Wstęp

15 5 3
                                    

Skyler nigdy nie był wielkim fanem zimy. Mówiąc szczerze, w ogóle nie lubił tego okresu w roku gdy temperatura zaczynała się obniżać po upalnym lecie. Jaka tym samym była jego radość, gdy nadeszła wiosna. Nie mógł się oprzeć pokusie, by wyjść na spacer po miesiącach spędzonych w czterech ścianach swojego "biura".
Skyler pracował zdalnie jako ilustrator i wydawca kilku serii komiksów, więc znaczną część życia spędzał w mieszkaniu.

Zarzucając na siebie długi, czarny płaszcz stanął przed lustrem obok drzwi frontowych.
Był bardzo blady, widać było na pierwszy rzut oka, że nieczęsto miał styczność ze słońcem.
Pochylił się lekko by przyjrzeć się swojemu odbiciu ostatni raz.
Skyler był bardzo wysokim, szczupłym mężczyzną z bujnym zarostem, ale to nie było jego głównym znakiem rozpoznawczym. Bujne, niebieskie włosy z tyłem sięgającym po talię na pewno sprawiało, że ciężko było go pominąć na szarych ulicach miasta.

Chwilę później był już na zewnątrz, przyglądając się drzewom mieniącym się w słońcu. Kochał rośliny. Lata temu pracował w kwiaciarni w swojej rodzinnej miejscowości. Jakby ktoś mu powiedział, kim stanie się za zaledwie osiem lat, w życiu nie chciałby w to wierzyć.
Oczywiście ma parę powodów do dumy, ale zarazem nie zbyt wiele. Co prawda zarabia naprawdę dobrze, ale poza tym faktem nie widzi wielu pozytywów. Depresja oraz fobia społeczna to ściek, który potrafi zabijać człowieka latami lub nawet przez całe życie.
Skyler zatracił umiejętność zaufania do drugiej osoby, nie mówiąc już o nawiązywaniu bliższych relacji. Tego jednak dnia coś miało się jednak zmienić.

Mężczyzna kroczył przez pobliski park, podziwiając budzące się do życia kwiaty i drzewa po zimowych mrozach. Z tyłu głowy nie potrafił pozbyć się jednak jednej myśli - on może gdzieś tutaj być. Skyler mimo to, że już lata temu wyniósł się ze swojego rodzinnego miasta, nadal obawiał się spotkania swojego byłego najlepszego przyjaciela. Mike.
Jego mentor dzieciństwa, doświadczony w życiu poza prawem punk, który uczył chłopaka jak radzić sobie w tym okrutnym świecie bez sprawiedliwości. Skyler patrząc w tył, zdawał sobie sprawę jak głupim był nastolatkiem podążając jego ścieżką.
Z drugiej jednak strony co innego mógł zrobić w tamtej sytuacji? Nie miał żadnych znajomych, były to okrutne czasy dla ludzi, którzy nie wpisywali się w faworyzowane normy społeczne. Skyler jest naturalsiderem. Side'y są czymś na zasadzie super mocy i biorąc pod uwagę na czym konkretnie się opierają, do takiej szufladki są wrzucane. Nie każdy je ma, statystycznie 50/50 osób rodzi się z danym sidem i na nieszczęście chłopaka - on był jednym z nich. Naturalsidersi nie są zbyt lubiani przez społeczeństwo. To silny side, mający predyspozycje do siania zniszczenia. Ludzie się ich boją, dlatego wielu traktowało ich jak margines społeczny. Czasy oczywiście zaczęły się zmieniać, ale uraz na psychice pozostał.
Mike nigdy mu nie wybaczył tego, że postanowił się wycofać, wydorośleć z anarchistycznych zabaw i włączyć się w końcu do normalnego życia w społeczeństwie.
Dlatego Sky bał się dnia, w którym się spotkają o ile w ogóle taki dzień miałby nastąpić.

Skyler starał się by jego myśli wędrowały po otaczającej go rzeczywistości.
Chciał po prostu naprawdę odpocząć.

Z zamyślenia wytrąciły go odgłosy kroków nieopodal, gdzieś za jego plecami. Ktoś biegł, niebezpiecznie szybko zbliżając się do chłopaka. Skyler wzdrygnął się na tę myśl, mimo, że mógł to był po prostu jakiś biegacz lub inna osoba, prawdopodobnie spóźniona na autobus z pobliskiego dworca.
Niepokój jednak przejął górę, co spowodowało że odwrócił się w stronę nadchodzącego dźwięku. W tym samym momencie odskoczył, gdy zorientował się, że owa osoba już była zalewie metr od niego, zatrzymując się z szerokim uśmiechem.
- Dobry! - Zawołał radośnie przybysz, próbując złapać oddech po odbytym biegu.
Był to młody, dobrze zbudowany chłopak o czerwonych, puszystych włosach z wygolonym bokiem. Na oko miał blisko dwadzieścia lat i w okolicach 180 cm wzrostu. Skyler z lekka konsternacją przyglądał się mężczyźnie, oczekując chociażby szczątkowych wyjaśnień tak nagłego najścia.

- Jestem Ivan, Pan Skyler Bruce? - Powiedział po chwili, pocierając lekko dłonie. Skyler odetchnął z ulgą, także uśmiechając się lekko w stronę towarzysza. Kamieniem z serca była świadomość, że nie jest to bandyta, a po prostu jakiś zwolennik jego twórczości.
Nie, spotykanie bandziorów w środku dnia w zadbanym parku przy centrum miasta nie było tam codziennością. Skyler po prostu w nieco odmienny sposób odbiera otaczającą go rzeczywistość. Jak to mówią - przezorny, zawsze ubezpieczony. Przynajmniej tak właśnie sobie powtarzał, gdy poczucie ogarniającej go paranoi brało górę.

Skyler od razu wiedział, że chłopak na pewno nie pochodził stąd i mimo, że jego angielski wydawał się dobry na pierwszy rzut oka, to akcent zdradzał słowiańskie - zapewne rosyjskie, jak można się domyśleć po imieniu - pochodzenie.

- Owszem, ale nie mów mi per "pan", nie jestem taki stary. - Powiedział Sky, uśmiechając się w niezręczny sposób. Nie chciał wyjść na buca, ale dopiero teraz uświadomił sobie jak dawno nie rozmawiał z obcą osobą. Właściwie, dawno nie rozmawiał z kimś innym niż jego własna matka.

- Nie ma sprawy. Idziemy się napić?
- Słucham? - Powiedział Skyler nie kryjąc zdziwienia. Chyba pierwszy raz obcy człowiek podszedł do niego na ulicy i zaproponował alkohol już w drugim zdaniu owej konwersacji.

- Czy chcesz iść do baru? - Powtórzył się Ivan, tym razem wolniej tak jakby z góry założył, że "Słucham?" nie było jasnym jak słońce pytaniem retorycznym.
Nastąpiła niezręczna cisza. Skyler został zabity z tropu. Zmarszczył delikatnie brwi, zastanawiając się czy to nie jest oby jakiś naprawdę dziwny dowcip.
Rozważając na szybko wszystkie za i przeciw - zgodził się. Skyler nie był mistrzem w nawiązywaniu nowych znajomości, więc mając to na uwadze, że (chodź bardzo dziwna) to jest to dla niego okazja jeden na milion by w końcu mieć kogoś, z kim można zamienić chociażby dwa zdania. Nie był dumny z faktu w jak absurdalny sposób prawdopodobnie zyskał nowego kolegę, ale nie chciał być wybrednym. Samotność potrafi zdziałać wiele, nawet to, że pójdziesz na piwo z nieznajomym facetem z ulicy.

On Each SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz