Bohaterowie: Park Chanyeol, 27 lat, CEO firmy kosmetycznej "Moment de paix"
Kim Min-su, 25 lat, wice prezes linii kosmetyków "My Beauty"
Jej życie nie było usłane różami, ani wypełnione radością. Czy na tym wyjeździe, w końcu je znajdzie?
Obudziłam się standardowo o 4:30 nad ranem, w moim pokoju panował pół mrok. Wyszłam z sypialni i przeszłam do biało szarej kuchni, zrobić sobie mocną czarną kawę. Pracowanie jako wice prezes ogromnej firmy kosmetycznej jest udręką, ale co poradzić. Moi rodzice są założycielami marki kosmetycznej „My Beauty", także ja jako ich rodzona córka miałam ją po ich śmierci przejąć, dlatego już teraz dostałam taką fuchę. Odsłoniłam automatyczną roletę, aby ujrzeć zamglone budynki w centrum Seulu. Stojąc tak rozmyślałam o moim życiu. Praca załatwiona do końca mego żywota, wielki apartament, ślub już zaplanowany. Jednak ja nie chciałam żyć z kimś kogo nawet nie znam, a już mamy brać ślub. Od zawsze moim marzenim było zakochać się w kimś prawdziwie, a nie z wyboru rodziców. Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane. Po moich rozmyśleniach, spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i czym prędzej popędziłam do garderoby. Zatrzymałam się przed ogromnym lustrem, gdy zobaczyłam moje odbicie, sama siebie nie poznałam. Spanie po 2-3 godziny, ciągłe opijanie smutków i (według mnie) beznadziejnego życia. Moi rodzice chcieli mieć córkę idealną, dlatego nigdy im nie powiedziałam, jak naprawdę się z tym wszystkim czuję. Chciałam być wolna, chodzić na imprezy, festiwale, opijać czyjeś urodziny, a nie moje niby cudne życie. Ale rodziny się nie wybiera, stąd też byłam przez nich całą dobę kontrolowana. Miałam asystentkę, korepetycję, chodziłam do najlepszej akademii. Mój dzień był zawsze zaplanowany co od minuty, a nawet mogę powiedzieć co do sekundy. Do dziś się nic nie zmieniło. Ubrałam czarną przylegającą sukienkę, czarny płaszcz, a do tego nie za wysokie kozaczki. Nałożyłam tonę makijażu, aby ukryć moją bladą jak śmierć twarz, pofalowałam lekko włosy i byłam gotowa do wyjścia. A no i oczywiście sztuczny uśmiech na buzi i można wyjść.
Przemierzałam ulicę stolicy, sportowym BMW, aż w końcu dotarłam do wysokiego, przeszklonego budynku. Weszłam witając się z każdym napotkanym pracownikiem, bądź służbą. Podeszłam do małej kawiarenki i już czekał na mnie świeży bajgiel i smoothie. Następnie udałam się do mojego gabinetu, w którym czekali moi kochani rodziciele.
–Cóż to za miła niespodzianka, co was sprowadza?- powiedziałam wymuszonym miłym głosem- Przyszliśmy ci powiedzieć o szczegółach wesela- odpowiedziała mi matka z pełną powagą. Aha, a więc nadszedł ten piękny dzień.
- Mamy jeszcze jedną, ważną sprawę, a mianowicie, pojedziesz na podróż służbową do Wenecji i to jeszcze dziś. Wylot o 19, bilety masz na biurku- powiedział ojciec, nie patrząc na mnie, jak ja to kocham. Omówiliśmy część spraw dotyczących wesela i ślubu, ale ja tylko przytakiwałam głową, nie miałam zamiaru ich w ogóle słuchać , wyłapałam jedynie, że poznam pana młodego na kobiercu. Wyszli, nareszcie. Usiadłam do biurka i najpierw schowałam bilety do torebki. Zrobiłam to co miałam, zajęło mi to około 5 godzin.-
CZYTASZ
"Beautiful goodbye"- one shot// Park Chanyeol
RomanceKto by pomyślał, że praca we pełnej słońca Wenecji połączy na krótko tą dwójkę...// jest to moja pierwsza praca i w dodatku konkursowa mam nadzieję, że miło się tutaj przyjmie<3 Amatorka ze mnie, ale myślę, ze komuś się spodoba. słowa: 3 823(nie...