ROZDZIAŁ 10

330 24 131
                                    

Inowłódz, Królestwo Polskie,
21 października A. D. 1384

Po raz kolejny już w ciągu kilku dni posadzono wszystkich przyjezdnych na Kazimierzowy zamek przy długich drewnianych ławach. Urzędników królewskich w służbie prawowitej dziedziczce tronu i przyrodzonej pani Królestwa Polskiego ustawiono naprzeciw przedstawicieli panów na Mazowszu, którym przyszło podczas obrad towarzyszyć piastowskiemu księciu.

Dobiesław patrzył z niechęcią na Siemowita, który rozsiadł się wygodnie na swym miejscu, uśmiechał się szeroko, jakby już siebie w koronie widział i z Małopolanami u swoich stóp. Patrzył na nich z wyższością, czekał na kolejny ich krok, który miałby przybliżyć mu zdobycie Jadwigi i korony. Nadal zdawało mu się, że tylko kilka chwil dzieli go od otrzymania zapewnienia o podpisaniu układów, a jego propozycja zostanie pozytywnie rozpatrzona. Korona królów, którą jako władca Polski i Mazowsza sprowadzi z Węgier, trafi na jego głowę i wtedy spełnią się wszystkie marzenia — wreszcie będzie kimś wielkim wśród innych królewskich hien.

— Gotowi na kolejne rozmowy, panowie? — zapytał kanclerz płocki Ulryk, spoglądając spod przymrużonych oczu na Dobiesława.

— My zawsze gotowi jesteśmy, by bronić czci naszego króla i w imię Polski się z wami wreszcie rozmówić — rzucił kasztelan krakowski, a siedzący przy nim starostowie pokiwali na jego słowa głowami.

— Króla, którego bezprawnie na tronie posadziliście — rzekł głośno Siemowit, wstając z krzesła, zaraz po nim podobnie uczynili mazowieccy urzędnicy. W auli znów zrobiło się głośno, gdy obie strony zaczęły się przekrzykiwać i kłócić o to, czy godnie namaszczono Jadwigę na władcę. — Królewna koronowana miała być wraz ze mną, wasz czyn to jawna kpina dla piastowskiego dziedzica!

— Nigdy!

— Precz z Andegawenami!

— Naszym królem jest pani Jadwiga! I nikt inny!

— Nikt się na twoje marzenia, książę, nie zgadzał — mruknął Dobiesław. — Nikt ci takich planów nie proponował, sam żeś uwierzył w to, że człowieka nieżyjącego po Bożemu, skoro młodą niewiastę gotów byłeś porywać, wyniesiemy na tron. U nas w Polsce zgody na takie czyny nie ma. Korona Królestwa Polskiego pozostanie dziedzictwem dla Jadwigi i jej narzeczonego, a od wielu lat jest nim austriacki książę, Wilhelm Habsburg.

— A co on wam niby da?

— Precz z Siemowitem! Wilhelm naszym królem!

— Królowa powinna mieć prawdziwego męża, a nie małego chłopca, co miecza nie umie nawet podnieść...

— Dlatego jeszcze raz powtórzę swoją propozycję! — ryknął Siemowit, gdy niezadowoleni mężczyźni znów poczęli się wykłócać o najmniejszą błahostkę. — Zostanę koronowany na króla, jeśli będzie trzeba, arcybiskup zrobi z królewny tylko małżonkę królewską. To nie żaden problem.

— Bodzanta już nie jest na twoich usługach, panie!

— Za nic nie będzie chciał stracić zaufania królowej! Za nic!

— Przemyślcie to, panowie — rzucił znów Piast, nadal się nie poddając.

— My, Małopolanie, dość mówimy twojej ingerencji, książę, w nasze sprawy — ryknął kasztelan, podnosząc się z miejsca. Choć zawsze spokojnego grał mężczyznę i wszystkim, nawet jego najbliższej rodzinie, zdawało się, że tylko blask złota może go kusić i dzięki temu przyczyni się do zmiany prawa lub układów. Teraz jednak zażarcie królowej swojej bronił, aż niektórzy Małopolanie z uznaniem na niego patrzyli, przy tym gotowi później o tym plotkować w krakowskich karczmach. — Mamy swojego króla i jest nim Jadwiga Andegaweńska. I kolejnego pretendenta do ożenku nam tutaj nie potrzeba.

KRÓLOWIE 》JADWIGA ANDEGAWEŃSKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz