To miał być zwykły wieczór, jakich były miliony w całym moim dziewiętnastoletnim życiu. Nic nadzwyczajnego nie miało prawa się zdarzyć, bo niczego też nie planowałem tego dnia. Miałem po prostu obejrzeć coś na Netflixie i iść spać.
Nie należałem raczej do kreatywnych osób, więc nawet nie próbowałem wymyślić sobie twórczego zajęcia. Trzeba było przyznać, że byłem po prostu leniwy, ale z drugiej strony czy było co robić samemu w domu?
Wszyscy moi znajomi byli zajęci sobą bądź szli na imprezę, a ja akurat nie należałem do ich zwolenników. Było tam definitywnie zbyt głośno, a i zapach nie był najpiękniejszy. Zwłaszcza, gdy ktoś wymiotował na środku pomieszczenia.
W każdym razie miałem lenić się cały wieczór, jednak zmieniło się to, gdy podczas kupowania sobie przekąsek zobaczyłem sporej wielkości pudełko z dziwną planszą. Moja wścibska natura kazała mi dokładnie obejrzeć je, więc po chwili z zainteresowaniem czytałem opis umieszczony na tyle.
- Że niby da się tym wzywać duchy i z nimi rozmawiać? - prychnąłem pod nosem rozbawiony, ale wrzuciłem produkt do wózka, by pobawić się potem.
Nie wierzyłem w coś takiego, jak duchy czy inne demony albo potwory spaghetti. Nie było to coś naturalnego, nie można było tego zobaczyć i nikt nie miał wiarygodnych dowodów na ich istnienie, więc pozostawały one dla mnie jedynie bujdą. Bajką, którą ludzie nawzajem się straszyli.
Nie wiedziałem, jak można by wytłumaczyć te wszelakie "opętania", jednak wiedziałem, że na pewno nie były one sprawką jakichś niewidzialnych istot. Przecież to już z marszu brzmiało, jak kompletna bajka!
W domu przygotowałem sobie przekąski i ułożyłem je na ziemi, gdzie zamierzałem pobawić się tą planszą. Wiedziałem, że nic z tego nie będzie, ale przynajmniej mogłem na chwilę zabić nudę, prawda?
- Zobaczmy - mruknąłem wyciągając karteczkę z zasadami - Nie graj sam, nie graj na cmentarzu i zawsze się pożegnaj - przeczytałem cicho, po czym rozłożyłem sporą planszę z literami na ziemi, by złapać za dziwny przedmiot ze szkiełkiem w środku.
Według instrukcji dzięki niemu można było ujrzeć duchy, które ewentualnie zjawiłyby się na wezwanie, jednak wątpiłem, by coś to dało. Ostatecznie co miałem zobaczyć, skoro te istoty nie istniały?
Sprawiłem jeszcze czy w planszy nie są ukryte jakieś magnesiki i ułożyłem wskaźnik na niego, kładąc na nim palce. Według instrukcji musiałem zrobić nim kilka kółek, by cokolwiek się stało i przedstawić się jako osobę z czystym sercem.
Bujda.
- Czy jest tu jakakolwiek istota, która chciałaby nawiązać kontakt? - rzuciłem pytanie w przestrzeń, jednak nic się nie stało - Czy jest ktoś tu ze mną? - rozejrzałem się po pokoju z wyczekiwaniem.
Któż by się spodziewał?
Prychnąłem pod nosem, jednak postanowiłem poczekać chwilę, by dać szansę grze na zadziałanie. Oczywiście nic się nie stało, wskaźnik się nie poruszył, światła nie zgasły, a ja wzruszyłem ramionami.
- Wiedziałem, że to ściema - westchnąłem niezadowolony, że wydałem na to pieniądze i już chciałem oderwać palce, jednak poczułem, że przedmiot pod nimi poruszył się. Zamarłem.
Przerażony patrzyłem, jak powoli przesuwa się, by wskazać słowo "yes". Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, bo przecież to było jasne, że sam tego nie przesunąłem, a tablica nie miała magnesów ani żadnego innego mechanizmu.
- Jak masz na imię? - wydukałem w szoku, by obserwować, jak mały przedmiot jeździ po planszy - Changbin. Jeśli jesteś prawdziwy, to jak mam na imię? - przełknąłem ciężko ślinę, a po chwili wskaźnik znowu ruszył, na co wydałem z siebie krzyk.
CZYTASZ
My own demon | One Shot | Changlix
FanficFelix nigdy nie wierzył w paranormalne zjawiska, duchy i inne demony. Wychodził z założenia, że to, czego nie był w stanie zobaczyć, nie istniało. Jednak pewnego wieczoru zrozumiał w jak wielkim błędzie żył. Więc to nie jest horror, żeby nie było.