dłoniach swoją zapłakaną twarz. Czarnowłosa dziewczyna obejmowała go, a dwaj pozostali nastolatkowie wpatrywali się pustym wzrokiem w przestrzeń.
Spośród tłumu wyróżniała się pewna osoba. Nie była jak reszta zebranych ubrana elegancko, ani nie płakała jak większość. Chłopak z kamiennym wyrazem twarzy opierał się o ścianę kościoła, a na głowę nasunął kaptur swojej bluzy. W ręce trzymał tylko jedną, białą różę.
Śmierć tych dwóch chłopaków wstrząsnęła wszystkimi. Obaj byli młodzi, zdrowi, mieli przed sobą całe życie, jednak przez serię niefortunnych zdarzeń obaj zmarli. Ze względu na to, że chłopcy żywili do siebie uczucia postanowiono zrobić wspólny pogrzeb.
Ludzie zaczęli wchodzić do kościoła, żeby ostatni raz zobaczyć nastolatków. Szymon postanowił zaczekać z tym jeszcze chwilę, niebawem jednak także wszedł do budynku i podszedł do trumien. Z kieszeni wyciągnął małe pudełeczko, z którego wyjął dwa srebrne krążki i ostrożnie założył je na palce zmarłych. Ksiądz widząc to skrzywił się lekko, lecz blondyn miał to gdzieś. Gabriel i Igor chcieliby mieć te obrączki. Stał jeszcze chwilę przy trumnach, spoglądał na twarze zmarłych, stałby tak pewnie jeszcze długo, lecz nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu, obrócił się i ujrzał ubranego w dresy chłopaka. Nikodem wyminął Szymona i podszedł do trumny Igora, w jego martwe dłonie włożył białą różę. Po chwili odwrócił się i wyszedł z kościoła. Zdziwiony Szymon spoglądał na drzwi, za którymi zniknął chłopak. Chwilę później skierował się do ławek i usiadł obok swoich przyjaciół.
Ludzie spoglądali za Nikodemem zdziwieni, niektórzy zaczęli szeptać, lecz nie trwało to długo, ponieważ ksiądz wyszedł z zakrystii. Wszyscy zebrani zaczęli wsłuchiwać się w jego słowa.
Oprócz Szymona. Chłopak przyglądał się martwym ciałom. Nie mógł oderwać od nich wzroku. Ciągle nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło... Nie mógł uwierzyć, że dwie osoby, które najbardziej kochał nie żyją przez niego...
Kilka dni temu...
《》《》《》
Blondyn otworzył oczy i leniwie sięgnął po dzwoniący telefon.
CZYTASZ
Przyjaźń leczy rany [YAOI] ZAWIESZONE
Teen FictionZapraszam do przeczytania drugiej części opowiadania "Miłość leczy rany"! "Przyjaźń leczy rany" jest drugą częścią mojego opowiadania "Miłość leczy rany", jeśli jeszcze nie przeczytał*ś pierwszej części, zapraszam do zrobienia tego. No chyba, że Ci...