SŁOWA: 7629
TERMIN: koniec czerwca
FABUŁA: pościg z kulawą nogą i jazda na karuzeli
TREŚĆ: żadna z postaci nie może mieć mniej niż 21 lat, ożywione maskotki (musi się pojawić Ted, Zosia i Koprolit), wszystko musi się rozegrać w jednej scenie bez przeskoków czasowych.
FRAZY: kompatybilny, niereformowalny, konstatacja, "puść moją mackę, "a co to koprolit", "to są moje paski"
Kryształowa kula potoczyła się po półce i z hukiem spadła na drewnianą posadzkę. Błyszczące drobinki rozsypały się po podłodze. Nagle sufit pokrył się tysiącem barw, migając i tańcząc w rytm chwiejącej się lampy.
– Błyszczy! – zawołał piskliwy głosik z dołu.
– O cholera... Teraz to zjebałaś! – fuknął Ted, wyglądając zza stosu książek. – Złaź stamtąd! – wrzasnął na ośmiorniczkę, wciąż huśtającą się na lampie. – Złaź, bo inaczej nas Malec zabije!
– Błyszczy! – zawołał ponownie ten sam, piskliwy głos dziecka, dobiegający z dołu.
Ted przejechał łapkami po pysku i warknął pod noskiem z irytacji. Jak zwykle to on musi się wszystkim zająć, inaczej ta banda kretynów znów coś rozwali w tym sklepie! Wkrótce dojdzie do tego, że ich antykwariat całkiem opustoszeje, a wtedy... wtedy właściciele nie będą już mieli jak go prowadzić i odejdą, a wraz z nimi odejdzie druidzka magia. A wtedy cała ich trójka znowu powróci do swego dawnego (marnego!), pluszowego życia. O nie! Nie można do tego dopuścić. Będzie to trudne, ale jego szopim obowiązkiem jest zadbanie, aby wszyscy trzymali się razem.
– Kropku, chodź tutaj i mi pomóż! – krzyknął Ted i zeskoczył z samego szczytu regału aż na podłogę.
Rozejrzał się bacznie po podłodze, wypatrując, czy jakiś odłamek nie potoczył się czasem pod szafę. Jakoś naprawią zniszczenia, lecz do tego potrzebować będą wszystkich fragmentów. Kilka drobnych zaklęć i po sprawie. Tak, tak trzeba.
– Kropku! – zawołał ponownie Ted, rozglądając się za smokiem.
Niełatwo było cokolwiek znaleźć w tym miejscu... Sterty ksiąg to był najmniejszy ich problem. Liczne, kolorowe wazy stały na najwyższych półkach. Z sufitu zwisały przeróżne amulety, torby oraz... hamaki! I właśnie z jednego takiego hamaka wystawał długi, złoto-zielony ogon, błyszczący w refleksach rzucanych przez roztrzaskaną kulę.
– Widzę cię! – krzyknął szop, a wtedy smoczy ogon natychmiast zniknął, chowając się we wnętrzu hamaka.
Ted prychnął zirytowany. Oburzające! Toż to... Nie do pomyślenia, zachowywać się tak perfidnie! Parsknął ponownie, a następnie zaczął rozglądać się za Rafaelem. Przecież dopiero co widział tego dzieciaka...!
– BUM! – wrzasnął chłopiec, pojawiając się nagle za nim. Ted podskoczył przerażony, strosząc futerko. Poczuł, jak wszystkie paski jeżą mu się na ogonie i wylądował pyskiem na ladzie, tuż obok kasy.
Po sklepie rozniósł się śmiech, tak głośny i piskliwy, że aż zadrżały szyby w oknach. Włączył się alarm, a wraz z nim w całym sklepie zapanował chaos.
Pierwszy na miejscu zdarzenia pojawił się Magnus, zbiegając po schodkach z głośnym tupotem i towarzyszącym temu skrzypieniem starego drewna. Przez biodra miał przewieszony tylko ręcznik, choć Ted mógłby śmiało stwierdzić, że była to poszewka na poduszki.
CZYTASZ
Malec by KryptoDilda
FanfictionTakie tam... Wyzwaniowe. Się wplątała, to ma, no co poradzisz. Zbiór miniaturek, dłuższych bądź krótszych. Z przymrużeniem oka, albo i nie. Teksty na zamówienie, wyzwania i inne zabawy. Autor: SuzanneLSJ Wyzwania oraz warunki dyktują: @KryptoFanka...