Rozdział 18

5 0 0
                                    

   Raakel dopięła swego.
   Udało jej się w końcu zabrać nas na zakupy.
    Chodziłyśmy po sklepach kilka godzin i szukałyśmy odpowiednich ubrań na nasz wyjazd. Sukienki, spódniczki, krótkie spodenki, crop topy. Wszystkiego po trochu. Musiałyśmy mieć zapas na kilka następnych wakacji!
     Wkrótce postanowiłyśmy zajść do kawiarni i zrobić sobie przerwę. Moje nogi i mózg po kilku godzinach kręcenia się w białym świetle po galerii, nie pracowały dobrze.
     Zamówiłam świeżo wyciskany sok z mango, z dodatkiem mięty i lodu. Dziewczyny postawiły na karmelowe latte i owocową herbatę.
     Rudowłosa wyciągnęła z torebki brązowy skórzany notatnik z długopisem i odchrząknęła. Wysłałyśmy do siebie z Ada rozbawione spojrzenia.
- Musimy ustalić pewne fakty, moje drogie - zaczęła. - Wynajmujemy dwa domki na dziesięć osób. W jednym domku jest miejsce dla szóstki, w drugim dla czwórki.
- Okay. Co chcesz wiedzieć? - zapytała brunetka.
- Łóżka. Na pewno dwa dwuosobowe. Ja z Samem i Markus z Gabrielem. Wy pojedyncze? Czy macie jakieś plany? - zaśmiała się.
    Momentalnie obie wybuchłyśmy nerwowym śmiechem.
- Nie, no coś ty! - odparłam, machając ręką.
- Max to idiota, więc nie - parsknęła druga.
    Raakel zaczęła coś zapisywać. Zaraz powróciła do nas.
- Dobra, więc tak. Dwa dwuosobowe i sześć pojedynczych. Kolejna rzecz - zaczęła, po czym upiła łyk swojej herbaty. - Jedzenie. Musimy zrobić listę.
- Luukas już się wstępnie pytał - odparłam, szczypiąc się pod stołem w dłoń.
    Nie chciałam, żeby wyszło, że coś nas łączy. Skoro prosił o dyskrecję, dotrzymam słowa. Obietnic się nie łamie.
- No tak, ale jest nas dziesięć i jedziemy na trzy dni - zwróciła uwagę. - Luukas nie kupi nam prowiantu na cały pobyt.
- Każdy powinien coś od siebie wziąć. A zbiorowo tylko rzeczy na grilla, plus... - Ada zawahała się, patrząc niepewnie na Raakel. - ... alkohol.
- Tak - wbiła w nią spojrzenie, a następnie się uśmiechnęła i zaczęła zapisywać.
     Złapał mnie stres. Wciąż z tyłu głowy siedział mi fakt, że będę mieć pierwszego dnia urodziny. Bałam się, że coś uknują przeciwko mnie. Na szczęście, nikt jeszcze o tym nie wspomniał.
- Więc dziewczyny, co kupujecie? - spytała.
    Ada spojrzała na mnie niepewnie.
- Pewnie jakieś pieczywko i instanty.
    Na te słowa momentalnie się uśmiechnęłam. Przypomniało mi to rozmowę z Luukasem, kiedy wiózł mnie do pracy. Serce znów przyspieszyło, a na policzkach zapewne zagościł rumieniec.
- Co? - zapytały jednogłośnie dziewczyny.
- Tak cię rozczuliły instanty czy chleb? - zaśmiała się Ada.
- Nic, nie ważne. Coś mi się po prostu przypomniało - odparłam, przyklejając się do szklanki z sokiem.
- Powinnyśmy o czymś wiedzieć? - spytała druga z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Nic istotnego - ponownie machnęłam ręką. - Możemy dokupić jeszcze wodę.
- Wodę już kupuje Alvi, ma samochód, więc kupuje cięższe rzeczy - odparła, zmieniając temat, co przyniosło mi ogromną ulgę. - Możecie kupić patyczki do szaszłyków. Oo, tak! Patyczki, jakieś instanty, ze dwa chleby i folia aluminiowa. Dobra?
- Spoko - wzruszyła ramionami, zapisując to sobie w telefonie. - Ktoś bierze słodycze?
     Raakel sprawdziła listę.
- Nie, ale Gabriel z Markusem mogą kupić. Na razie mają tylko plastikowe kubeczki.
- To napisz im, dużo, dużo czekolady! Nie ważne jakiej, bylebym miała dostęp do cukru przez te dni.
- To nie lepiej żeby oni kupili jeszcze patyczki i folię, a my do chleba i instantów dodatkowo słodycze?
- Dobra, dobra! - uniosła głos Raakel. - Niech tak będzie. Już do nich piszę, żeby później nie było zdziwienia.
     Ada uśmiechnęła się pod nosem. Dawno nie miała usprawiedliwienia do kupna kilogramów słodyczy. Teraz to jej obowiązek.
- Więc wstępnie ustalone - ucieszyła się, zatrzaskując notatnik i chowając go z powrotem do torebki. - Zostały trzy tygodnie. Nie mogę się doczekać!
- Będzie się działo - dodała Ada, opierając się o krzesło i wykonując ruch ręką do kelnera. - Można jeszcze ciastko czekoladowe?
- Robi się - młody mężczyzna posłał jej zalotny uśmiech.
    Gdy tylko się odwrócił, bezwstydnie zlustrowała jego tył. Zaraz wróciła spojrzeniem do nas.
- A ty, Kaja? Nie chcesz ciastka? Chętnie z nim sobie jeszcze porozmawiam - zaśmiała się.
- Jak ciastko, to tylko do kawy - odpowiedziałam jej z głupim uśmieszkiem.
- Z orzechami? Karmelem? Solą? Cukrem? - drążyła.
     Zdziwiło mnie to pytanie. Mimo wszystko, rzuciłam bez namysłu:
- Jasne, że orzechy. Ale nie chcę teraz ciastka!
     Wtem do Ady podszedł kelner z jej zamówieniem. Był to wysoki brunet o śniadej karnacji i ciemnych, brązowych oczach. Wyglądał jak Włoch. Może nie miał rudych włosów, jednak widać było, że jej się spodobał.
     Delikatnie otarł się o jej ramię i życzył jej smacznego, przez cały czas utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Dziewczyna nie kryła zadowolenia.
     Gdy tylko odszedł, obie z Raakel zbliżyłyśmy się do Ady.
- Nowy cel? - spytała rudowłosa.
- W sumie bylibyście ładną parą. Pasujecie do siebie wizualnie - przyznałam.
- Dziewczyny, spokojnie - zaśmiała się, pakując do ust jedzenie. - Jestem wolną duszą. Nie muszę mieć nikogo na celowniku!

Kauneus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz