Rozdział 1.

313 14 1
                                    

Ubieram na koszulkę, szarą bluzę i zakładam ciemne kalosze na stopy. Kiedyś jęczałabym że nie chce tam iść, a teraz wiem że nie mam innego wyboru. Moje mieszkanie samo się nie opłaci, a póki co nie mogę iść na żaden staż. Chwytam pierwszą lepszą torebkę leżącą w mikroskopijnym przedpokoju i biegnę na autobus. 

Gdy wysiadam zaczyna padać deszcz. Cieszę sie w duchu że do przejścia do baru mam zaledwe paredziesiąt metrów. Po chwili lekko zmoczona, wręcz wbiegam do baru i idę się przebrać. Zakładam ciemne leginsy i jasną koszulkę. Cieszę się że to miejsce prowadzi normalna kobieta, i nie muszę świecić tyłkiem przed klientami. 

Po godzinie powoli zaczynają schodzić się ludzie. Uśmiecham się do nich i wyczekuje na Florence. Po chwili wysoka dziewczyna, z seksownymi kształtami wbiega do środka.

- Vivi! - krzyczy i ściska mnie przez bar. Uśmiecham się lekko, i odsuwam od niej. 

- Myślałam że dzisiaj weźmiesz sobie wolne i razem pójdziemy na polowanie - chichoczę, siadając na wysokim krześle. 

- Myślę że jutro możemy tu przyjść - wzruszam ramionami, i nalewam jej to co zawsze - bursztynowe whisky. Ciemnowłosa od razu uśmiecha się szeroko i kładzie na ladzie parę drobnych pieniążków. 

- W piątki jest najwięcej przystojniaków - mruczy, patrząc w głąb lokalu, a jej wzrok przeszywa każdego napotkanego mężczyzne. 

Wzdycham cicho i opieram się dłońmi o blat. Jesteśmy całkowicie inne, i dziwie się że nasza przyjaźń jeszcze trwa. Cieszę się z tego faktu bo wiem że po za nią nie mam tu nikogo bliskiego. 

-  Lond Island - słyszę damski głos, który przerywa moje zamyślenie i zaczynam robić drinka. 

Odwróciłam głowę w stronę mężczyzny który od dłużej chwili stoi przy barze i czeka na swoją kolej. 

- Co podać? - patrzę na niego, a moje oczy wedrują napotykając jego oczy. Rozchylam lekko usta, na ich widok. Są tak zielone, że można powiedzieć że zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Czuję na sobie jego wzrok jak i Florence przez co spuszczam wzrok na swoje dłonie. 

- Whisky - rzuca ochrypniętym głosem, na co mruże oczy. Biorę butelkę z półki za mną i napełniam jej zawartością małą szklankę. Podaje mu a on wstaje i podaje mi banknot. - Reszty nie trzeba - uśmiecha się szarmancko. 

Dopiero teraz zauważam jego tatuaże przez mocno prześwitującą koszulę. Uśmiecham się mimowolnie widząc na środku jego umięśnionego torsu motyla, i chichoczę cicho. W końcu jaki facet tatuuje sobie motylka.

Zdezorientowany odchodzi w kierunku swoich przyjaciół jak mniemam, a jego burza loków błyszczy od jasnych świateł. Przełykam ślinę, i zaczynam obsługiwać kolejnego klienta. 

- Jest niezły - dziewczyna siedząca przy barze wypina biust, i rozpina guziczek koszuli. 

- Jak większość dla ciebie tutaj - uśmiecham się do czekającej na swoje zamówienie dziewczyny, i podaje jej lampkę. 

- Loczki, szmaragdowe oczy, tatuaże - rusza brwiami, oblizując znacząco usta. - Jeszcze dzisiaj będzie mój - wstaje odrzucając kruczoczarne włosy i kroczy w stronę poznanego mi już bruneta. Wzdycham cicho, wiedząc że będzie dokładnie tak jak ona mówi. 

_________

Mam nadzieję że da się to czytać, dopiero zaczynam więc proooszę o troszeczkę wyrozumiałości xx 

Night | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz