Spotkanie z legendą
Jessie James był moją jedyną nadzieją, na znalezienie gangu nikczemnych. Miałem nadzieję, że udzieli mi jakichkolwiek informacji na ich temat. Zastanawiałem się, co będzie chciał odemnie w zamian za pomoc.
W końcu to legenda dzikiego zachodu. Słyszałem o nim pogłoski. Ludzie mówili, że tam gdzie się pojawiał, zostawiał za sobą śmierć. Podobno nawet potrafi zatrzymywać pociągi samym spojrzeniem. Tak mówią legendy.
Mówią, że w legendach jest jakieś ziarno prawdy.
Przestałem nad tym myśleć i jechałem dalej przed siebie. Podziwiałem przy tym widoki, wszystko wokół. Obok drogi płynęła rzeka, z drugiej strony był las. Ten cudowny widok i spokój mogli mi tylko zepsuć Indianie, którzy zamieszkiwali te tereny. Miałem jednak nadzieję, że ich nie spotkam.
Jadąc tak przed siebie, w pewnym momencie ujrzałem w lesie dym. Nie byłbym sobą gdybym tego nie sprawdził.
Po paru minutach dotarłem na miejsce.-W mordę. To nie wygląda dobrze.
Na miejscu zastałem spalone namioty i zwłoki Indian. Teraz już wiedziałem, czemu moja droga była taka spokojna.
Zszedłem z konia i rozglądałem się, czy może ktoś jeszcze żyje. Ten kto ich zaatakował, musiał to zrobić najwyżej dwie godziny temu.-Cholera, że też musiałem się spóźnić. Może mógłbym ich ocalić.
Poruszałem się powoli do przodu gdy nagle usłyszałem krzyki.
-Choć tu malutka! Nie będzie bolało!
-Pomocy!Nie czekałem ani chwili dłużej i ruszyłem w stronę głosów. Wyjąłem z kabury rewolwer i biegłem ile sił w nogach. Krzyki stawały się coraz głośniejsze, byłem coraz bliżej.
W końcu ich znalazłem.
Na miejscu widziałem leżącą na ziemi młoda dziewczynę, a tuż nad nią jakiegoś bandytę. Było jasne że chciał się z nią zabawić.-Hej śmieciu! Zostaw ja!
-Odejdź albo...Nie mogłem dłużej czekać. Szybko wycelowałem i posłałem mu kulkę prosto między oczy. Wróg padł na ziemię.
Dziewczynka dalej była przerażona. Schowałem broń i powoli do niej podszedłem.-Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. Chcę ci pomuc.
Gdy byłem już tuż przy niej, przyklęknąłem i patrzyłem na nią. Drżała ze strachu. Nie dziwiłem się ani trochę, w końcu wokół niej leżeli jej martwi krewni, całe plemię.
Wystawiłem powoli rękę w jej stronę i zacząłem powoli mówić.-Jestem Bill Graves. Możesz po prostu mówić mi Bill. A ty? Jak masz na imię?
Dziewczynka przez chwilę się wahała, ale w końcu odpowiedziała.
-Rozene.
-To znaczy róża prawda? Bardzo ładnie. Ile masz lat?
-Dwanaście.
-Widzę, że znasz trochę nasz język.
-Trochę.
-To znaczy, że mnie rozumiesz, cieszę się. Myślę, że jakoś się dogadamy.Uśmiechnąłem się do niej. Rozene wydawała się już spokojniejsza. Musiałem jednak zapytać ją, o to co tutaj zaszło.
-Posłuchaj, pamiętasz może kto was napadł?
-Źli ludzie. Śmiali się. Zabijali.
-Dużo ich było?
-Wielu. Wszyscy strzelali. Trzech tylko siedziało na koniach. Nic nie robili. Śmiali się tylko.
-Trzech tak?
-Tak. Dopiero na sam koniec, zabili matkę Rozene.Dziewczynka po tych słowach już nie wytrzymała. Padła w moje ramiona, przytuliła się i zaczęła płakać. Objąłem ja i starałem się jakoś pocieszyć.
-No już, będzie dobrze. Zobaczysz, że ci którzy to zrobili zapłacą za to. Obiecuję ci.
Po chwili dziewczynka przestała płakać i spojrzała mi w oczy.
CZYTASZ
Zwą mnie łowcą nagród
AçãoBill Graves to młody chłopak, który prowadzi spokojne życie razem ze swoją rodziną na farmie. Jego życie jednak szybko się zmienia gdy grupa bandytów zabija jego rodziców. Chłopak za wszelką cenę chce im odpłacić pięknym za nadobne. Zostaje więc łow...