Podziały istniały od zawsze. Ledwo zeszliśmy z drzew, już dzieliliśmy członków stada, choć wtedy to miało o wiele więcej sensu. Byli zbieracze, byli łowcy, byli trzymający wartę w dzień i ci w nocy. Były kobiety i mężczyźni. Dzieci, dorośli i starcy. Chorzy i zdrowi. Słabi i silni.
W mojej szkole (w Waszych pewnie również) chłopaki dzielili innych na neutralnych, fajnych i i pedałów.
Pedał.
Pedałem mógł zostać zwykły kujon, który nie chciał się podzielić pracą domową. Najgorszy zawodnik w drużynie sportowej. Najbardziej wstydliwy chłopak z całej klasy lub ten, który po prostu wszystkich wkurzał. Dla każdego było to słowo, którego nie chcesz usłyszeć pod swoim adresem, ale zasadniczo rzucasz nim na lewo i na prawo. Czasami nawet nazywałeś tak najlepszego kumpla, gdy zachował się jak kompletny dzban.
Dlatego też nie wińcie mnie, że wcale nie pomyślałem o tym, co dla was jest oczywiste. Kiedy tamtego dnia Adam zadał mi to proste pytanie, odparłem, że Mike znalazł mojego iPoda i postanowił go oddać.
Artur był ogromnym fanem piłki nożnej. Czegoś, czego ja sam nie rozumiałem (nadal nie rozumiem) i uważałem za głupie. Ponieważ się jednak przyjaźniliśmy, a ja miałem w domu najnowszą konsolę do gier, wypracowaliśmy kolejny świetny kompromis. Uważałem wtedy, że był to przejaw naszej dojrzałości, ale w tamtych czasach niemal każde moje działanie utwierdzało mnie w tym fakcie. Błędnie.
Siedziałem na schodach z tyłu szkoły, wlepiając wzrok w książkę. Krzyki z boiska już dawno przestały na mnie działać. Czytałem od dziecka, czytałem dużo i czytałem w każdych warunkach. Byle wrzaski nie robiły na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Ojciec czasami kręcił głową z politowaniem, twierdząc, że nigdy nie znajdę sobie dziewczyny, jeśli nie zacznę uprawiać jakiegoś sportu, ale widziałem w jego oczach radość. Sam był wielkim pasjonatem literatury, a za młodu marzył, aby napisać coś własnego. Górę jednak wzięło kung-fu i własna szkoła sztuk walki. Pisanie się nie udało, ale jak widać... mnie już tak.
- Dziecko ciemności. No proszę - usłyszałem za plecami a na książkę padł cień. Spławiłbym intruza, gdyby nie znajome ściskanie w dołku i fakt, że po prostu usiadł obok. Szykowałem się na jakiś monolog, czy inne głupie zaczepki; tak charakterystyczne dla ludzi, którzy wyobrazili sobie, że mogą przeszkadzać osobie, która czyta.
On jednak nawet na mnie nie patrząc, wyjął z plecaka egzemplarz Bezsennych i otworzył w miejscu, gdzie wcześniej tkwił fragment chusteczki. Byłem zszokowany, ponieważ do tej pory nie spotkałem drugiej osoby, która czytałaby horrory Grahama Mastertona. Uśmiechnąłem się pod nosem i również bez słowa wróciłem do lektury. Ściskanie w dołku niezupełnie zniknęło, ale przerodziło się w delikatne ciepło, które rozlało się po całym moim ciele. Gdy gdzieś w drugiej połowie meczu zerwał się wiatr, nawet nie myślałem o zakładaniu bluzy.
Nie wiem, ile minęło czasu, ale zanim Artur i chłopaki skończyli, Mike powoli wstał.
- Dzięki - rzucił i zniknął w budynku szkoły.
Dopiero kiedy mój przyjaciel zszedł z boiska i się do mnie doczłapał, poczułem chłód.
Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Nie wiedziałem, czy to ledwie skończona książka, nad którą siedziałem do pierwszej w nocy, czy spotkanie na boisku. Po meczu poszliśmy z Arturem do mnie, pograliśmy, wypiliśmy po piwie, a potem zacząłem szykować się do snu. Mama miała dyżur, tata był na kolejnym wyjeździe, więc cały dom pozostał do mojej dyspozycji. Lubiłem go. Mieszkaliśmy w Krakowie, ale na Prokocimiu, gdzie zostało jeszcze sporo ciekawych zakątków z domkami jednorodzinnymi. Jeden z nich należał do nas. Podobało mi się ciepło drewna i kominek, który rozpalaliśmy w zimniejsze wieczory. Lubiłem uczucie, że wszystkie te ściany były nasze. Chroniły nad od świata zewnętrznego, pochłaniały nasze sekrety i dawały otuchę w gorsze dni.
Leżałem na łóżku z nogami splecionymi w kostkach, rękoma za głową i myślałem. Ukochana buldożka umościła sobie gniazdko gdzieś w okolicy moich kolan i pochrapywała. Artur zawsze się skarżył, że nie może zasnąć, gdy za dzieciaka przychodził do mnie na noc, ale ja kochałem ten dźwięk. Zazwyczaj otulał mnie do snu, lecz nie tym razem. Coś kiełkowało w mojej głowie, ale nie byłem pewien, co to takiego.
- Cześć - przywitał mnie Adam, gdy siedziałem w szatni i zmieniałem buty. Jak zwykle, spóźniony. Tym razem jednak pierwszą lekcją miała być historia, więc nie martwiłem się zbytnio.
- Hej.
- Pomyślałem, że się wymienimy. - Wyciągnął w moim kierunku książkę.
- Bezsenni. Super! W sumie to była kolejna na mojej liście.
Pogrzebałem chwilę w plecaku.
- Masz.
- Na pewno już skończyłeś? Bo jeśli nie, to nie problem. Poczekam.
- Tak. Właściwie nie wiem, czemu ją wziąłem...
Uśmiechnął się, a mój żołądek jakby fiknął koziołka. Poczułem na policzkach rumieńce, więc wbiłem spojrzenie w swoje trampki. Nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło, nawet gdy Maryśka zabrała mnie na tył chatki. Chciałem już iść, ale Michał złapał mnie za ramię.
- Znowu wylądujesz na tyłku - stwierdził i wskazał palcem niezawiązane sznurówki. Ja sam nie miałem nic przeciwko, bo nierzadko chodziłem w ten sposób. Miało to pokazywać mój luz, mimo że tak naprawdę było zwyczajnie głupie. Nastolatkowie robią jednak wiele głupich rzeczy; choćby po to, żeby zamanifestować swoją wolność.
Zanim zdążyłem powiedzieć, że to część mojego wizerunku (czego pewnie i tak bym w pełni nie wyartykułował, bo traciłem przy nim władzę nad ustami), ukucnął. Nie odrywając spojrzenia od moich oczu, zawiązał obie. Boleśnie powoli. Choć musiało mu to zająć najwyżej trzydzieści sekund, czułem się, jakby minęły długie minuty. Serce obijało się o moją klatkę piersiową tak mocno jak nigdy, a oddech uwiązł mi w gardle. To tylko miły gest, pomyślałem, ale czułem, jakby to wcale nie był tylko miły gest.
- Już. - Podniósł się, a ja nagle poczułem się mały. Był ode mnie o wiele szerszy w barach i jednak zdecydowanie wyższy. Będąc tak blisko, musiałem zadrzeć głowę w górę, żeby nie utracić kontaktu wzrokowego. Pod koszulą uwypuklały się mięśnie, prawdopodobnie bez grama tłuszczu.
- Teraz jesteś bezpieczny.
Kiwnąłem głową i odkryłem, że właśnie tak się nagle poczułem.
***
Mam nadzieję, że się podobało:) Przepraszam, że wrzucam dopiero dzisiaj, ale wczoraj późno wróciłam do domu. Kolejny rozdział prawdopodobnie w środę. Dajcie znać, co myślicie!
CZYTASZ
Jego śmiech - ZAWIESZONE
Teen Fiction*Rozdziały regularnie* Do dziś pamiętam jego śmiech. Nieco zbyt chrapliwy, jak na ten wiek. Brzmiał jak gdyby miał siedemdziesiąt, a nie siedemnaście lat. Najpierw nie rozumiałeś, co się dzieje, a potem... potem wszystko było po prostu w porządku.