WSTĘP:
W CZASACH POKOJU─────♔─────
Nie mogła wyobrazić sobie lepszego życia.
Carmella Amaralita Bredges napawała się spokojem panującym w królestwie. Przychodziła w to miejsce w chwilach zwątpienia. I w zasadzie zawsze, kiedy potrzebowała odetchnąć pełną piersią i odpocząć od zamkowego życia.
Nuciła pod nosem jedną z ulubionych kołysanek, w skupieniu plotąc wianek z mleczy i chabrów otaczających ją z każdej strony. Co jakiś czas odrywała wzrok od kwiatów w swoich dłoniach, aby nacieszyć się widokiem, który rozpościerał się przed nią.
Złote pola pszenicy szumiały co chwilę, gdy poruszał nimi wiatr. Skowronki umilały jej pobyt nad strumieniem swoim śpiewem; w niektórych momentach wydawało jej się, że starały się naśladować melodię, którą sama nuciła. Uśmiechała się w takich chwilach pod nosem, ciesząc się błogim momentem.
Wśród pól przecinanych wiejskimi dróżkami, pasieki pełne drewnianych uli tętniły życiem, otoczone słonecznikami i polanami zapełnionymi mniszkami i jaskrawo żółtymi dziewannami; pośród nich zdarzały się białe, niebieskie i czerwone plamy w postaci stokrotek, chabrów i maków.
Gdzieś w oddali, po prawej, majaczyły kształty pięknych drzew; wiedziała, że niedługo razem z resztą poddanych będzie świętowała na tych terenach Festiwal Świetlików. Pamiętała, że kiedy była jeszcze małym dzieckiem, często biegała po sadach. Nie raz spadła wtedy z wysokich gałęzi, ku niezadowoleniu swojej matki.
To był jej dom. Pełen młynów, piekarni, sadów, pól i pszczół. Królestwo Andrast cieszyło się spokojem i dostatnim życiem od lat; jej matka opowiadała jednak, że nie zawsze tak było. To, że na tronie zasiadała czarodziejka, sprawiało że kraj rozwijał się bez przerwy. "Za życia twój ojciec ukrywał się za zamkniętymi granicami", mówiła królowa Annette. "Świat jednak wreszcie się o nas upomni, a kiedy już to zrobi, będziesz na to gotowa".
Carmellę martwiły te słowa matki, bo przepowiednie Annette, chociaż dość nieprecyzyjne i często przekazywane w formie zagadek, zazwyczaj się sprawdzały. Jej matka nie miała daru jasnowidzenia, ale magia obdarzyła ją tajemniczymi snami i trafnym przeczuciem.
― Już za mną zatęskniono? ― zapytała nagle Carmella, nie podnosząc wzroku znad swoich dłoni. Cichy śmiech młodego mężczyzny rozległ się gdzieś za jej plecami. Nie musiała nawet spoglądać na niego przez ramię; wiedziała, że to jej prywatny strażnik przybył odeskortować ją do zamku. Dorian Goldworthy ukucnął obok niej, pochylając głowę w geście szacunku, po czym wbił w nią pełne czułości spojrzenie.
― Jej królewska mość cię oczekuje, moja pani ― odparł cicho, uśmiechając się do królewny ze zrozumieniem. Carmella skończyła pleść wianek. W porę zdążyła zabezpieczyć jego koniec, nim wierny towarzysz Doriana, pies imieniem Dillon, wskoczył jej na kolana, aby polizać ją po policzku. Zaśmiała się radośnie, starając się odepchnąć od siebie długi, czarny pysk szczęśliwego zwierzęcia. Dorian zagwizdał krótko. ― Dillon, przestań, przecież...
CZYTASZ
DEMONS OF THE PAST ― HOBBIT/LOTR
Fanfiction𝐃𝐄𝐌𝐎𝐍𝐒 𝐎𝐅 𝐓𝐇𝐄 𝐏𝐀𝐒𝐓 ━━━━ ❛ THAT REAL BRAVERY, THE ONE THAT PEOPLE DREAM ABOUT, CAN BE FOUND AT THE MOST UNEXPECTED PLACES AND IT'S NOT ABOUT TAKING A LIFE; IT'S ABOUT SAVING ONE. ❜ ミ☆ 𝐂𝐀𝐑𝐌𝐄𝐋𝐋𝐀 𝐁𝐑𝐄𝐃𝐆𝐄𝐒 przygotow...