Rozdział 39

187 23 2
                                    

Leo

Kończyłem przeglądać pliki i byłem już pewien, że z Matim nie jest lepiej, właściwie to chyba tak źle jeszcze nie było. Zamknąłem gabinet kiedy usłyszałem pukanie do mieszkania. Za drzwiami stał Ozi.

- Co tak wcześnie, nie mogłeś spać - zażartowałem wchodząc do kuchni

- Spałem, dobrze spałem ... stary, musisz mi pomóc. Wiem, ze ostatnio nic innego nie robisz tylko mi pomagasz, ale sam rozumiesz. 

- Czego potrzebujesz?

- Pogadam z chłopakami dzisiaj jeszcze raz, powtórzę gadkę z wczoraj, kiedy już będą trzeźwi. Załatwię to, tym się nie martwię, ale Mati ... pojadę do niego, muszę się z nim dogadać. Potrzebuję do tego jednego z twoich magicznych testów, wiesz to co przywiozłeś z Niemiec. Nie chcę gdybać, chcę mieć pewność.

Przytaknąłem i wyszedłem do gabinetu. Podałem Oziemu pudełko. Powinienem mu powiedzieć o tym co ustaliłem w czasie ostatnich dni, ale to może poczekać, niech pogada z bratem i sam do tego dojdzie.

- Z chłopakami już załatwiłem. To się już nigdy nie powtórzy, tylko Pchła, ona ...

- Zajmę się tym. Dzięki - odwrócił się, ale zanim wyszedł - Pojedz z nami do Gdańska, ogarnę mieszkanie, zostawię dziewczyny i pojedziemy na mały sparing.

- Mało ci sparingu z wczoraj? - wskazałem na nasze poobijane mordy - zobacz jak wyglądamy

- Właśnie dlatego, kiedyś bylibyśmy nie do trafienia - śmiejemy się, choć to nie jest zabawne

- Powiedz lepiej, że chcesz pomocy w ogarnięciu mieszkania. Dobrze, kiedy jedziecie ?

- To oczywiście też. Bądź gotowy za godzinę. 

Po godzinie byliśmy już pod kamienicą. Anka, cała drogę śmiała się z naszych trofeów wojennych na twarzach, nawet Helenka śmiała się w głos. Zanim jednak wysiedliśmy z samochodu ...

- Co jest kurwa ...

Wyskoczyliśmy obydwaj na widok Bacy opartego o swój samochód, jednak dopiero jak z samochodu wynurzył się Zając byliśmy prawdziwie przerażeni. Świat się zatrzymał.

- O kurwa! - szczęka mi opadła.

Podeszli do nas Zając z białym misiem większym niż on sam i z różowymi balonami przyczepionymi do białych wstążek, za nim kroczył Baca z zajebiście ogromnym bukietem różowych i białych róż. Obydwaj mieli, podobnie jak my, poobijane mordeczki, ale i tak wyglądali słodko jak cholera.

- O Boże ... - Anka wyszła z samochodu z otwartą buzią 

Oczywiście , tylko Baca się odezwał 

- No cóż, źle zaczęliśmy, więc spróbujemy jeszcze raz, jestem Darek ..

- Darek?

- Darek? Masz na imię Darek ? - patrzyliśmy z Ozim na niego jak na ufo

- Spierdalać ... o przepraszam, jeszcze raz - wręczył Ance bukiet, a ta nadal stała z otwartą buzią i nie mogła słowa powiedzieć. Ozi wyciągnął telefon i cyknął im zdjęcie. Zacząłem śmiać się w głos i do tego Zając z tym misiem, ja pierdolę, ale obrazek. Też im trzasnąłem fotę - jak już wspomniałem przepraszamy za wczoraj i mam nadzieję, że pozwolisz mi dzisiaj wziąć na ręce to maleństwo. 

I jakby szoku było mało, co zrobiła Anka? Właśnie. Rzuciła się z tymi kwiatami na Bacę, wycałowała go po obitej gębie, a później ruszyła na Zająca, który cofał się ze strachu. Człowiek, który nigdy nie cofnął się przed najgorszymi zbirami tego świata, uciekał przed kobietą z kwiatami. 

Oczywiście już nic nie wyszło z treningu. Kiedy skończyliśmy sprzątać mieszkanie, tych dwóch baranów wprosiło się na obiad. No dobra Anka ich zaprosiła, ale oni zgodzili się zanim ta skończyła mówić, a teraz Baca właśnie wychodzi z dzieckiem na spacer, a Zając jedzie na zakupy do apteki i  do drogerii. Przez chwilę myślałem, że tylko ja jestem zszokowany tą całą sytuację, ale kiedy patrzę na Oziego jak chwilami patrzy na te obrazki, to chce mi się płakać ze śmiechu. Żeby komedii stało się zadość, teraz ja siedzę w salonie popijając bezalkoholowe piwo i mam pilnować piekarnika, kiedy pani i pani łyżeczka, śpią przytuleni w sypialni w ramach rodzicielskiej drzemki. Chwilę później wrócił Zając i teraz obydwaj pijemy to samo piwo i patrzymy na śpiących rodziców, przyglądając im się w milczeniu. Trudno powiedzieć o czym myśli nadworny milczek, ale mnie ten obrazek napawa cholernym optymizmem na przyszłość. Może nam wszystkim kiedyś to się uda, może też będziemy mieli tyle szczęścia. 


Ozi.

Zostawiłem dziewczyny z trzema ochroniarzami. Jadę do Matiego, ale ciągle uśmiecham się do siebie, kiedy pomyślę o obrazkach z dzisiejszego dnia. Moi kumple, "pogromcy zła" z balonikami, kwiatami i misiem. Świat się zmienia. Teraz jeszcze tylko dogadam się z bratem i będę żył dalej nadzieję, że ułożę sobie wszystkie sprawy z Anką.

Pod blokiem nie było jego samochodu, ale miałem przecież klucz, więc poczekam. Nie będę tego odwlekał, dokończymy wczorajszą wymianę zdań i ustalimy nowe zasady. No i klucze, musi mi je zwrócić. 

W mieszkaniu Matiego był syf jakiego dawno nie widziałem. Puste butelki, właściwie leżały wszędzie. Resztki jedzenia i brudne naczynia w zlewie. Smród. Kiedyś już to widziałem w tym mieszkaniu i chyba nawet nie chciałbym wracać do tych chwil. Obydwu nam było wtedy ciężko, ale Mati wybrał drogę na skróty. Rok zmagał się żeby wyjść na prostą. Byłem pewien, że zostawił to za sobą. Niestety nawet nie zauważyłem jak źle jest teraz. Muszę się tym zająć. Rozglądałem się jeszcze przez chwilę po mieszkaniu, czegoś tu brakowało. Musiałem pomyśleć. Zacząłem sprzątać. Otworzyłem wszystkie okna. Na nieświeżej pościeli było pełno plam, obok łóżka leżały porozrzucane gumki, jedne zużyte inne nie. Sprzątałem dalej, muszę jednak pamiętać, żeby się dobrze odkazić jak wrócę do domu. Nagle dostałem olśnienia. Wiem czego brakuje! Musze wykonać tylko jeden telefon.

- Tato, wiesz gdzie jest Mati?

- Witaj synu. Mati, wyjechał dzisiaj o świcie na robotę. Dlaczego pytasz? Nie powiedział ci? Myślałem, że wczoraj się widzieliście. 

- Widzieliśmy się, ale nic nie powiedział. Tato, czy u Matiego ... to znaczy... czy on ...

- Jeśli pytasz mnie czy on znowu bierze to tak, a jeśli pytasz czy sobie poradzi to niestety nie wiem. Myślę, że sprawa się wyjaśni jak Baron się dowie.

- Czyli jeszcze nie wiedzą, to nie może być aż tak źle.

- Jest źle, ale synu, ty teraz musisz skupić się na swojej rodzinie. 

- Mati to moja rodzina, to mój brat !

- Wiem, ale Mati to też duży chłopiec, musi ogarnąć ten bałagan sam. Ty teraz masz swoje problemy, które musisz poukładać. Mati wie że jesteś ...

- No nie wiem, po wczorajszym wieczorze ... myślałem że go uduszę, nie pamiętam kiedy mnie tak wkurwił. Chciałem z nim pogadać dzisiaj, wyjaśnić ...

- Michał, zajmij się swoją rodziną, ja zajmę się twoim bratem.


FatumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz