Obudziłam się jak zawsze przed budzikiem. Była 6:15. Przez okno wlatywała ostatnie promienie jesieni. Nic dziwnego na kalendarzu przeciez już 25 października. Wstałam ubrałam na stopy moje ulubione kapcie które kupiła mi mama przed śmiercią. Brakuje mi jej bardzo. Ale przeciez muszę jakoś funkcjonowac prawda? Zeszłam na dół do kuchni. Oczywiście moj kochany braciszek juz działał w przy kuchence. Na stole zobaczyłam tosty z serem i kakao. Kocham go - pomyslałam. Podeszłam do niego pocałowałam w policzek i się przywitałam.
Jak się spało? - zapytał jak zawsze rano
Dobrze Paul - odpowiadam jak zawsze rano.
Dzisiaj jak wrócisz ze szkoły nie bedzie mnie pamiętasz. Jade do Klaudi na 2 tygodnie. Mam nadzieje że sobie poradzisz. - mówi do mnie jakbym była 5 letnią dziewczynka. Przeciez ja mam juz 17 lat nie jestem dzieckiem. poradze sobie. - pomyslałam.
Oczywiście Braciszku - odpowiadam.
Kocham tę jego nadopiekuńczość. Od śmierci mamy zaczął się zachowywać nie jak mój odrobinę starszy brat ( przeciez on ma dopiero 25 lat ) tylko jak tato. Tato którego nigdy nie miałam...
Zjadłam pyszne śniadanie. Poszłam się ubrac. Założyłam na siebie moje ulubione rurki, koszulkę z Demonologii, na to bluzę rozpinaną, do tego wszystkiego air maxy koloru miętowego ( jedne z mojej wielkiej kolekcji butów. nie jestem lalunią ale buty kocham) parkę, czapkę krasnalkę i mój już trochę zniszczony plecak. Zamknęłam pokój i poszłam na dół. Pożegnałam się z Paul ( przeciez nie bede go widzieć 2 tygodnie ) i wyszłam. A że mieszkam blisko szkoły zawsze ide piechotą.
Następny zwykły dzień w szkole - pomyślałam.
Tylko szkoda że takim nie bedzie....
Mam nadzieje że pierwszy rozdział się podoba. Narazie nic w sumie ciekawego ale spokojnie to jeden z wieu rozdziałów o życiu niby zwyczajnej nastolatki z Chicago. :))
\
CZYTASZ
and all of this is her fault
Teen FictionLudzie przychodzą i odchodzą. To normalne prawdą? Ale trudno sie pogodzic z odejsciem osoby którą się kocha. Niestety ale tak wielkiej pustki nie da się załatać....