3

48 2 36
                                    

- Riu -

Grałem już z 5 godzin. Zaczęły boleć mnie plecy, więc wyłączyłem komputer i położyłem się na łóżku. powinienem zainwestować w krzesło gamingowe, bo nadal korzystam ze zwykłego, które dosłownie wziąłem z kuchni i przykryłem je kocem.

Od razu gdy się położyłem to zachciało mi się spać, więc wstałem i zrobiłem sobie kawę. Kawa nie działała już na mnie tak jak.... kiedyś. Na zegarku widniała godzina: 3:00.

- Hmmm? Godzina duchów.. - powiedziałem do siebie. Miałem wrażenie że ktoś mnie obserwuje ale równie dobrze mogą to być tylko moje urojenia.

Odwróciłem się by ruszyć do mojego pokoju, ale zobaczyłem wielki straszny uśmiech. Wyszczerzał swoje ostre kły w taki sposób, że cofnąłem się i odruchowo chwyciłem za nóż w geście samoobrony. Uśmiech zniknął, a ja zorientowałem się że przecież nie jest to prawdziwe i nie mam się czego bać.

Odłożyłem nóż na miejsce i poszedłem do pokoju. Usiadłem na środku pokoju wpatrując się w moje rysunki wiszące na ścianie. Może to jest jeden z powodów moich wizji dziwnych postaci? Ogólnie to na pewno nie jestem zdrowy psychicznie.

Poczułem ból w tylnej części głowy, wiedziałem co to oznacza. On chce porozmawiać. Czy ja chce ryzykować?
......
No i przede mną pojawił się mój demon.

- Co, po tylu latach w końcu sobie przypomniałeś o moim istnieniu?
- Chyba raczej ja powinienem zadać to pytanie. No i pamiętaj że ja widzę co ty robisz. I jestem częścią ciebie.
- No to gdzie jest druga część mnie? - spytałem się o mojego drugiego opiekuna którego powinienem mieć.
- Nigdy go nie było. Zawsze byłem tylko ja. I ty.
- Czyli jestem aseksualny, ta? Skoro nie mam dwóch opiekunów to chyba to jest jedyne wytłumaczenie.
- Gdybyś był aseksualny to miałbyś dwóch opiekunów, tylko oni bardziej byliby przyjaciółmi niż parą. Na cholerę wam ta szkoła skoro nawet podstaw was tam nie uczą?
- Sam chciałbym to wiedzieć. - zaśmiałem się

Gdy zorientowałem się co zrobiłem opanowałem się i z powrotem zmieniłem się w "nieczułą" osobę. To był pierwszy raz odkąd pamiętam, kiedy się przy nim zaśmiałem. No i pierwszy raz ogólnie od bardzo dawna. Czemu to akurat musiał być on?

- Powinieneś się częściej śmiać. Wiesz, że śmiech dobrze działa na samopoczucie? - posłałem mu agresywne spojrzenie.
- A niby po co?
- Abyś nie zatracił się... - coś tam jeszcze wyszeptał, ale nie mogłem pochwycić co.
- O co ci chodzi?
- Przecież sam możesz powiedzieć, że przestałeś odczuwać pozytywne uczucia długi czas temu.
- Od kiedy cię to obchodzi?! A poza tym to twoja wina!
- Ja wiem że ty -
- Nic nie wiesz! - skupiłem się i sam zacząłem kontrolować to co widzę. Byłem sam, znowu.

Nie chciałem już nic robić, więc położyłem się i leżałem tak aż do świtu. Wypracowałem coś w tylu snu. Nie jest tak efektywny jak gdybym pewnie się przespał, ale mi wystarcza. 

Gdy leżałem tak półprzytomny dopiero do mnie dotarło, ze powinienem się zbierać. Popatrzyłem przelotnie na godzinę w telefonie i oniemiało mnie. Jeśli za chwilę nie wyjdę z domu to spóźnię się do szkoły, chyba pierwszy raz od dawna.

No więc szybko ubrałem się, złapałem plecak i bez śniadania wybiegłem z domu. Pewnie później będę tego żałować.

Przybiegłem pod klasę w momencie w którym zadzwonił dzwonek. Wszedłem do niej, ale nauczyciela jeszcze nie było więc jeszcze dysząc usiadłem na swoim miejscu. Czy wspominałem, że nienawidzę biegać?

~ po lekcji ~

Nauczyciel powiedział nam, że dziś postaramy się przywołać naszych opiekunów do rzeczywistości.

- Riu co się stało?! Wyglądasz jakbyś nie spał przez miesiąc - blisko, ale to jeszcze nie to. 
- Po prostu dzisiaj się nie wyspałem Cira - skłamałem jak zwykle, czy to na pewno fair tak okłamywać swoich jedynych przyjaciół? 
- Nie mogę się doczekać przywoływania opiekunów! - oczywiście Leon musiał wtrącić swoje 3 grosze
- To powinno być super! 

Wyłączyłem się na dalszą ich dyskusję, nie zaczepiali już mnie. Wiedzieli o moich skłonnościach introwertycznych, więc uznali, że dzisiaj przypadł ten dzień. Ja za to myślałem o tym jak wymigać się od tego głupiego przyzywania. 

Myślałem tak aż do dzwonka.

- Dzień dobry klaso. Słuchajcie mnie uważnie gdyż nie będę się dwa razy powtarzać. Aby przywołać swojego opiekuna musicie - nauczycielka wytłumaczyła wszystko i jeszcze coś tam mówiła, ale już się wyłączyłem, bo nie uważałem tego za ważne.

Wyszliśmy na zewnątrz i staraliśmy się przyzwać opiekunów. Nie mogliśmy dwóch na raz więc, musieliśmy wybrać jednego.
Zrobiłem to co trzeba było i jak prawie każdemu przede mną pojawił się opiekun. Tylko, że prawie każdy przyzwał anioła, a tu ja, taki szaleniec: diabła.

Podszedłem do niego i szepnąłem mu do ucha.

- Nie waż się zrobić nic złego. Przyrzekam, że wymyślę jak zakończyć twoje życie, jeżeli coś odwalisz. Teraz zachowuj się tak jakbyśmy byli przyjaciółmi. - odsunąłem się od niego. Widziałem w jego oczach, że zrozumiał mój ukryty przekaz, więc uśmiechnąłem się złośliwie. Na szczęście nie zaczął mi robić wykładu, głupio by było. 
- No więc po co mnie przyzwałeś?
- Mamy zaliczenie no i musiałem to zrobić, a że - zacząłem szeptać -  nie mam innego opiekuna to tylko ciebie mogłem przyzwać.
- To wiele tłumaczy.

- Bardzo dobrze wam poszło! Prawie wszyscy dostajecie po 6! No oprócz was - spojrzała się na paru uczniów, którzy po prostu mieli ją w głębokim poważaniu albo po prostu nie ogarniali jak to zrobić, a było słuchać na lekcji. - Teraz proszę pożegnajcie się i wrócimy do naszych zwykłych lekcji. Zobaczycie się w nocy, więc spokojnie. - ta, obym zobaczył go dopiero po moim odejściu.

- No to co "widzimy się w nocy"?
- W twoich snach - odpowiedziałem sarkastycznie. 

Demon zniknął, choć coś mi nie pasowało, a ja poczułem się słabo, ale i tak dalej siedziałem na lekcjach.

Po szkole wolnym krokiem poszedłem do domu ignorując wszystkie zjawy jakie zobaczyłem.
Po dojściu do domu otworzyłem drzwi, wszedłem i je zamknąłem. Chciałem pójść do mojego pokoju, ale poczułem jakby moje nogi były z waty i o mało nie upadłem. Tym razem przytrzymując się ściany doszedłem do pokoju i usiadłem na łóżko, wcześniej odstawiając plecak.

Czułem się strasznie rozpalony, a jednocześnie było mi zimno.
Wyjąłem z szafki termometr i zmierzyłem sobie temperaturę. Wskazywała 38.0. Nie mam jakiejś bardzo wysokiej choć skoro zwykle mam 35.0 to jednak jest duża różnica. Odłożyłem termometr i bardziej pewnym krokiem poszedłem do kuchni, gdzie zacząłem robić sobie obiad. Czyli po prostu kanapki gdyż nie mam siły robić nic lepszego. Pewnie to przez brak śniadania tak źle ze mną jest.

Zacząłem kroić chleb, lecz przez moją nieuwagę nóż mi się wymsknął i przeciął mi skórę na ręku. Podszedłem do zlewu i przepłukałem ją wodą i miałem iść po plaster, ale zasłabłem i straciłem kontrolę nad swoim ciałem.

- CO TY ROBISZ?! - to ostatnie co usłyszałem zanim nie straciłem kontaktu z rzeczywistością.

SomniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz