wyobraźmy sobie taką sytuację.
siadacie do pisania, genialny pomysł już siedzi w waszej głowie, herbatka w dłoni - no nic tylko przysiąść i spisać myśli. zadowoleni siadacie w ulubionym fotelu, a tu nagle... blok. nic, null, zero absolutne. próbujecie jakoś zboczyć ze ścieżki, oszukać przeznaczenie zapisane w gwiazdach... nic z tego. ale spokojnie, może jeszcze coś z tego będzie.na marginesie: nie będzie.
zaczynacie pisać zupełnie od rzeczy, nawalacie niepotrzebnych opisów trawy w środku akcji, żeby tylko przebrnąć przez ten nieszczęsny rozdział. nie wychodzi. kasujecie wszystko i zaczynacie od nowa. zapisujecie jedno zdanie - blok. zaczynacie rwać włosy z głowy i krzyczeć wewnętrznie o pomoc. świat się wali i pali, a wy pośród chaosu porozrzucanych papierów i stłuczonych w akcie furii kubków próbujecie odzyskać ład i porządek przypisany wzorowemu pisarzowi. na próżno. wtedy coś w was pęka. wydzieracie się na nieszczęsny komputer, a następnie rzucacie go w zgrabny stosik obgryzionych ołówków, przeterminowanych danonków i całej reszty nie chcących z wami współpracować przedmiotów.
dobrze... odetchnijmy przez chwilę. wdech i wydech... rozwal sobie tą kanapę. lepiej? świetnie, w takim razie możemy przejść dalej.
moim skromnym zdaniem nie ma nic gorszego niż brak weny w życiu prymitywnego pisarza wattpadowych opek. bez niej nie ma praktycznie nic. nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy potrafią po prostu przysiąść do biurka i pisać nie zważając na okoliczności. do mnie - przeciętnegi pisarza bez horyzontów - wena musi 'przyjść'. nie umiem jej przywołać, przyspieszyć... ona sama się pojawia. oczywiście, można znaleźć rzecz, która cię inspiruje i przywraca wiarę w ludzkość. jeśli będzie to twoja dziewczyna - okej. jeśli będzie to twoja ulubiona czekolada lub słup na środku ulicy - super, brawa dla ciebie. problem polega na tym, że większość ludzi ( do których się niestety zaliczam) nie ma swojej 'muzy', co często znacznie spowalnia proces tworzenia ( głównie przez sytuacje wskazane na początku rozdziału).
czy tylko mnie denerwuje ta niemożność napisania choćby jednego rozdziału z tak głupiego powodu? nie wiem jak wy, ale ja dostaję białej gorączki, gdy choćby o tym pomyślę.
na czym to ja... opowiedzieć wam żart o kaczkach? no cóż, nie to nie.
wiecie, zawsze można rzucić tą parszywą robotę płatną parę gwiazdek na rozdział, wyjechać dwie przecznice dalej, wykopać przytulny dołek w ziemi, a następnie zostać pustelnikiem żywiącym się obgryzionymi paznokciami. brzmi zachęcająco.
pozostaje też wersja dla wygodnych ziemniaków... proszę bardzo, można wziąć łyk herbaty, obejrzeć dobry serial... świetnie, dalej żyjcie z reklamami włączającymi się co dwa przeczytane rozdziały i kradzionymi followami. dla was nie ma już ratunku.
CZYTASZ
Okiem Pisarza, Czyli Wszystko O Niczym
Humorᴡsᴢᴇᴄʜsᴛʀᴏɴɴʏ ᴘᴏʀᴀᴅɴɪᴋ, ᴅʀᴀᴍᴀᴛ, ᴘᴏᴡɪᴇść ᴏʙʏᴄᴢᴀᴊᴏᴡᴀ, ʟᴜʙ ᴘᴏ ᴘʀᴏsᴛᴜ ᴍɪᴇᴊsᴄᴇ, ᴡ ᴋᴛóʀʏᴍ sᴘɪsᴜᴊę ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴇ ᴍᴏᴊᴇ ʙłęᴅʏ ᴘɪsᴀʀsᴋɪᴇ, łᴢʏ ᴡʏʟᴀɴᴇ ɴᴀᴅ ᴘɪóʀᴇᴍ, ᴄᴢʏ ʜᴇʀʙᴀᴛʏ, ᴋᴛóʀᴇ ᴏᴘᴀʀᴢʏłʏ ᴍɴɪᴇ ᴡ ᴊęᴢʏᴋ. ...ᴀ ᴛᴀᴋżᴇ ɴɪᴇᴢʙʏᴛ ᴄᴇʟɴᴇ sᴘᴏsᴛʀᴢᴇżᴇɴɪᴀ, ᴘᴀʀę ɴɪᴇ-ᴍąᴅʀᴏśᴄɪ żʏ...