1.2K 79 10
                                    

Raven & Calum

"Making memories with You, is my favorite thing to do"

- Raven!

Jęknęłam żałośnie, kiedy po raz kolejny tego dnia usłyszałam krzyk mojej rodzicielki, której ton głosu jasno dawał do zrozumienia, że w tej chwili mam się przy niej zjawić.

Nienawidziłam chwil, w których ogarniała ją świąteczna gorączka, podczas której non stop rozstawiała mnie po kątach, mówiąc, co mam robić. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że kiedy w końcu zabierałam się do przydzielonych mi zadań, ona bezczelnie śledziła każdy mój ruch, aby po chwili wygonić mnie do pokoju, mówiąc, że do niczego się nie nadaję i sama zrobi to o wiele lepiej. Takim oto sposobem, mama piekła placki, lepiła uszka oraz pierogi i sprzątała, jednocześnie robiąc pranie i zmywając naczynia. Niestety, moje chwile samotności nie trwały długo bo zaledwie parę minut później znów przywoływała mnie do siebie, dając mi kolejne zadanie do zrobienia, którego koniec końców i tak nie wykonywałam w całości.

Z westchnieniem niechętnie podniosłam się z wygodnego łóżka, na które opadłam zaledwie parę minut temu i szurając nogami, wyszłam z pokoju wprost do jaskini lwa, gdzie urzędowała moja mama.

Zanim dotarłam do kuchni, w której się znajdowała, już w przedpokoju mogłam usłyszeć jej rozbawiony głos, którym musiała opowiadać jakąś wyjątkowo zabawną historię, gdyż gość, który bez wątpienia znajdowała się tam razem z nią, raz po raz zachodził się głośnym śmiechem. Kiedy w końcu dotarłam do pomieszczenia, zastałam w nim moją kochaną rodzicielkę, wymachującą rózgą i Caluma, który siedział przy stole, nie spuszczając wzroku z mojej mamy.

Oparłam się o framugę drzwi, spoglądając na nich spod uniesionych brwi. Błądziłam wzrokiem od jednego do drugiego, próbując tym samym zrozumieć sens tej idiotycznej sytuacji, gdzie moja rodzicielka, która dosłownie parę minut temu ciskała we mnie piorunami, teraz śmiała się do rozpuku wraz z moim przyjacielem od siedmiu boleści. Kto wie, ile jeszcze bym tam stała, przysłuchując się ich bezsensownej dla mnie paplaninie, gdyby wzrok chłopaka nie zatrzymał się na mojej sylwetce.

- Oh! Jesteś wreszcie! - Spojrzałam kątem oka na mamę, która posłała mi uśmiech, aby ponownie skupić się na twarzy mojego przyjaciela, który bezczelnie lustrował mnie swoim spojrzeniem, na co mimowolnie przewróciłam oczami.

- Wnioskując z tego, jak świetnie wam się rozmawiało, jestem wam tu kompletnie niepotrzebna. Dlatego będę tak wspaniałomyślna i pozwolę dokończyć wam waszą pasjonującą rozmowę w samotności. - Odpowiedziałam, ostatni raz rzucając jej spojrzenie, aby sekundę później odwrócić się napięcie i ruszyć w stronę swojego pokoju.

Kiedy tylko się w nim znalazłam, rzuciłam się na łóżko, wciskając twarz w poduszkę i zamykając oczy. Nie minęły nawet dwie minuty, kiedy drzwi się otworzyły, a ja nie musiałam unosić głowy do góry, aby wiedzieć, że to własnie Calum wszedł do pomieszczenia.

- Przesuń się. - Jęknął chłopak, próbując wcisnąć swoje ciało obok mojego, jednak sama zajmowałam całą powierzchnię materaca i ani mi się śniło tego zmieniać. W tym momencie było mi tak wygodnie, że mogłabym spędzić w tej pozycji resztę swojego nędznego życia. - Sage, przesuń się no! - Uśmiechnęłam się lekko, słysząc nutkę zirytowania w jego głosie, ale nawet się nie ruszyłam, całkowicie go ignorując.

Mogłam się domyśleć, że to przeciągłe westchnienie, po którym nastąpił krótki chichot, nie świadczyło o niczym dobrym, ale nie mogłam przecież przewidzieć tego, iż chłopak w geście dalszej walki ze mną, położy się właśnie na mnie, zgniatając mi wszystkie narządy, które z pewnością były niezbędne do dalszego życia.

Świąteczne życzenia || c.h. ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz