2

39 2 35
                                    

- Riu -

Już szedłem do mojego domu po skończonych lekcjach. Na początku z trudnościami, ale udawało mi się utrzymać mały dom. Miał wszystko czego mógłbym potrzebować, a nawet trochę więcej. Był mocno oddalony od centrum, więc cena była nawet niska.

Już widziałem mój dom a przed drzwiami stała jakaś cała czarna postać. Przebijały przez nią promienie słońca, więc po prostu ją zignorowałem. Przeszedłem koło niej i jak gdyby nic wszedłem do mieszkania.

Czemu nie jestem przerażony albo coś? Bo po co się bać się wytworów własnego mózgu? Jest to nielogiczne i głupie. Nie mogą mi nic zrobić fizycznego, więc nie są dla mnie problemem. Mózg potrafi wytworzyć wiele rzeczy, nawet to co widzimy cały czas to wytwór naszych umysłów.

Odłożyłem plecak w moim pokoju i podszedłem do kuchni i wziąłem makaron z szafki. Do garnka nalałem wody, postawiłem na palniku i włączyłem ogień tak aby nie był za duży. Wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać Instagrama. Głównie interesowały mnie memy i informacje o wychodzących lub rozwijanych grach. Spojrzałem na wodę, a ona już się gotowała więc wrzuciłem do niej makaron. Wcześniej dodając troszkę soli, modliłem się tylko żeby nie przesolić.

Po chyba 5 próbach próbowania stwierdziłem, że makaron się ugotował, więc odcedziłem go i wyłożyłem sobie na talerz. Dodałem pesto i miałem jeść ale usłyszałem głos.
"Nie jedz bo będziesz gruby"

I wiecie co? Mam w dupie czy będę gruby. Jestem głodny więc zjem.
Zjadłem swoją porcję, ale zrobiłem za dużo i zostało mi jeszcze na kolacje. No to dobrze, nie będę musiał jej robić tylko sobie odgrzeje. Nie przepadam za odgrzewanymi, ale nie będę marnował jedzenia.

Poszedłem do mojego pokoju i położyłem się na łóżku. Przy moim łóżku pojawiła się znowu ta czarna istota. Wziąłem telefon i włączyłem YouTube 'a. Kliknąłem jakiś filmik o horrorze o pociągu pająku i go oglądałem. Po około dziesięciu minutach się skończył, a ja postanowiłem odrobić lekcje.

Zajęło mi to ponad godzinę, ale na szczęście już jutro piątek. Nie będę musiał przejmować się stresem tego, że zawiodę- o czym ja w ogóle gadam? Przecież nie mam nawet kogo zawieść

Włączyłem sobie muzykę i zacząłem rysować. Narysowałem podobiznę mojego demona, ale czarno białą i trochę straszniejszą niż w rzeczywistości. Nie powiedziałbym, że mam jakiś duży talent, ale dla mnie jest wystarczający.

Wstałem i ruszyłem w stronę mojego gabinetu.
Mam tam moje pieniądze i jakieś dokumenty, które były tam od początku, a mi się nie chce ich przejrzeć. Otworzyłem sejf i policzyłem ile mam pieniędzy. Został mi tylko jeden tysiąc. Chyba będę musiał wyruszyć na polowanie.

Wziąłem z pokoju moją maskę, specjalny plecak i mój ukochany sztylet. Wszedłem na dach mojego domu i wcisnąłem przycisk na plecaku. Wysunęły się z niego skrzydła. Włożyłem rękawiczki, którymi mogę sterować skrzydłami i z rozbiegu zeskoczyłem z dachu.

Przebiegła mnie fala adrenaliny, kochałem tak latać. Wzbiłem się wyżej i zacząłem obserwować. Nie jestem dumny, z mojego sposobu zarobku, ale jest najprostszy, a z moim stanem fizycznym nie byłbym w stanie pracować. Dostrzegłem w alejce jakąś szarpaninę, do moich uszu dobiegł też krzyk proszący o pomoc. Jakiś bandzior atakował drugiego faceta, tamten był za drobny by się obronić. Skądś kojarzyłem tego większego.

Miękko wylądowałem za nim i uderzyłem go mocno w tył głowy. Upadł z głośnym jękiem. Przy nim zauważyłem raczej duży plecak i portfel. Wziąłem oba w ręce.

- Któreś z tych jest twoje? -  maska trochę zagłuszyła mój głos, ale byłem pewien, że zrozumiał.
- T-tak, plecak.. - nadal był zestresowany, może i trochę się mnie bał. 
- To masz. - podałem mu plecak, a ja sam schowałem w kieszeni spodni portfel. - Na co czekasz? Zmiataj, tu nie jest bezpiecznie, no i trzymaj się głównych ulic, w takich uliczkach masz największą możliwość by ktoś cię zaatakował. - bał się, widziałem to w jego oczach. Przynajmniej już uciekł. 

Pobieżnie przeszukałem go czy nie miał czegoś przy sobie wartościowego, niestety nie, no ale czego się spodziewałem? Przeszukałem wiec jego - jak mniemam - portfel. Znalazłem trochę gotówki, kartę kredytową i dowód osobisty. Zabrałem pieniądze, resztę zostawiłem. Wzbogaciłem się o 200 złotych. Nawet dobrze, zwykle mają max 100. Nie chce im w pełni zepsuć życia, po prostu mała nauczka. Ten nie popełnił aż takiego przestępstwa. Przeleciałem sie chwile po mieście, zatrzymując jeszcze kilka małych przestępstw. Byłem znany już w mieście, lecz nikt nie odkrył na szczęście mojej tożsamości. Policja nie popierała w pełni moich działań. Nie będę zaprzeczał, że zabiłem już kilkanaście osób, no ale zasłużyły sobie. Nie byli też w pełni przystosowani do mojego "okradania". Przecież to tylko mała zapłata za wbicie trochę zdrowego rozsądku.

Po dobrych 2 godzinach wróciłem do domu. Schowałem łup w sejfie, i poszedłem do łazienki. Wolałem umyć się po tym. Nie dość, że byłem brudny przez to, że zwykle takie ataki mają miejsce w alejkach to też zimny prysznic przydałby mi się. 

Po wyjściu z pod prysznica zorientowałem się, że była już 22, więc usiadłem przed komputerem i zacząłem sobie grać w "Ori and the blind forest".
Chciałem ją przejść na 100%, więc powinna mi starczyć na długo jako zajęcie czasu w którym nie śpię.

Mam nadzieję, że już się domyśleliście czemu powiedziałem do demona że nie widzieliśmy się długi czas. Dla tych co nie to powiem to wprost.

Nie spałem ani godziny od kilkunastu ładnych lat.

SomniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz