I wanna ruin our friendship. We should be lovers instead.

204 20 2
                                    

  Dźwięki dopingu roznosiły się po całym stadionie. Zdawać się mogło, że tłum obserwujący potyczki młodych trenerów wręcz oszalał na punkcie toczącej się walki. Niejednokrotnie krzyki te niemal zagłuszały słowa jakie trenerzy rzucali w kierunku swoich pokemonów. Czysta kakofonia dźwięków i emocji, wykańczała nie tylko kibiców, lecz i samych młodzików. Wystarczyło jedno, krótkie spojrzenie, by dostrzec kropelki potu spływające po ich czołach, brwi zmarszczone w głębokim zastanowieniu i oczy skupione na każdym ruchu przeciwnika. I mimo, iż to pokemony toczyły zacięty bój; ich trenerzy zdawali się niemniej wykończeni. 

Jednakże jeden z nich zdawał się być w większym potrzasku. Jego pięści były zaciśnięte, brwi ściągnięte tak, że niemal tworzyły jedną, prostą kreskę, a płuca łapały każdy oddech, tak jakby miał być ostatnim. 

Leon wiedział, że przegra. 

Pierwszy raz w jego karierze czempiona, wiedział, że polegnie. Stała przed nim młoda trenerka. Silna, zdeterminowana i gotowa odebrać mu tytuł, bez większego wysiłku. Mimo to próbował. Walczył tak jak jeszcze nigdy w życiu. Krzyk jaki co raz wyrywał się z jego gardła, niemalże je ranił, a on sam opadał z sił niemal tak jak jego wierny Charizard

Żar rozlał się nad jego głową, by dopaść do przeciwnika, lecz i to na niewiele się zdało. Szukał w swojej głowie sposobu. Czegoś co pominął, o czym zapomniał i teraz mogło stanowić jego linę ratunkową z tej otchłani do jakiej sam się wpakował. Jeszcze nigdy nie prowadził tak zażartego boju. Umysł odmawiał mu posłuszeństwa, gdy Charizard przyjmował kolejne ciosy. 

Nie mógł przegrać. 

Był niepokonanym czempionem! Ludzie na niego liczyli! Oczekiwali tej wygranej, jakby to było coś oczywistego. Bez tego był nikim. Tracąc tytuł utraciłby wszystko co posiada. 

Straciłby samego siebie. 

Więc stał twardo na miejscu. Prowadził swego pokemona tak jakby była to walka o śmierć i życie, a ten zdawał się to wyczuwać. I trwali tak w tym stanie, walecznego transu, dopóki przeciwnik nie wykonał ostatniego ciosu, a ognisty pokemon nie padł u stóp swego trenera. 

Przegrali

Ciałem Leona wstrząsnął dreszcz, a usta pozostały rozchylone w czystym szoku. Nie mógł się ruszyć, gdy głośniki buchnęły dźwiękiem trąb, a wiwatujący tłum nagle stał się głośniejszy, bardziej natarczywy. 

- Przegrałem... - szepnął pod nosem, a jego wzrok spoczął na pokeballu, który teraz ściskał w swojej dłoni. Czuł jakby ktoś przebił mu pierś mieczem i wyrwał serce. Stał się pustym naczyniem, które tylko czekało na ostateczne rozsypanie się. 

Jednakże nie dał tego po sobie poznać. Podniósł głowę, a jego wargi uniosły się w naiwnej próbie uśmiechu. Spokojny krok, płytki oddech i spojrzenie, za którym kryła się dewastacja. 

Czempion poległ. 

- Gratuluje ci wygranej. - odezwał się, ignorując fakt, że z początku jego głos niebezpiecznie zadrżał, a następnie delikatnie uścisnął dłoń dziewczyny. Uśmiech jakim ją obdarzył mógł złamać serce, gdyby dłużej się w niego zapatrzeć, lecz nikt nie zdołał tego zauważyć. 

Prawie nikt. 

Nieopodal, z tłumu wiwatujących ludzi, z uwagą, wpatrywały się w niego błękitne tęczówki. Widziały one dokładnie moment załamania, próbę założenia maski i ten cholerny uśmiech, który doprowadzał wargi do drżenia. Przez chwile w oczach tych malowała się konsternacja, jednakże szybko ustąpiła ona miejsca zrozumieniu i trosce. Obserwowały one jednak z daleka, tę batalie, która rozgrywała w ukryciu przed wzrokiem kamer czy zawiedzionych fanów. 

Dopiero, gdy nieco przygarbiona sylwetka trenera zniknęła, postanowił zareagować. Niemalże przepchnął się przez tłum okalający nową czempionkę regionu Galar i lekkim truchtem ruszył w kierunku, gdzie odszedł fioletowowłosy. 

I można powiedzieć, że spodziewał się dosłownie wszystkiego, prócz tego czego świadkiem się stał. 

Leon stał, zwrócony do niego plecami, w korytarzu prowadzącym do szatni. Jego ramiona drżały, a ręce oplatały talie, zaciskając swe palce na materiale jego stroju. Sprawiał wrażenie tak kruchego, że Raihan potrzebował chwili, by otrząsnąć się z szoku odkrycia. 

- Leon? - zdecydował się przebić jego bańkę samotności spokojnym głosem, a reakcje otrzymał niemalże natychmiast. 

Jak z automatu ciało byłego mistrza spięło się, by zaraz w pośpiechu obetrzeć twarz i w końcu zwrócić się w kierunku intruza. Teraz jednak usta chłopaka wykrzywione były w próbie uśmiechu, który nie sięgał jego, zaczerwienionych już, oczu. 

- Ah Raihan! Cóż za wieczór! Dawno nie stoczyłem takiej walki. - próbował utrzymać swobodną postawę. - Właściwie to ni-nigdy nie stoczyłem takiej bitwy i... - przełknął ślinę, jak gdyby to miało zatuszować drżenie głosu. Następnie uniósł wzrok, tuż nad ramię swego rozmówcy, obserwując jak tłum wiwatuje imię jego byłej rywalki. 

I to doprowadziło go na skraj.

Łzy popłynęły po jego, zaróżowionych od wysiłku, policzkach, a on sam padł na kolana, kryjąc swą twarz w dłoniach.

Raihan, bez choćby najmniejszego zawahania, kucnął tuż przed chłopakiem i przyciągnął go do siebie, zamykając w kojącym uścisku, silnych ramion. Leon natomiast złapał się go jak tonący brzytwy, sprawiając, że stracili równowagę, a smoczy mistrz uderzył plecami o mur korytarza. 

Nic sobie z tego nie robiąc, przycisnął drobniejsze ciało do swej piersi i przymknął oczy pozwalając im trwać w tej chwili. Była ona tak naturalna, tak intymna, że niebieskooki nie śmiał zakłócić jej choćby jednym słowem. 

- J-ja przegrałem. - słowa Leona stłumione zostały w bluzie wyższego, jednakże ten zrozumiał ich sens. Delikatnie, jak gdyby próbował uspokoić zranione zwierzę, dotknął włosów byłego mistrza i przesunął po nich dłonią. - Straciłem miano czempiona. Teraz jestem nikim. Ten tytuł to było jedyne co miałem. W czym byłem dobry... 

- Nie. - przerwał mu stanowczym tonem, sprawiając, że żółtooki uniósł na niego swe spojrzenie. - Jesteś najsilniejszym trenerem jakiego spotkałem. Twoje podejście do walki, do pokemonów i ludzi dookoła... zawsze wzbudzało mój podziw. To co się stało tam, jest nieistotne. - powiedział po czym, z delikatnością, o jaką sam siebie nie podejrzewał, ułożył dłoń na policzku chłopaka i kciukiem starł jego łzy. - Dla mnie nadal jesteś tym samym Leonem. Niepokonanym czempionem regionu Gallar. I nigdy nie waż się o tym zapominać. - dodał z powagą, skupiając całą swoją uwagę na oczach fioletowowłosego. 

Ten jednak nie odpowiedział. Jedynie skinął głową, trwając w zawieszeniu, podczas gdy bez skrępowania oddawał spojrzenie smoczego trenera. I nagle, wiedziony emocjami tego wieczoru, (a głównie emocjami, które targały nim już od dłuższego czasu, a jakie krył przed samym sobą) przysunął się nieco bliżej i przycisnął ich usta do siebie. 

Pocałunek miał w sobie cały żal tej nocy, lecz także nieśmiałe pytanie, które zostało zmiażdżone przez czyste pragnienie. Nagle cały świat przestał istnieć. Dźwięki muzyki, wydobywającej się ze stadionowych głośników, zdawały się być stłumione, wszystko to straciło na znaczeniu, a oni zamknięci zostali w swojej własnej bańce. 

Nie przebili jej nawet wtedy, gdy przerwali intymną pieszczotę, a żółtooki na nowo wtulił się w ciało Raihana. 

- Przynajmniej tobie nigdy nie uda się mnie pokonać. - mruknął nieco zaczepnie. 

Niebieskooki jedynie zerknął na niego z lekko uniesioną brwią, a następnie huknął gromkim śmiechem, odchylając głowę do tyłu. 

- Niech ci będzie, mój mistrzu.

|| I znowu coś na raz.
Inspiracją do tego shocika, była ta jakże urocza grafika w mediach. 🤍

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝙲𝙰𝚃𝙲𝙷 𝙼𝙴 𝙵𝙰𝙻𝙻𝙸𝙽𝙶 • raihan x leon 🎉
𝙲𝙰𝚃𝙲𝙷 𝙼𝙴 𝙵𝙰𝙻𝙻𝙸𝙽𝙶 • raihan x leonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz