chapter 2; intrusive colleague

26 10 1
                                    


20 dni do Narodzin

     Minęło trzynaście dni odkąd zostałem mianowany Stróżem i poszedłem na szkolenie w Departamencie Bram Nieba. Budynek w którym odbywały się szkolenia i warsztaty był zrobiony ze szkła i marmuru. Gdy pierwszy raz wszedłem przez dwa razy wyższe ode mnie drzwi przez które przewijało się wiele stworzeń pod rożnymi postaciami, zawarło mi dech w piersiach, a moje oczy gwałtownie się rozszerzyły. Główny Hol był niebiański, mimo, że urządzony minimalistycznie. Od razu po wejściu zauważyłem duży marmurowy blat recepcji za którym siedziała szczupła dziewczyna o białej jak śnieg skórze i niebieskich włosach. Miło się do mnie uśmiechnęła po czym powiedziała, żebym podszedł.

— Na szkolenie? — spytała z miłym uśmiechem. Kiwnąłem głową. — To w tamtą stronę, po czym najlepiej wejść do windy i na dwudzieste piętro. Chyba, że chcesz wchodzić po schodach. — zaśmiała się, a jej policzki lekko się zarumieniły.

— Nie, ja podziękuję. Już dzisiaj za dużo się nabiegałem. — uśmiechnąłem się do niej po czym udałem się tam gdzie mi poleciła, machając jej ręką na odchodne.

Zostało mi jedynie pare chwil do rozpoczęcia pierwszego spotkania. Wszystko już miałem przygotowane, notes, fioletowy długopis z fajnym puszystym pomponem i kawę do picia którą zakupiłem w automacie obok sali.

Siedziałem przy okrągłym stole, a reszta nowych rekrutowanych także się powoli zbierała. Rozłożyłem swoje przyrządy i byłem już gotowy na to co miało nadejść za chwilę.

   Do sali wszedł mężczyzna o umięśnionym ciele okrytym idealnie uszytym granatowym garniturem. Miał On czarne włosy oraz przeszywające zielone spojrzenie. Mina jego nie wyrażała zbyt dużo, tak jak Ariel był poważny i nie pokazywał ani jednej emocji. Przeszedł na środek przeszklonej, niezbyt intymnej sali i popatrzył się na całą dziesiątkę srogim wzrokiem.

— Witam Was. — jego głos był głęboki i o ciemnej barwie. — Nazywam się Matthias, od dnia dzisiejszego będę się Wami opiekował.

Wszystkie dziewczyny w pokoju spoglądały się na niego maślanym wzrokiem, a ich policzki były zaróżowione. Aż wywróciłem oczami i spojrzałem na stronę notesu, gdzie zapisane było tylko Matthias — opiekun.

— Teraz jeszcze chwilę zajmie nam omawianie spraw organizacyjnych, a potem przejdę do sedna. — usiadł u góry stołu i wyciągnął brunatny notes. — Po pierwsze.

Nagle do sali weszła ostatnia osoba, był to chłopak wyglądający jakby się zgubił. Miał karmazynowe włosy, które od razu przyciągnęły uwagę naszego opiekuna.

— Po pierwsze, nie toleruję spóźnialskich — powiedział wlepiając srogi wzrok w spetryfikowanego chłopaka. — Jak masz na imię?

— Severus. — opowiedział cicho ze wzrokiem wlepionym w trampki. 

— Więc Severusie, czego nie toleruję?

— Spóźnialskich. — odpowiedział dalej nie spoglądając na opiekuna ani na nikogo innego, był wyraźnie zawstydzony całym zajściem. Matthias pokazał mu wzrokiem, że ma już usiąść i nie marnować jego czasu.

Chłopak rozejrzał się po sali, po czym niepewnym krokiem trzymając kurczowo uchwyty swojego plecaka podszedł do mnie i usiadł na krześle obok. Posłał mi krzywy uśmiech i wyciągnął swoje rzeczy.

Po godzinie nudnych ogłoszeń mężczyzna przeszedł wreszcie do rzeczy.

— Tak więc proszę Was o podporządkowanie się i słuchanie moich rozkazów, ponieważ nie jesteście jeszcze pełnoprawnymi Stróżami. W każdej chwili można każdego z was usunąć. — Te słowa wywołały na jego twarzy lekki uśmiech pełen kpiny, ten gościu ma chyba jakieś niezdrowe popędy sadystyczne.

Podał nam plany zajęć na najbliższy tydzień, nic specjalnego. Pare godzin teorii i trochę zajęć praktycznych. Pod koniec czeka nas egzamin praktyczny, a następnie Przydział.

     Wyszedłem już na zewnątrz, gdy zaczepił mnie czerwono-włosy chłopak. Szturchnął mnie w ramię i uśmiechnął się cieplej niż wcześniej, gdy się dosiadł.

— Hej, jestem Severus. — podał mi rękę. Jego dłoń była zimna i delikatna.

— Ezreal. — Nie szukałem nowych znajomych, chciałem się skupić w stu procentach na nauce. Przyspieszyłem kroku, aby zgubić chłopaka.

— Chcesz się przejść na coś do picia, albo jakieś jedzenie? — wyszczerzył się pokazując tym samym rząd prostych, białych zębów. Od razu rzucił mi się w oko jego srebrny kieł.

— Trochę się spieszę, nauka nie poczeka. — powiedziałem, trochę za bardzo sucho, ale co ja mogę poradzić na to, że nie mam ochoty na żadną rozmowę. Skręciłem w tłum ludzi po czym już nie widziałem chłopaka, dziękuję za zatłoczone ulice. Po chwili mogłem zwolnić tempo. 

Szedłem powolnym krokiem przez zapełnione ulice. Wszystko mieniło się wieloma kolorami, a szklane budynki pięknie błyszczały się pod wpływem pełnego słońca. Dzisiaj niebo było wyjątkowo piękne, chmury tworzyły różne wyboiste kształty.

     Wyciągnąłem klucze z plecaka po czym otworzyłem czarne średniej wielkości drzwi. Od razu uderzył we mnie znajomy zapach, wanilia i truskawki. Po stracie Jej dalej używałem jej ulubionych perfum, żeby kontynuować swoje idiotyczne zwodzenie. Bo, przecież Ona tylko wyszła i niedługo wróci.

Położyłem kluczyki na komodzie i udałem się do salonu. Średniej wielkości mieszkanie było urządzone w odcieniach beżu, zawsze był tu zachowany porządek. Usiadłem na małej, dwuosobowej kanapie. Ugięła się pod moim ciężarem.

Spod kawowego stolika wyjąłem ważną dla mojego serca książkę, najważniejszą w moim życiu.

Niebo zawsze było miejscem pełnym spokoju i opanowanych aniołów, stworzeń oraz ludzi. Podczas mojego pobytu tutaj nigdy nie doświadczyłem przykrych doświadczeń, ani jednej takiej chwili. Swojego życia na dole nie pamiętam. Zrzekłem się często bolesnych wspomnień na rzecz wiecznego dobrobytu. Jedyne co mi po tamtym życiu zostało, to była Księga Wspomnień oraz wspomnienia i uczucia jakie do niej czułem.

Dostałem ją podczas przechodzenia przez bramy nieba, były tam wszystkie moje najważniejsze wspomnienia i chwile z ludzkiego życia.

 Pierwsza strona. Ruszające się w pętli zdjęcie ukazywało mnie i Lily. To był moment w którym zmieniło się moje życie. Dzień w którym się poznaliśmy. By to najlepszy dzień w moim życiu, dlatego zajmował pierwszą, wprowadzającą, stronę.

Zamknąłem księgę, nie chciałem nawrotu łez. Te wspomnienia łamały moje serce, były jedynymi jakie chciałem zatrzymać przy sobie na „nowej drodze życia". Nie można żyć wspomnieniami, bo wtedy się nie istnieje w momencie tylko w przeszłości. A do niej się nie da powrócić, a co bardziej zmienić.

 ~~

  Podobnie minęło mi właśnie te trzynaście dni szkolenie, mimo, że były intensywne i meczące to dalej nie zmieniłem swojego zdania. Było warto, bo robiłem to dla Ciebie.  


==

witam wiatam nielicznych czytelników DBN! Rozdział zdecydowanie nie jest bardzo długi jednak mam nadzieję, że wystarczy na obecną chwilę. To jeszcze nie jest TEN moment, jednak obiecuję wam, że się rozkręci! Kocham Was mocno, 

lodzikhitlera, Sofie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 08, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Departament Bram NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz