Einmana

16 5 0
                                    

W starym budynku rozszedł się charakterystyczny hałas.

Nie niósł za sobą jedynie dobra.
Jego równie wierną towarzyszką była śmierć.

Tym razem również nie unikniona.
Tym razem znów stracił kogoś ważnego.

Stanął przed jakąś szafką. Wyrzucił z niej każdą rzecz, bez wyjątku.
Zamknął na chwilę oczy i z całej siły przywalił w ścianę. Po jego policzkach spłynęły goszkie łzy żalu, bezsilności i tęsknoty.

Już tęsknił za jej radosnym piskiem kiedy widziała jakąś nową rzecz.
Brakowało mu niemalże dziecięcego głosu powiadającego co tam u niej i jej siostry. Pierwszy raz od dawna chciał narzekać na brak jej osoby.

Wtedy gdy ją zobaczył huśtającą się na placu zabaw, podczas deszczu, wiedział, że nie powinien podchodzić, ale to zrobił. Wiedział, że nie powinien pokazywać jej TARDIS, wiedział, że to nie mogło skończyć się dobrze, ale to zrobił.

A teraz jej już nie było. Stracił ją. Szybko. Zbyt szybko. Teraz zamknął oczy jakby czekając aż delikatna dłoń dotknie jego ramienia, a melodyjny głos zacznie go uspokajać mówiąc, że nie mógł nic zrobić.

Kolejne uderzenie w ścianę spowodowało delikatne krwawienie z rąk, przez wbite do palców odłamki ściany. Przymknął oczy przypominając sobie jak zaprowadziła go tu...

Dość niska dziewczyna wbiegła do budynku przez co echo rozniosło się po całej fabryce. Przyspieszyła kroku obracając się przez co szła tyłem. Spojrzała na rudego mężczyznę, który uśmiechnął się do niej delikatnie.

– Tutaj spędzałam czas kiedy byłam mała, a rodzice byli w pracy. To było zawsze cudowne! Tam o — wskazała na jakieś metalowe już lekko zniszczone drabinki. — wspinałam się po nich z John'em. To były naprawdę piękne czasy. Był moim jedynym przyjacielem, ale musiał wyjechać. — odpowiedziała na pytanie mężczyzny nim te je zadał. Dobrze go znała, może nawet zbyt dobrze.

— Powiedz mi Amelio, dlaczego twoich rodziców nigdy nie było? Nie powinni oni czasem być przy tobie? — zapytał unosząc brew do góry. Było to dla niego conajmniej dziwne. Taka pięciolatka, którą niegdyś była potrzebowała uwagi rodziców, a tu się okazuje, że jej nie miała.

— Mówiłam Ci już. Pracowali. To było dla nich ważniejsze, bo matka musiała rzucić studnia by mnie wychować. — westchnęła cicho, ale uśmiechnęła się. — Teraz to już nie ma znaczenia. Mieszkam sama, czasem zajmuje się siostrą, której poświęcają dużo czasu, więc jest dobrze nie? — zapytała biorąc głęboki wdech. Obróciła się do niego tyłem i szybko gdzieś pobiegła.

Po jego policzku spłynęła kolejna łza. To było jedyne pytanie na które nie znał odpowiedzi, na które nie próbował jej odpowiedzieć, a teraz zaczęło go zżerać od środka. Jakby czuł się winny, że nie powiedział jej, że była chciana. Zaczynał żałować, że nie pokazał jej ile dla niego znaczy, jak bardzo ważna jest.

Nieśmiertelność to
Wszyscy inni umierający

Ona to właśnie zrobiła. Umarła na jego rękach, ale tak jak chciała. Umarła z uśmiechem na ustach, będąc przy kimś kogo kochała. Jednocześnie umarła prawie jak bohater. On nie chciał żeby tak umarła. On nie chciał żeby Amelia Ryd umarła w taki sposób, bez pożegnania swojej już sześcioletniej siostry. Ona nie będzie pamiętać kim była, ani, że w ogóle była. To doprowadziło go do kolejnej łzy, a później jeszcze kolejnej. Nie chciał żeby jej historia się tak zakończyła. Nie chciał smutnego końca.

Spojrzał na swój niebieski statek i wziął głęboki wdech.

Upływ czasu to iluzja
A życie jest magikiem.

On stracił kolejną osobę. Doktor stracił kolejną osobę, ale tym razem był rudy. Czy to pomogło? Nie. Niestety nie. Kochał tą wariatkę i nie mógł o niej zapomnieć.

❛Żyj jakbyś mnie nigdy nie spotkał. Jakbym nigdy nie istniała. Jakby mnie nie było na tych podróżach. Po prostu zapomnij i żyj dalej Doktorku.❜

Tak oto Doktor musiał znów zmierzyć się z kilkoma chwilami samotności.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Powiedzmy, że ten One-Shot mi się podoba, ale nie jestem do końca przekonana co do tego czy jest dobry, ale myślę, że dobrze się czytało i nie znudził

W końcu Doktor był rudy!

EinmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz