❗OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE, JA TYLKO TŁUMACZĘ ❗
fanfiction jest autorstwa LyingMonsters na ao3!
link do oryginału: https://archiveofourown.org/works/16089125/chapters/37575323
Zgodę na tłumaczenie oczywiście mam!miłego czytania!!!
°°°
Gilbert wyjrzał przez okno, podczas lekcji i wszyscy byli tego świadomi.
To nie tak, że nie mógł nic na to poradzić. Potrafił się skupić, gdy zamachnął się mieczem. Wiedział, że w ciągu kilku minut mógłby pokonać kogoś na tych zajęciach w minutę. Arytmetyka była męcząca i bezużyteczna. Wbił pióro w papier i wyrysował mężczyznę, który siedział na ławce za oknem.
— Czy mogę tu usiąść?
Gilbert odwrócił wzrok od postaci za oknem. Młody człowiek — być może chłopiec z taką twarzą — był dobrze ubrany, a z jego kołnierzyka wysuwała się ozdobna apaszka. Widok ten sprawił, że się uśmiechnął.
— Nikogo innego tu nie ma.
Odsunął krzesło i usiadł. Jego oczy miały niesamowity kolor, ciemnoniebieski lub fioletowy.
— To prawda — powiedział. — Masz sprytną mowę.
— Więcej niż to. — Gilbert oparł się pokusie, by wysunąć język. Czoło mężczyzny zmarszczyło się, a Gilbert w końcu odwrócił wzrok od tuch dziwnych, purpurowych oczu z powrotem na kartkę, chociaż jego rysunek nie wydawał się już interesujący i schował go. — Czy ja cię przypadkiem nie znam? Porucznik, tak?
Fioletooki uniósł brew. Wyglądał na zadowolonego, ale próbował to ukryć. Gilbert chciał go szturchnąć, ale zanim to zrobił, pokazał szeroki i zadowolony uśmiech.
— Powiedziałbym, że wiem, kim jesteś, ale to nie byłoby tak imponujące, Mój Książę — odpowiedział.
— Nieimponujące. Konieczne. Wyglądasz na kogoś, kogo chciałbym znać — powiedział Gilbert z myślą o wszystkich bezużytecznych listach, które musiał zapamiętać. — Beilschmidt? — dokuczał. — Edelstein?
Tym razem przyjemność płynąca z bycia rozpoznanym dotarła do twarzy porucznika i pozwolił sobie na uśmiech. „Edelstein. To znaczy kamień szlachetny”.
— Rozumiem — odparł Gilbert, a on poczerwieniał pod swoją apaszką. — Jak masz na imię?
— Skupcie się — zawołał nauczyciel i odskoczyli od siebie, jak dzieci dotykające gorącego żelazka. Patrzyli na siebie ukradkiem, gdy pochylali się nad swoimi zeszytami.
„Edelstein” pomyślał Gilbert, ukrywając uśmiech. Kiedy spojrzał w prawo, był tam, również z uśmiechem na wpół schowanym pod kołnierzem. Gilbert wyciągnął rękę, żeby go złożyć. Roderich uśmiechnął się do niego, purpurowe oczy zabłysły, a on odwzajemnił uśmiech.
Kiedy nauczyciel ogłosił koniec zajęć, Gilbert podskoczył jak dziecko i staną przy fioletowookim.
— Zaczekaj — zawołał nauczyciel. — Książę Gilbercie.
— Tak?
Nauczyciel rzucił okiem na mężczyznę obok niego.
CZYTASZ
Adieu, Be Of Good Cheer ━━ pruaus [tłumaczenie pl]
Fanfiction━━━ Gilbert jest pruskim księciem koronnym. roderich to szlachcic i porucznik. Są późne lata dwudzieste XVIII wieku u zarania Imperium Pruskiego i nie mają oni nic poza sobą. Oparte na historii Fredricka i Hansa. [【❗HISTORIA NIE NALEŻY DO MNIE ❗ j...