20.06.2018

2 0 0
                                    

Wczoraj wróciliśmy z Zakopanego. Byłam bardzo zmeczona po podróży, obudziłam się dziś koło godziny 11. Zwlekłam swoje truchło z łóżka i powlekłam nogami do łazienki wziąć prysznic. Zwiazałam włosy na czubku głowy, rozebrałam się do naga, moja figura nie jest idealna ale można mnie zaliczyć do szczupłych mimo fałdki na brzuchu i celulitu na tyłku. Ciepła, a dla wielu osób goraca jak odchłań piekła, woda zaczeła spływac mi po plecach. Uwielbiam te uczucie. Pod prysznicem myślałam tylko o jednym. "Jestem na to za młoda, nie dam rady." Nie mogłam odpędzyć tych myśli. Przeszkadzały mi na każdym kroku. Odkręciłam zimną wode by przegonić ten temat. Po kąpieli owinełam swoje nagie, mokre ciało w recznik a włosy rozpuściłam. Spojrzałam w lustro i przyjrzałam się głęboko swoim tęczówkom. Oblałam twarz wodą, umyłam zęby i ruszyłam w strone swojego pokoju. Przyodziałam ciało w swoja ulubiona bluzke i krótkie spodenki. Zasiadłam przed biórkiem i wyciągnęłam lusterko. Ponownie złapałam się na patrzeniu sobie w oczy. Zaczęłam się malować. Przy nakładaniu cieni do powiek weszła do pokoju mama.
- Co chcesz zjeść? - zapytała
- Sama sobie zrobię a ty się połóż.
- Ruszasz gdzieś?
- No chciałam jechać na noc do Mariusza. Chyba że masz cos dla mnie do roboty, to zostanę.
- Nie, jedź. Ja zjem i się zbieram do pracy, weź klucze bo nie wiem czy skończe dziś.
Znowu się zaczęło śluby, komunię, urodziny, chrzciny... Tak moja mama pracuje na sali weselnej. Z jednej strony spoko robota bo zawsze albo młodzi coś dadzą albo szef dołoży do pensji, ale co to jest przy tym że jak zbliża się weekend to całymi dniami cię nie ma w domu. Cóż praca to praca. Skończyłam się szykować, złapałam w łapki swoją szarą torbę w moro i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze.
Bielizna na zmianę - jest,
spodnie i bluza - jest,
gumka do włosow z szczotką - jest,
strój kąpielowy - jest,
Portfel, klucze i telefon - jest,
Szczoteczka do zębów - jest,
Ładowarka do telefonu - jest.
Po załadowaniu wszystkiego, zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Kotek. Odebrałam.
- No co się stało? - zapytałam zaskoczona.
- Mam awarie w pracy, musze dłużej zostać. Moge być po ciebie koło 16?
- Jasne luzik arbuzik. - zaśmiałam się
- Kocham cię, widzimy się koło 16. Pa! - powiedział na pożegnanie i się rozłączył.
Zrobiłam sobie do jedzenia zasmażony chleb z serem i szynką. Mama właśnie zbierała się do pracy. Wzięłam przygotowane jedzenie i ryszyłam do swojego pokoju. Postawiłam talerz na blacie biórka, wyciagnełam laptopa i włączyłam go. Poszłam do kuchni by zrobic sobie herbate.
- Ja wychodze, weź klucze ze sobą i jakbym rano spała to nie budź mnie chyba że bedzie 14. - uśmiechneła się i otworzyła drzwi. - I wyjdź z Dianą przed wyjazdem. - dodała
- Jasne, ona nie da o sobie zapomnieć - odwzajemniłam uśmiech
Kobieta zamknęła za sobą drzwi a ja wstawiłam wode na gaz. Wyciągnełam kubek z szafki i torebke herbaty z kartonika. Miedzy czasie kiedy woda się gotowała ja postanowiłam przejrzeć media społecznościowe. Jak zwykle nic ciekawego, plotki, ploteczki, które mam głęboko w czterech literach. Gwizdek czajnika wyrwał mnie z tych głupot pisanych by wzbudzić jak największy szum. Zalałam kubek wrzątakiem i wrzuciłam torebkę herbaty. Wziełam naczynie w dłoń i ruszyłam do pokoju. Diana leżała pod biurkiem jakby czekała tylko na to aż podłoże pod nią swoje stopy. Usiadłam przy biurku i włączyłam Youtube. Zaczełam oglądać jakieś durne filmiki typu śmieszne koty. Mój telefon zawibrował. Spojrzałam na ekran.
- Super. - powiedziałam do siebie w myślach.
Padła bateria, było gdzieś około 15. Zaczęłam szukać ładowarki. Dobrze ze miałam dwie i nie musiałam wywalać wszystkiego z torebki. Podłączyłam wtyczkę do gniazdka a kabel do telefonu. Urzadzenie rozbłysło radośnie, jak małe dziecko po dostaniu lizaka. Usiadłam przed laptopem i pomyslałam że mogłabym przerobić zdjęcia z aparatu. (Tak potrzebuja czasem poprawek) podjechałam krzesłem do szafy i wyciągnęłam czarną torbę a z niej karte SD. Odłożyłam pokrowiec na miejsce a karte wpiełam do laptopa. Zaczełam się "bawić" jak to woła moja mama. Po około 30 minutach dostałam SMS.

Od: Kotek
Ja wyjedżam. Chcesz coś żebym po drodze wzioł?

Do: Kotek
Tak, test ciążowy...

Od: Kotek
Co kurwa!? Że ja!? Że ty!? Że my!?

Do:Kotek
Przyjedziesz to pogadamy

Po około 15 minutach usłyszałam że ktoś wchodzi do domu.
- Ania? - usłyszałam głos Mariusza.
- Tak ? - odpowiedziałam pytaniem i wyjechałam na krześle w drzwi pokoju.
- Spakowana ?
- Oczywiście. - uśmiechnełam się i ucałowałam chłopaka w policzek. Wyłączyłam laptopa i odpiełam wszystko od prądu.
- Masz tą torebkę a ja jeszcze musze wyskoczyć z Dianą na spacer bo nie wiadomo o której mama wróci.
- Zaczyna się? - spytał podnosząc torebkę z podłogi.
- Mhym...- mruknełam twierdząco kiwając głowa. - Diana, spacer.
Pies poderwał się na równe łapy i poszedł do drzwi ja wciągnełam buty i zapiełam smycz. Wziełam zapasowe klucze z wieszaczka i wyszliśmy z domu. Diana załatwiła swoje potrzeby i wrócilismy do domu. Nalałam wody i nasypałam karmy do misek. Przytuliłam suczke.
- Pilnuj domu Diana. - pies w  odpowiedzi szczeknoł dwa razy. Wyszłam z mieszkania i zamknełam drzwi. Ruszyliśmy przed siebie.
- Ty tak serio? Będziemy mieć dziecko? - spytał zdezoriętowany.
- Tak może być, ale nie chce mysleć o tym chce jeszcze chociaż przez trase przejechac bez myślenia o dziecku.
Resztę drogi przeżyliśmy w ciszy. Weszłam do domu chłopaka i przywitałam się ze wszystkimi.
Otworzyłam drzwi do jego pokoju weszłam do pomieszczenia by zostawic torebke wyciagnełam z niej telefon i test, który włozył tam Mariusz. Schowałam wszystko do kieszeni i poszłam do łazienki. Po około 5 min wróciłam do pomieszczenia w którym na łóżku siedział chlopak. Plackiem rzuciłam sie na mebel i zaczełam płakać. Nie potrafiłam połączyć szkoły z dzieckiem. Strach mną zmanipulował. Mariusz usiadł na podłodze obok mnie.
-

Damy rade nie my pierwsi, nie ostatni. Jakiś czas pomieszkasz u siebie, bo tam masz łatwiej z autobusami do Legionowa, a potem zamieszkamy tu. Moze uda sie coś wynająć. - powiedział chłopk starając sie mnie pocieszyć.
- Ale ja jestem za młoda nie dam rady! Co ze szkołą!? Co z prawkiem!?  - krzyczałam przez łzy.
- Uspokuj się wszystko bedzie dobrze damy rade. - powiedział kładąc sie za mną i przytulajac jaknajmocniej. - Damy rade. - dodał.
Tego dnia poszliśmy jeszcze na basen a po powrocie rozpaliliśmy ognisko przed domem. Zjedliśmy po kiełbasce i położylismy się spać. Przed snem usłyszałam głos Mariusza.
- Nie przejmuj się, nie zostawie was. Bede zawsze blisko. Damy rade. Kocham was.
- My ciebie też kochamy. - wtuliłam się w jego ramię i usnełam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 01, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nasza kartka z pamiętnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz