Rozdział 4

6 0 0
                                    

...przepraszam Logan ale muszę pogadać z Aną a zaraz będzie dzwonek. Później pogadamy - powiedziałam i juz chciałam isc w strone drzwi ale poczułam że "ktos" łapie mnie za ręke.

- Ale przeciez Ana godzine temu wyszła ze szkoły z swoim chłopakiem - odpowiedział brunet

- Chłopakiem? - zapytałam przerażona. Jak wyglądał? I dlaczego sądzisz że to był jej chłopak?

- wysoki, chudy ciemnooki brunet, szli za rękę i się całowali więc pewnie to jej chłopak - powiedział ciągle trzymając mnie za rękę.

- pewnie Shun - odpowiedział z powagą nie pokazując że jestem zdenerwowana. Możesz mnie puścić muszę iść do szatni zadzwonić.

- oczywiście. Złapie Cię po lekcjach i wtedy pogadamy - powiedział szeroko się uśmiechając.

- jasne. - rzuciłam w pospiechu

Szłam szybko myśląc tylko o tym dlaczego Ana szła z Shunem. Przecież ona przepłakała przez niego tyle nocy. A może okłamała mnie że zerwali? Nie nie - myślałam. Nigdy by tego nie zrobiła, przyjaźnimy się od zawsze.

Gdy doszłam do szatni wzięłam swojego Iphona 5s w kolorze złotym który był moim juz znoszonym szarym plecaku. Szybko wystukałam numer do Any i nacisnęłam połacz....

- Hej tutaj Ana, nie mogę teraz odebrać ale zostaw fajną wiadomośc to na pewno oddzwonię -

- Niech to szlak - krzyknęłam. Dlaczego nie odbiera, zawsze ma telefon przy sobie.

Dryyyyyn - zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcje.

Po wymęczających 45 min wf przebrałam się w moje ulubione rurki, zwykła koszulkę i vansy i poszłam do swojej szafki. Odłożyłam książki, wzięłam moją czapkę i szłam w stronę wyjścia/

Myślałam tylko by pójśc do domu, zostawić rzeczy i wybrać się do Any i dowiedzieć się co u niej słychać co się dzieje. Szłam pewnym krokiem schodzą po schodach głównym i oczywiście musiał ktoś mnie zatrzymać...

- Alex? Mieliśmy pogadać przeciez po szkole... - krzyknął Logan

- Logan teraz? Mam ważną rzecz do załatwienia, możemy jutro? - zapytałam z nadzieją że się zgodzi, niestety przeliczyłam się.

- Jak nie masz czasu to odprowadzę cie do domu i w drodze pogadamy. Okey? - zapytał chodź nie oczekiwał negatywnej odpowiedzi.

- Okey, to chodz mieszkam na... - zaczęłam

- na ulicy Senny 17 prawda? - zapytał uśmiechnięty

- Skąd wiesz? - byłam bardzo zaniepokojona faktem że wie gdzie mieszkam...

- Wczoraj jechałem tamtędy i widziałam jak wychodziłam właśnie z tego domu - uśmiechnął się szeroko

... szliśmy juz chwile i żądne nic nie mówiło... wreszcie zapytałam

- O czym chciałeś pogadać?

- O nas... - zaczął

- Jakich nas? Nie ma niczego takiego jak my.. tak naprawdę my w ogóle sie nie znamy - odrzekłam zszokowana

- Nie w tym sensie my. Od początku kiedy zacząłem chodzić do twojej klasy, zauważyłem że mnie nie lubisz...Nie wiem dlaczego. Wszystkie dziewczyny biją sie by ze mna siedzieć, rozmawiać czy nawet przejść koło mnie na korytarzu a ty... - mówił zażenowany

- Ja to nie wszyscy wiesz? Ja zawsze byłam inna niż te wszystkie wymalowane lale z mojej klasy, wole towarzystwo chłopaków, rurki, koszulke i trampki niż sukienki, spódniczki i szpilki. Nie maluje się w ogóle i lecę na byle pierwszego przystojnego faceta wiesz? - odpowiedziałam pewnie

- Ale sądzisz że jestem przystojny? Hahahh. Wiem że jesteś inna od tych dziewczyn...lepsza... To że nie lecisz na wszystkich przystojnym facetów zauważyłem gdy zobaczyłem jak rozmawiasz z chłopakiem z roku wyżej. Zapytałem się ziomków kim dla ciebie jest a oni że twoim najlepszym przyjaciel dla którego jesteś najważniejsza na świecie ale nie jesteście razem... właśnie dlaczego? - zapytał

- znamy się od zawsze i nigdy nie myślałam o nim jak o kandydacie na chłopaka... - zaczełam. Wiem że jestem dla niego ważna ale nic z tego nie bedzie, każda dziewczyna z jego roku na niego leci, to nie jest komfortowe dla mnie wiesz?

- rozumiem.

- A ty gdzie mieszkałeś zanim sie tutaj przeprowadziłeś? - zapytałam ciekawa.

- W New Jorku. - odrzekł/

- Dlaczego się przeprowadziłeś? - pytałam

- Moja mama zmarłą a zmarła jedyna rodzina mieszka właśnie tutaj...

... takiej odpowiedzi się nie spodziewałam....

- przykro mi naprawdę, mogłam nie pytac - opuściłam głowę w dół.

- nic się nie stało, przecież nie wiedziałaś. Kazdy musi przeciez kiedyś odejść prawda? Prędzej czy później... - odpowiedział

- lepiej później - zaśmiałam się .

Tak dobrze mi się rozmawiało z Loganem że nawet nie zauważyłam że już byliśmy obok mojego domu. Nie myślałam juz nawet o Anastazji.

- Dziękuje za miłą rozmowę - zaczełam

- to ja dziękuje, mam nadzieje że powtórzymy ja kiedyś... -zasugerował

- chętnie. - odrzekłam z uśmiechem. Do jutra Logan.

- Do jutra piękna - rzekł.

Podeszłam do bruneta i szybko pocałowałam go w policzek i pobiegłam do drzwi. Nie wiem co się stało ale nagle w brzuchu zaczeło mnie ściskać.

- Nie jest taki zły jak myślałam - powiedział do siebie. Ale koniec z Loganem... Ana.

Rzuciłam plecak na komodę i znowu wyszłam z domu. Tym razem w kierunku ulicy Piłsudskiego. To właśnie tam mieszka Ana. Po jakieś 15 min byłam już pod jej domem. Zapukałam, otworzyła mi babcia Anastazji.

- Czy zastałam Anę? - zapytałam z nadzieją że otrzymam pozytywną odpowiedz

- Przykro mi aniołku ale Ana poleciała do swojej ciotki do Europy na parę miesięcy...

- Co takiego?!




Znowu muszę was przeprosić bo nie było mnie... 8 miesięcy, nie mam pojecia co się stało... Po prostu natłok obowiązków i już. Teraz obiecuje że bede pisać regularnie :D

Ten rozdział znowu pisałam na świeżo, zero przygotowania - wszystko z głowy. Mam nadzieje że się podoba :*


PAMIĘTAJ - CZYTASZ - OCENIASZ - KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ <3



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 29, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

and all of this is her faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz