chapter 1; our story begins

57 10 1
                                    

33 dni do Narodzin

       Biegłem ile sił w nogach. Otworzyłem z zamachem ciężkie pozłacane drzwi i znalazłem się w białym pokoju. Głęboko oddychałem, drżąc ze stresu. Ariel jak zwykle spokojny i pełny opanowania patrzył się na mnie po czym wskazał na średniej wielkości krzesło z białym futrem przerzuconym przez oparcie. Na szklanym biurku położyłem wcześniej przygotowane dokumenty. Przełknąłem głośno ślinę i dalej sztywno siedziałem czekając aż mężczyzna się odezwie.

— Czy to już wszystkie dokumenty? — spytał się przeglądając papiery.

— Tak, teraz moja aplikacja jest kompletna. — powiedziałem przeczesując nerwowo białe włosy. Ariel pokiwał wolno głową.

— Ezraelu, możesz opuścić mój gabinet na chwilę?

 Kiwnąłem głową po czym wykonałem polecenie, bardzo zależało mi na tej posadzie. Tak więc może wyjaśnię parę kwestii. Aplikowałem na stanowisko Stróża już dobre parę ludzkich miesięcy temu, czyli stosunkowo niedawno. Od dnia stworzenia mojej Duszy interesowali mnie ludzie, a bardziej ich życie oraz wybory. Tak więc dałem szansę swojemu marzeniu z nadzieją na przyjęcie do Departamentu. Byli tam jedynie najlepsi, którym się w życiu naprawdę udało. Zawsze byli moją inspiracją.

 Korytarz był sterylnie biały, marmurowa podłoga lśniła, a duże okna do podłogi dawały idealny wzgląd na panoramę Nieba. Nawet urywek Bram było widać, naprawdę niesamowity widok.

 W całym pomieszczeniu było cicho, byłem sam. Jedynym biurem jakie mieściło się na tym piętrze było biuro Ariela, anioła natury. To on był odpowiedzialny za nadawanie tytułu Stróża i uprawnianiu innych stworzeń do zejścia na ziemię. Do tego była potrzebna przepustka zwana Immunitetem Stróża.

 Podparłem głowę na ręce, a moje powieki mimowolnie zaczęły opadać.

— Zapraszam. — usłyszałem beznamiętny głęboki głos i zerwałem się na równe nogi.

  Wszedłem niepewnym krokiem wiedząc, że teraz na szali jest moje istnienie. Gula w gardle z każdą sekundą narastała, za żadne skarby nie mogłem jej przełknąć.

— Ja i Rada podjęliśmy ostateczną decyzję.

  Ostateczna decyzja o moim istnieniu, no nieźle się bawicie. Mężczyzna wziął głęboki wdech i spojrzał w moje czarne oczy.

— Zgodziliśmy się wspólnie, z przewagą dziewięciu z dziesięciu głosów za Pańskim przyjęciem do Departamentu Bram Nieba. Od dnia dzisiejszego ma Pan za zadanie pojawiać się co siedem okrążeń na obradach DBN, aż do odwołania. Uzupełni tam Pan swoją wiedzę potrzebną do funkcjonowania między światami, a także uzyska Immunitet Stróża. — uśmiech z jego strony był istnym lekiem na mój stres.

  Ta wiadomość pozwoliła mi odetchnąć, gula zniknęła. Spełniło się moje marzenie.

Jestem Stróżem i niedługo po raz pierwszy zejdę na dół.


~~~

Tak oto pojawia się pierwszy rozdział. Pisząc go miałam na myśli zaczęcie historii wprowadzającej, tak, aby następne rozdziały nie były zbytnio zawikłane i niezrozumiałe. Mam nadzieję, że wreszcie ktoś zacznie czytać tą książkę, bo jest mi trochę przykro, że mam taki odzew a nie inny, ale cóż ja mogę z tym zrobić haha. Tak więc miłego czekania na następny! 

Departament Bram NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz